Eksperci: inflacja się utrwala także z powodu transferów społecznych czy administracyjnego mrożenia cen
Wszystkie analizy wskazywały, że inflacja na początku 2024 roku będzie niska, co po części jest też efektem wysokiej bazy sprzed roku. Jednak w kolejnych miesiącach ten aspekt odpadnie, a rezygnacja z osłon dotyczących cen żywności czy energii spowoduje, że będziemy musieli pogodzić się nie tylko ze wzrostem inflacji, ale również z jej utrwaleniem się na dłuższy czas, także z powodu kolejnych transferów społecznych. Na powrót do celu inflacyjnego przyjdzie poczekać nawet do roku 2026 - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Piotr Palutkiewicz, wiceprezes Warsaw Enterprisie Institiute i Marek Zuber (akademia WSB).
2024-01-17, 10:00
Goście odnieśli się m.in. do ostatecznych danych GUS o inflacji za grudzień 2023 .r Wyniosła ona 6,2 procent, a więc nieco więcej niż zakłada wstępny szacunek (flash), ale też mniej od przewidywań analityków. Ceny usług wzrosły o 8,2 procent, a towarów o 5,5 proc. Miesiąc do miesiąca inflacja w usługach była na poziomie 0,8 procent, ale ceny towarów spadły o 0,2 proc.
Natomiast w całym 2023 roku inflacja wyniosła 11,4 procent, wobec 14,4 proc. W 2022 r.
Natomiast średnioroczna inflacja w gospodarstwach emeryckich wyniosła w ubiegłym roku 11,9 proc. To oznacza niższą waloryzację niż przed rokiem, ale ponieważ była ona wyższa niż 5 procent, to najprawdopodobniej waloryzacje rent i emerytur w tym roku będą dwie.
GUS poinformował, że inflacja bazowa w grudniu, wynosiła 6,9 procent, licząc rok do roku.
REKLAMA
- Cieszę się, że prof. Adam Glapiński zauważył, że bardzo mocny spadku inflacji, którego wszyscy spodziewaliśmy się, bo wystarczy spojrzeć w Internet, a tam są twarde dane chociażby GUS. I widzimy, że NBP nie był najlepszy w tych analizach. Natomiast cały czas boimy się o przyszłość, bo wystarczy, że dojdzie do jakiegoś totalnego, globalnego kryzysu i dobry scenariusz się nie spełni. Dlatego krytykowałem od początku znaczące obniżki stóp procentowych z września i października minionego roku, jako przedwczesne bo choć teraz inflacja spada i znacznie spadnie w lutym i marcu, to jednak dalej nie należy się spodziewać dalszego spadku cen żywności na świecie. Gdyby od tego doszło to znaczyłoby, że mamy globalny kryzys, a tego nie ma scenariuszach na 2024 r. – mówił Marek Zuber.
Odniósł się też do tzw. "efektu bazy" (czyli do porównać ze złymi miesiącami roku 2022 r.) bo ten wystąpi teraz jedynie w styczniu, lutym i marcu, bo bardzo zły pod względem inflacji był tylko początek 2023 r. W drugiej połowie roku mieliśmy nawet miesiąc do miesiąca deflację.
- To, że teraz będziemy mieli deflację jest mało prawdopodobne tym bardziej, że mamy do czynienia z dosypywaniem pieniędzy do gospodarki przez rząd bezpośrednio i pośrednio. Rośnie płaca minimalna, a wtedy można szacować, że wzrośnie też 60 procent pozostałych wynagrodzeń w gospodarce, świadczenie 500+ wzrosło do 800+, mamy utrzymane w roku 2024 takie transfery jak 13. I 14 emerytura. Od 3 miesięcy średni wzrost wynagrodzeń jest wyższy niż inflacja, nieco niższe są też stopy procentowe. To wszystko spowoduje duży wzrost konsumpcji w tym roku, a wzrost gospodarczy, który miejmy nadzieję osiągnie 3 procent, po części będzie wynikał właśnie z tej konsumpcji – dowodził Marek Zuber.
Marek Zuber wskazywał też na przyczyny, dla których inflacja nie będzie spadać po pierwszym kwartale tego roku, a nawet wzroście i poziom 7 proc. jest realny. To rezygnacja z tarcz osłonowych wprowadzających zerowy VAT na żywność i mrożenie cen energii, gazu i ciepła systemowego. Zgodził się z prezesem NBP, że podwyższenie VAT na żywność do 5 procent, spowoduje wzrost inflacji o ok. 1 proc. Natomiast był innego zdania co do wielkości wpływu na inflację odmrożenia cen energii. Podkreślał, że ceny te cały czas ich ceny spadają i ich wpływ na poziomie 3-4 procent - o czym mówił podczas konferencji prasowej prof. Glapiński - jest jego zdaniem zawyżony.
REKLAMA
Piotr Palutkiewicz był mniej krytyczny wobec szacunków i analiz NBP. Również stwierdził, że wysokość inflacji na poziomie nieco ponad 6 procent, była do przewidzenia oraz że w kolejnych miesiącach będzie ona rosła, ze względu na transfery społeczne wynikające z obietnic wyborczych. Dowodził, że inflację utrzymywały też decyzje polityków jeszcze z okresu tarcz antycovidowych.
- Krytyka związana z podwyższoną inflacją skupiała się na NBP, ale była chyba nadmierna. Natomiast zabieg retoryczny użyty przez prezesa, że inflacja jest już praktycznie nieodczuwalna jest zbyt daleko idący. W odbiorze obywateli jest inaczej – powiedział Piotr Palutkiewicz.
Dodał, że negatywny wpływ na utrzymywanie się inflacji miały i mają nadal programy mieszkaniowe, polegające na dopłatach do kredytów, które spowodowały kilkudziesięcioprocentowe podwyżki cen mieszkań w dużych miastach.
Ekonomiści zgodnie stwierdzili też, że spodziewali się inflacji bazowej na poziomie zbliżonym do 7 procent oraz to, że jest ona wyższa od inflacji konsumenckiej. Wskazuje to, że na mówienie jakobyśmy mieli pożegnać się z inflacją, jest jeszcze zdecydowanie przedwczesne.
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
REKLAMA
PR24/Anna Grabowska/SW
REKLAMA