Rząd zaplanował podwyżki. Kto i ile dostanie?
Rząd w budżecie na 2018 rok zaplanował podwyżki. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że nie tylko budżetówka może liczyć na podwyżki.
2017-08-28, 10:50
Posłuchaj
5 proc. podwyżki dla nauczycieli. Dodatkowe pieniądze dla strażaków, żołnierzy, ratowników i policjantów. Oni zyskają najwięcej w 2018 roku - pisze w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna".
Wicepremier M. Morawiecki o podwyżkach dla nauczycieli
Wicepremier Mateusz Morawiecki potwierdził, że w najbliższych latach przewidziane są środki na podwyżki dla nauczycieli. Minister rozwoju i finansów powiedział, że pomiędzy resortem edukacji i finansów odbyły się już rozmowy na ten temat.
Podwyżki dla nauczycieli przez trzy lata
Mateusz Morawiecki powiedział, że podwyżki będą trzykrotne: w roku 2018, 2019 i 2020. Dodał, że środki na ten cel są już zabezpieczone w przyszłorocznym budżecie.
Mateusz Morawiecki mówił, że zostaną również przeznaczone większe pieniądze na modernizację służb mundurowych. Wicepremier dodał, że podwyżki te są możliwe między innymi dzięki uszczelnieniu ściągalności podatku VAT.
REKLAMA
Ruch przed wyborami
Projekt budżetu na przyszły rok, do którego dotarł "DGP", tylko potwierdza, jak pisze gazeta, że zaczyna się wyborczy maraton. Wzrost wydatków dotyczy dużych grup elektoratu, których głosy będą cenne nie tylko w przyszłorocznej kampanii samorządowej, ale także parlamentarnej i prezydenckiej.
Więcej pieniędzy na pewno trafi do portfeli nauczycieli. Projekt zakłada, że od 1 września 2018 r., czyli kilka dni przed wyborami, otrzymają oni 5-procentową podwyżkę. Minister edukacji Anna Zalewska zapewnia, że ciągu trzech lat nauczycielskie pensje wzrosną w sumie o 15 proc.
Jednocześnie, jak pisze "DGP", rząd zamierza wywiązać się z porozumienia zawartego z pielęgniarkami i ratownikami medycznymi. Ich pensje podskoczą o 400 zł. Na wyższe pensje mogą liczyć również Służba Więzienna, Policja, Straż Graniczna, BOR i Straż Pożarna. Więcej pieniędzy trafi też do prokuratorów i sędziów.
Powtórzy się scenariusz węgierski?
Choć nie tylko te grupy zawodowe mogą liczyć na podwyżki. Ekonomiści wskazują, że może się powtórzyć scenariusz z Węgier - pisze w poniedziałek "Rzeczpospolita". Tam płace rosną o kilkanaście procent w skali roku, kilkakrotnie szybciej niż w Polsce.
Obniżka wieku emerytalnego, wyhamowanie napływu Ukraińców i utrzymanie szybkiego wzrostu gospodarczego odbije się na rynku pracy. Wzrost zarobków może wkrótce wyraźnie przyspieszyć.
Część ekonomistów wskazuje, że żądania płacowe nad Wisłą ograniczył nieco program Rodzina 500 plus, który poprawił stan portfeli Polaków. Ale to już, jak zauważa "Rz", skonsumowany posiłek. Teraz znów apetytu rosną.
Ekonomiści wskazują, że może się powtórzyć scenariusz z Węgier. Tam płace rosną o kilkanaście procent w skali roku, kilkakrotnie szybciej niż w Polsce. To w dużej mierze skutek znaczącej podwyżki pensji minimalnej z początku roku, a także podwyżek wynagrodzeń w sektorze publicznym. Przede wszystkim jednak nad Balatonem ujawniają się - podobnie jak w Polsce - wyraźne skutki niedoboru pracowników wynikające ze starzenia się ludności.
Zarabiamy coraz więcej, ale…
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lipcu było wyższe o 4,9 proc. w ujęciu rocznym i wyniosło 4501,52 zł. Choć jak w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP, wzrost płac na tym poziomie byłby zadowalający, ale w warunkach, jakie mieliśmy w gospodarce w zeszłym roku.
REKLAMA
- Tylko, że w ubiegłym roku mieliśmy deflację, a teraz inflację na poziomie 1,7 proc. To sprawia, że realnie ten wzrost wynagrodzeń utrzymuje się na poziomie ok. 3 proc., słabszym niż w ubiegłym roku – podkreśla Łukasz Kozłowski.
Jak zauważa w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia ekonomista, wzrost plac wciąż nie zareagował w pełni na inflację, z którą mamy do czynienia w polskiej gospodarce.
- Będziemy musieli jeszcze poczekać, przynajmniej kilka miesięcy na to, by rynek w pełni dostosował się do tej sytuacji, w której ceny zaczynają rosnąć, co również jest dodatkowym czynnikiem, który sprawia, że narasta presja na wzrost wynagrodzeń – mówi ekspert.
IAR/PAP, Anna Borys
REKLAMA
REKLAMA