Amber Gold. "Nie przypominam sobie, abym paraliżował prace pionu operacyjnego ABW" Komisja śledcza ds. Amber Gold. Konfrontacja świadków

- Nie przypominam sobie, abym paraliżował prace pionu operacyjnego gdańskiej ABW. Uważam, że była duża swoboda w pracy wydziału operacyjnego - zapewniał b. wiceszef gdańskiej ABW Jarosław Dąbrowski podczas czwartkowej konfrontacji z kolejnym funkcjonariuszem gdańskiej ABW. Polskie Radiu 24 transmitowało posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold.

2018-03-22, 15:00

Amber Gold. "Nie przypominam sobie, abym paraliżował prace pionu operacyjnego ABW" Komisja śledcza ds. Amber Gold. Konfrontacja świadków

Posłuchaj

22.03.18 Konfrontacja świadków przed komisją Amber Gold godz. 12.00 - 13.00
+
Dodaj do playlisty

W czwartek po południu odbyła się druga tego dnia konfrontacja zeznań b. zastępcy dyrektora gdańskiej ABW i kolejnego funkcjonariusza tamtejszej delegatury, zastępcy naczelnika pionu operacyjnego w czasie sprawy Amber Gold.

Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała czy świadek, jako zastępca naczelnika pionu operacyjnego, oraz czy naczelnik tego wydziału, mieli pełną swobodę działania ws. Amber Gold.
- Nie mieliśmy. Wszystkie instrukcje otrzymywałem od zastępcy dyrektora, jeśli chodzi o priorytety i kolejność wykonywania czynności - odpowiedział funkcjonariusz.

"Panowała duża swoboda w pracy wydziału operacyjnego"

W reakcji na to stwierdzenie Dąbrowski powiedział, że "była duża swoboda w pracy wydziału operacyjnego". - Nie wykluczam, że wydawałem polecenia (...) natomiast nie mogę się zgodzić ze stanowiskiem, że funkcjonariusz operacyjny nie mógł realizować planu czynności operacyjnych bez zgody dyrektora - dodał Dąbrowski.
Wassermann pytała dalej funkcjonariusza ABW, "czy fakt tego, że nie mogliście wyjaśnić całościowo sprawy (...) wynikał z tego, iż nie mieliście żadnej decyzyjności w tej sprawie i nie wolno wam było zrobić niczego bez zgody siedzącego tu dyrektora Dąbrowskiego?". - Dokładnie tak - odparł funkcjonariusz.
- Nie przypominam sobie żeby była taka sytuacja, żebym ja paraliżował prace wydziału operacyjnego - oświadczył z kolei Dąbrowski.

Dodał jednocześnie, że "efekty na głównych kierunkach prowadzenia postępowania były nienajlepsze". - Do mojej roli należało skupienie największych środków na tych głównych kierunkach śledztwa. Nie podejmowałem żadnych decyzji paraliżujących pracę wydziału operacyjnego - powtórzył b. wiceszef delegatury.

Funkcjonariusz delegatury zeznał z kolei, że w trakcie ich pracy Dąbrowski nie zgłaszał zastrzeżeń do tego, jak wykonywana jest ich praca ws. Amber Gold.

REKLAMA

Wassermann pytała też świadków o kwestię zakazu pogłębiania informacji związanych z wątkami pobocznymi sprawy Amber Gold, pod groźbą zarzutów o utrudnianie śledztwa.
- Bezpośrednio takiego rozkazu nie dostałem, natomiast płynęło to z ust naczelnika - odparł funkcjonariusz ABW.
- Czy naczelnik powiedział, że to się stosuje do pana również, czy on dostał taki zakaz, pod takim rygorem? - dopytywała szefowa komisji. - To się stosuje do wszystkich. Byłem jego podwładnym i funkcjonariusze również - odpowiedział świadek. Z kolei Dąbrowski po raz kolejny zapewniał, że nie przekazywał takiego zakazu.


Wsparcie było niewystarczające
Świadkowie byli też pytani o sprawę wsparcia gdańskiej delegatury ze strony centrali ABW lub innych delegatur. Podczas zeznań składanych przed miesiącem przed komisją funkcjonariusze Agencji wskazywali, że takie wsparcie, jeśli chodzi m.in. o przekazywanie informacji było niewystarczające.
- Dyrektorowi (gdańskiej delegatury) problemy były znane - mówił funkcjonariusz.
Z kolei Dąbrowski zeznał, że omawiał takie sytuacje, ale nie były to wielkie problemy. - Funkcjonariusze byli w pewnym momencie bardzo zawiedzeni, ponieważ dowiedzieli się, że centrala prowadzi pewne działania operacyjne na terenie Gdańska. To ich najbardziej zabolało, że o tym nie wiedzieli. Może z tego jest cały ten problem - stwierdził b. wiceszef gdańskiej delegatury.
- To jest bardzo kiepskie tłumaczenie. To nie jest argument, który miałby wytworzyć taką sytuacje, o której mówimy - ocenił funkcjonariusz.

Świadek zeznał, że nie pamięta

Podczas ubiegłotygodniowego przesłuchania szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała Dąbrowskiego o zeznania przed komisją funkcjonariuszy ABW, którzy wskazywali, że to właśnie on, razem z dyrektorem gdańskiej ABW Adamem Gruszką ustalili, że Agencja nie będzie "aktywnie, operacyjnie" zajmować się sprawą Amber Gold.

Dąbrowski zeznał, że nie pamięta tych okoliczności, ale "zapewne była jakaś dyskusja, przedstawiane były argumenty i została wypracowana decyzja". Wassermann dopytywała, czy któryś z podległych Dąbrowskiemu oficerów był wzywany do Warszawy, aby wyjaśnić, dlaczego przez dziewięć miesięcy gdańska ABW nie zajmowała się sprawą Amber Gold. "Ja nie byłem o tym informowany" - powiedział świadek.

REKLAMA

Po tym fragmencie zeznań Wassermann wystąpiła z wnioskiem o przeprowadzenie konfrontacji pomiędzy Dąbrowskim oraz naczelnikiem i funkcjonariuszem operacyjnym ABW, który prowadził sprawę Amber Gold. Uzasadniła, że występują rozbieżności w zeznaniach świadków.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce, a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. Firma ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej Amber Gold oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

PAP/IAR/tb/

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej