ASF znów atakuje. Rolnicy zaczną hodować owce?
Ministerstwo Rolnictwo proponuje, żeby na Podlasie wróciła hodowla owiec. Byłaby to jakaś szansa dla rolników, którzy ze względu na afrykański pomór świń rezygnują z produkcji trzody chlewnej.
2016-08-02, 20:55
Posłuchaj
Jeszcze w latach 80-tych ubiegłego wieku w Polsce hodowano ponad 5 mln owiec. Obecnie jest ich 200 tysięcy, bo trzeba było przebudować pogłowie.
- Kiedyś były owce zarówno wełniste jak i mięsne. Ze względu na popyt użytkowanie jest nastawione na kierunek mięsny i eksport żywca i mięsna głównie do Włoch. Obecnie też dużą część wysyłamy do Holandii. Można liczyć też na kraje muzułmańskie, głównie Liban i Turcję. Wynika to z faktu, że Unia Europejska wysyła do Turcji i Libanu żywe owce i mięso. Jest to eksport bardzo mały, bo około 20 tysięcy ton w skali całej Unii - mówi Danuta Zawadzka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Duże koszty hodowli
Hodowla owiec może nie jest trudna, ale jest kosztowna. Nie da się ich stłoczyć pod dachem, trzeba je wypasać na łąkach. Akurat na Podlasiu terenów zielonych nie brakuje i nizinna lokalna rasa mogłaby się tam udać.
- Szkoda, żeby te tereny nie zostały wykorzystane. Budynki też można zaadoptować na owczarnie. Owce nie wymagają wyjątkowych warunków. To jest dobra alternatywa. Hodowla owiec mięsnych może być opłacane, na wełnę zaś nie ma zbytu - zauważa Jan Antoł hodowca z Podhala, prezes Polskiego Związku Owczarskiego.
Efekt skali
To powinna być towarowa hodowla, inaczej się nie opłaci - dodaje Jan Antoł
- Myślę, że trzeba mieć maciorek kilkadziesiąt, nawet ponad 100. Mała hodowla nie przyniesie dużego zysku. Ci gospodarze, którzy mieli chlewnie i opierali się na własnych paszach i własnym areale, czy mają szansę dzierżawy, byliby w stanie hodować owce. Hodowcy mają doświadczenia z krzyżowania z rasami mięsnymi. Sama owca nizinna bez krzyżowania z rasami mięsnymi nie da efektu towarowego – wyjaśnia ekspert.
Cena będzie kluczowa
REKLAMA
Również Danuta Zawadzka uważa inicjatywę Ministerstwa Rolnictwa za bardzo cenną, choć nie bez zastrzeżeń.
- Rynek zdecyduje, czy ten chów się rozwinie na szerszą skalę. Na razie ceny baraniny są niższe niż w ubiegłym roku, więc sytuacja jest trudna – wyjaśnia specjalistka.
Popyt na baraninę - mówi Danuta Zawadzka - jest nieduży nie tylko dlatego, że nie ma tradycji jej spożywania w Polsce. Baranina jest jednym z najdroższych mięs na całym świecie.
W Polsce zjadamy średnio między 20 a 30 dekagramów baraniny na jednego mieszkańca. Średnia unijna wynosi około 2 kg na jednego mieszkańca rocznie.
Aleksandra Tycner, abo
REKLAMA
REKLAMA