Powraca sprawa "dieselgate". Volkswagen po raz pierwszy przed polskim sądem

Powraca głośna sprawa "dieselgate", czyli afery z instalowaniem przez Volkswagena w samochodach oprogramowania, fałszującego wyniki emisji spalin z układu wydechowego. Warszawski sąd okręgowy za dwa tygodnie ogłosi decyzję w sprawie odszkodowań za wadliwe silniki w samochodach marki Volkswagen.

2017-11-13, 17:52

Powraca sprawa "dieselgate". Volkswagen po raz pierwszy przed polskim sądem
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Shutterstock

Posłuchaj

Radca prawny Krzysztof Głogowski, pełnomocnik grupy 54 osób występującej przeciwko Volkswagenowi mówił, że jego klienci czują się oszukani (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Chodzi o zgodę na rozstrzyganie w polskim sądzie pozwu zbiorowego wobec niemieckiego koncernu samochodowego. Dziś przed sądem przez cztery godziny adwokaci poszkodowanych i reprezentanci producenta samochodów spierali się w tej sprawie.

Radca prawny Krzysztof Głogowski, pełnomocnik grupy 54 osób występującej przeciwko Volkswagenowi mówił, że jego klienci czują się oszukani. Zakupili samochody, które jak później się okazało, mają sztucznie zaniżone wyniki testów emisji spalin. Podkreśla, że silniki w tych samochodach są wadliwe i emitują do atmosfery znacznie więcej tlenku azotu niż to przewidują europejskie normy.

Pełnomocnik Volkswagena Marcin Radwan-Röhrenschef mówił w mowie końcowej, że nie ma podstaw do rozpatrywania pozwu przed polskim sądem. Podkreślił, że na postawie złożonego pozwu nie można przyjąć odpowiedzialności za wyrządzenie tak zdefiniowanej szkody.

Roszczenia wynoszą 30 tysięcy od osoby

Roszczenia polskich nabywców samochodów Volkswagen wynoszą 30 tysięcy od osoby. Producent niemieckich samochodów tłumaczy się, że umożliwia swoim klientom bezpłatnie usunięcie wady oprogramowania silnika. Pozywający koncern odpowiadają, że po zmianie oprogramowania silnika na takie, które nie fałszuje danych o spalinach, samochody tracą na mocy i mają większe spalanie.

REKLAMA

W aferze spalinowej zwanej też Dieselgate niemiecki koncern wypłacił rekompensaty obywatelom tylko niektórych krajów. Koncern zmierza do kierowania pozwów do niemieckich sądów, w których nie ma procedury pozwów zbiorowych.

Dieselgate, czyli afera Volkswagena

Afera wyszła na jaw w 2015 roku, choć o tym, że koncerny mogą zafałszowywać testy w celu spełnienia rygorystycznych norm środowiskowych mówiło się od kilku lat. Nieprawidłowości w przypadku aut niemieckiej firmy udało się wykryć dzięki badaniom, prowadzonym zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych.

Zainstalowane w autach oprogramowanie było zdolne wykryć, że rozpoczyna się laboratoryjny test poziomu emisji spalin. Wówczas aktywowany był system, który automatycznie ograniczał ilość szkodliwych substancji, które trafiały do środowiska. Podczas zwykłej jazdy te ograniczenia nie występowały i właśnie między innymi dzięki temu badacze zorientowali się, że Volkswagen stosuje nieuczciwe praktyki.

Według szacunków, oprogramowanie modyfikujące poziomy emisji zainstalowano w ponad 11 milionach aut na całym świecie, wyprodukowanych między 2009 a 2015 rokiem. Sprawa dotyczy też innych marek koncernu, takich jak Porsche, Skoda czy Audi.

REKLAMA

Trzęsienie ziemi w Volkswagenie

Wybuch afery spowodował prawdziwe trzęsienie ziemi w grupie Volkswagen. Pod naciskiem medialnym do dymisji podał się szef koncernu Martin Winterkorn, zawieszonych zostało kilku dyrektorów. Równocześnie rozpoczęta została gigantyczna akcja wymiany wadliwych silników, na którą Volkswagen przeznaczył kilka miliardów dolarów. Konsekwencje wybuchu afery dla firmy były bolesne - w ciągu kilku dni wartość akcji koncernu spadła o jedną trzecią.

Jednocześnie sprawa "dieselgate" zapoczątkowała dyskusję na temat nieuczciwych praktyk producentów samochodów, zwłaszcza, że odchylenia od norm emisji wykryto także u innych producentów.

Naczelna Redakcja Gospodarcza, IAR, md

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej