Minister finansów Mateusz Szczurek: podatek PIT będzie wynosił od 10 do 39,5 proc. w zależności od dochodów

Jednolity podatek PIT, który ma w sobie zawierać dotychczasowe składki ZUS i NFZ, ma wynosić w zależności od dochodów od 10 do 39,5 proc. - powiedział PAP po sobotniej konwencji programowej PO minister finansów Mateusz Szczurek. Zmiany miałyby obowiązywać od 2017 lub 2018 r.

2015-09-14, 07:33

Minister finansów Mateusz Szczurek: podatek PIT będzie wynosił od 10 do 39,5 proc. w zależności od dochodów
Mateusz Szczurek pełnił funkcję ministra finansów w okresie, w którym powstała notatka dotycząca wyłudzeń podatku VAT.Foto: Katarzyna Czerwińska (Senat Rzeczypospolitej Polskiej)/CC BY-SA 3.0 pl/Wikimedia Commons

Jak powiedział PAP minister finansów, nowy, jednolity podatek ma być obliczany od dochodu na głowę w rodzinie. Najniższa stawka tego podatku - 10 proc. - będzie obowiązywać dla osób najgorzej zarabiających i płynnie rosnąć do 39,5 proc. dla najlepiej zarabiających.

Koniec ze składkami

- Ani pracownik, ani pracodawca nie będą już odprowadzali składek na ubezpieczenia społeczne ani zdrowotne. Jedynym, bardziej logicznym i sprawiedliwym podatkiem będzie jednolity podatek dochodowy. Nie naruszamy w żaden sposób systemu emerytalnego, należne wpłaty do ZUS będą finansowane bezpośrednio z budżetu państwa - powiedział minister finansów.
Stawka podatku, która - jak mówił Szczurek - "jest nieporównywalna z dzisiejszym PIT", zawierać ma w sobie wszystkie dotychczasowe składki, w tym ZUS i NFZ.

Podatek od 10 proc.

- Na początku tej skali - dla najmniej zarabiających - będzie ona wynosić 10 proc. i będzie rosnąć wraz z dochodem na osobę w rodzinie do 39,5 proc., co i tak jest mniejszym obciążeniem niż dziś, gdy na etacie płacimy podatków i składek - powyżej 40 proc. - wyjaśnił Szczurek po sobotniej konwencji PO, na której propozycję tę przedstawiła premier Ewa Kopacz.
Według Szczurka 10-procentowy podatek dotyczyłby najuboższych, taką stawkę zapłaciłaby m.in. rodzina z dwójką dzieci utrzymująca się z jednej pensji równej płacy minimalnej.
Jak poinformował minister, szacunkowe koszty nowego systemu to około 10,2 mld zł.
Jak dodał, w propozycji tej chodzi o aktywizację zawodową osób zarabiających najmniej, lub wyrwanie ich z szarej strefy, bo w myśl zapowiadanych zmian "obciążenia podatkowe będą dla nich bardzo niskie, niższe niż dziś, czy w przypadku wprowadzenia kwoty wolnej od podatku, ponieważ często te osoby płacą bardzo mały PIT".
- To jest właśnie największy problem polskiego systemu podatkowego. Możemy wprowadzać różne ulgi, zwolnienia od podatków itp., ale te ponad 30 proc. (składki do ZUS i NFZ), zawsze jest do zapłacenia, niezależnie ile się zarabia. Ten problem likwidujemy. Innym ważnym problemem jest wysokie obciążenie składkowe osób, które dopiero wchodzą na rynek pracy. Dla wielu stanowi to barierę - powiedział minister finansów.

J. Rostowski: 10-proc. PIT tylko przy dochodzie minimalnym. Podatek będzie progresywny

REKLAMA

TVN24/x-news

Korzyści dla najuboższych

Nowy system ma przynieść najwięcej korzyści finansowych osobom najgorzej zarabiającym. Im dochody wyższe, tym korzyść byłaby mniejsza, a przy pewnym poziomie zarobków nie byłoby jej wcale. - Ta rewolucyjna zmiana przekłada się na ogromny wzrost dochodów do dyspozycji dla najgorzej zarabiających, a ze strony pracodawcy na spadek kosztów pracy - powiedział minister.
Korzyścią dla rodzin ma być to, że podstawą opodatkowania byłby dochód na osobę w rodzinie. Im większa rodzina, tym niższy dochód na osobę i - co za tym idzie - niższa efektywna stawka podatkowa. Z drugiej strony - jak zapowiedział - zlikwidowane miałyby być wszystkie ulgi, nie byłoby również kwoty wolnej od podatku.

Minister podkreślił, że teraz 18 proc. najgorzej zarabiających w ogóle nie płaci podatku w związku z istnieniem kwoty wolnej od podatku, ale ich przychód pozostaje obciążony składkami. Zmiana systemu odprowadzania składek ma być narzędziem, aby zwiększyć przychód tej grupie ludzi. Według szacunków Szczurka dla małżeństwa z dwójką dzieci, w którym jedna osoba zarabia płacę minimalną nowy system przyniósłby korzyść wynoszącą 5 tys. zł rocznie. Zysk zmniejsza się wraz ze wzrostem dochodów. W tej samej rodzinie przy zarobkach jednej osoby na poziomie przeciętnej płacy korzyść wyniosłaby ok. 4 tys. zł rocznie. W niektórych typach rodzin i przy dostatecznie wysokich przychodach zysku nie ma już w ogóle. - To jest też powód, dla którego ten system kosztuje mniej niż po prostu jakieś duże zwiększenie kwoty wolnej od podatku - zaznaczył minister.

System ma być prostrzy

Inną z korzyści ma być uproszczenie całego systemu płacenia podatków i składek. - Już nie trzeba przelewać zaliczek do Urzędu Skarbowego, do ZUS itd. Zrobimy jedną agencję płatniczą, która je łączy. To stworzy dodatkowe możliwości: gdyby ktoś chciał zatrudnić opiekunkę, sprzątacza, czy stroiciela fortepianów, to wszystko, co będzie potrzebne to jeden sms, albo jeden wpis w aplikacji w telefonie komórkowym z numerem PESEL i kwotą netto - wyjaśniał szef resortu finansów. Po takim zgłoszeniu osoba prywatna, jako pracodawca otrzymałaby informację o tym, że ma przelać 10 proc. zaliczki na podatek, a osoba, którą zgłosiła, byłaby legalnie zatrudniona.
- Tym samym jesteśmy w stanie z powrotem wprowadzić na rynek pracy niemal wszystkich tych, którzy dziś pracują na szaro, czy na czarno - przekonywał minister. Jak zaznaczył przygotowanie zmian będzie wymagało przebudowania administracji podatkowej, nowego systemu informatycznego, a także przełamania dotychczasowych przyzwyczajeń podatników.
Zapytany o spodziewany termin wejścia w życie proponowanych zmian podatkowych, odpowiedział: - Mówimy o ogromnych zmianach zarówno na poziomie administracji jak i samych płatników podatku. To jest perspektywa 1,5 do 2 lat. 2017 lub 2018 r. to realne terminy, w których ta zmiana, a raczej rewolucja podatkowa mogłaby wchodzić w życie.
Wyjaśnił również, że na tym etapie jeszcze za wcześnie na dalsze szczegóły. - Proszę pamiętać, że nie mówimy jeszcze o projekcie ustawy. Przedstawiamy koncepcję i wstępnie szacunki kosztów, ale na szczegóły poczekajmy aż powstanie ustawa - dodaje.

REKLAMA

PAP, abo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej