"Powstanie byłoby do wygrania, gdybyśmy mieli dobrych dowódców"

- My nie mieliśmy dowódców. Oni wieczorem 1 sierpnia chcieli się wydostać z Warszawy, bo nie było czym walczyć - opowiadał w Polskim Radiu 24 o swoich doświadczeniach z Powstania Warszawskiego jego uczestnik, Zdzisław Tadeusz Grontkowski ps. Ryś.

2019-08-01, 15:06

"Powstanie byłoby do wygrania, gdybyśmy mieli dobrych dowódców"
Powstańcy Warszawscy na obchodach 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Foto: PAP/Radek Pietruszka

Posłuchaj

1.08.2019 Zdzisław Grontkowski ps. Ryś o swoich przeżyciach z Powstania Warszawskiego
+
Dodaj do playlisty

- Gdy wybuchło powstanie, miałem równo 20 lat. Mieszkałem i pracowałem w Wiedniu, przez rok byłem w Niemczech, uciekłem z trzech fabryk. Kolega zadzwonił do mnie i powiedział: "przyjeżdżaj do mnie jak najszybciej stary, bo się szykuje rozróba". Powiedziałem, że nie będę się wygłupiał i przyjadę legalnie - opowiadał Zdzisław Tadeusz Grontkowski zapytany o to w jakich okolicznościach trafił do walki w Powstaniu.

- Znalazłem się w Warszawie, bo dałem lekarzowi w prezencie kilogram tytoniu, a on w zamian napisał mi zaświadczenie, że jestem umierający i muszę natychmiast jechać do domu. Jechałem potem luksusowym pociągiem - dodał.

Powiązany Artykuł

Janina Jankowska ps. Jasia 1200 powstańcy IMG_7491 kopia.jpg
Janina Jankowska, ps. "Jasia": czas okupacji był koszmarny pod każdym względem

"Z siekierą na czołg"

Pierwszym zadaniem Grontkowskiego było zdobycie akademika na placu Narutowicza. - Miałem swoją sekcję i wziąłem ze sobą chłopaków, bo dostaliśmy przydział na Ochotę. Byliśmy tam i walczyliśmy. Były tam dwa zgrupowania przy ul. Kaliskiej i Wawelskiej. Walczyłem tam do samego końca. Ja się w ogóle nie bałem, jak były bombardowania to zasypiałem. Dostaliśmy siekiery i butelki z benzyną. Niemcy mieli wówczas "Pantery", najlepsze czołgi, no to gdzie iść z siekierą na czołg - mówił Powstaniec.

Później "Ryś" trafił do warszawskich kanałów. Opowiedział on w szczegółach jak wyglądały te przeprawy. - W kanałach spędziłem okrągły tydzień. Duży kanał to tzw. "burzowiec", gdzie można się wyprostować, a ja byłem w kanale o wysokości 1,10 m, gdzie nauczyłem się chodzić po kanale jak garbus - wspominał.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

Jan Pietrzak 1200.jpg
Jan Pietrzak: sens Powstaniu Warszawskiemu nadali jego uczestnicy

"O kanale nie zapomnę"

- Na Wawelskiej podzieliliśmy się na dwie grupy. Trudno było wejść do kanałów, bo wszędzie był ostrzał z CKM-ów. Poradziłem naszemu dowódcy, żeby zrobić podkop i dostać się dołem do kanału. Tak zrobiliśmy i dostaliśmy się do kanału. Potem Powstańcy szukali wyjścia, a mój dowódca trafił na wyjście tuż przed niemieckim bunkrem

Jak zaznaczył gość Polskiego Radia 24, warunki w tamtym okresie były niezwykle dramatyczne. - Nie było nic do jedzenia. Przez 7 dni piłem wodę z rynsztoka. Nic więcej nie było. Powstanie było straszne, o kanale nie zapomnę nigdy w życiu - podsumował Zdzisław Grontkowski.

Rozmawiał Tadeusz Płużański.

Polskie Radio 24/pkr

------------------------------------

Data emisji: 1.08.2019

Godzina emisji: 14.12

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej