Historyk: w donosach TW Bolka były dziesiątki nazwisk robotników
- W doniesieniach TW Bolka pojawiają się dziesiątki nazwisk różnych robotników. Przede wszystkim stoczniowców. Znajduje się w nich sporo informacji przydatnych dla Służby Bezpieczeństwa, na przykład o tym, że jakiś robotnik miał jechać gdzieś z ulotkami – powiedział w Polskim Radiu 24 historyk Piotr Gontarczyk.
2019-03-31, 10:21
Posłuchaj
Lech Wałęsa jest dziś postacią kontrowersyjną - zdania na jego temat wśród historyków są podzielone. Jedni podkreślają, że to bohater "Solidarności", który w znaczący sposób przyczynił się do zakończenia komunizmu w Polsce. Inni z kolei akcentują w jego życiorysie motyw współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa.
- Lech Wałęsa był zwykłym robotnikiem, elektrykiem. Pochodził z małej miejscowości, gdzie skończył szkołę zawodową. W poszukiwaniu pracy i lepszego życia w pewnym momencie pojechał do Trójmiasta i znalazł pracę w stoczni, w której potem zrobił ogromną karierę. To się działo w latach 60., jeszcze przed grudniem 1970 roku, kiedy strzelano do robotników na wybrzeżu – powiedział Piotr Gontarczyk.
Podkreślił, że o wcześniejszej działalności byłego prezydetna RP niewiele wiadomo. - Dopiero kiedy został pozyskany do współpracy przez Służbę Bezpieczeństwa, gromadzono na jego temat dokumenty. Wszystko wskazuje na to, że zawsze był człowiekiem posiadającym pewną charyzmę i zdolności przywódcze. Był swego rodzaju demagogiem, który zdobywał poklask u wielu robotników. Między innymi to było przyczyną jego wejścia do komitetu strajkowego w 1970 roku. Miał wówczas 24 lata – zaznaczył historyk.
Gość PR24 przypomniał, że w tamtym czasie wojsko i policja spacyfikowały protesty robotnicze na wybrzeżu. - Doszło również do masakry robotników. Wówczas Służba Bezpieczeństwa podjęła bardzo szerokie działania na różnej płaszczyźnie. Wśród nich było rozpracowywanie zakładów pracy, w których odbywały się strajki. Przystąpiono do dosyć brutalnej próby budowania agentury, pozyskiwania tajnych współpracowników, używając do tego szantażu i przemocy oraz innych brutalnych metod. Jedną z osób, którą się wtedy zainteresowano był z oczywistych względów Lech Wałęsa – powiedział Piotr Gontarczyk.
REKLAMA
Jak dodał, wówczas robotnicy byli mocno przestraszeni. - Lech Wałęsa był regularnie wzywany na przesłuchania. Jeden z funkcjonariuszy pozyskał go do współpracy. Wydaje się, że wykorzystał chęć Wałęsy do tego, żeby jakoś rozładowywać nastroje w stoczni, żeby przeciwdziałać oporowi czy próbom organizowania jakichś mocnych protestów - aby nie odbyła się kolejna pacyfikacja. To był ten motyw, dzięki któremu doszło do nawiązania współpracy – zaznaczył gość PR24.
Więcej w całej audycji.
Rozmawiał Robert Tekieli.
Polskie Radio 24/bartos
REKLAMA
--------------------------
Data emisji: 31.03.2019
Godzina emisji 8.35
REKLAMA