Dobry początek tygodnia na amerykańskiej giełdzie. Na Wall Street królowały wzrosty

Na Wall Street w poniedziałek kontynuacja solidnych wzrostów z ubiegłego tygodnia. Inwestorzy zastanawiają się, czy rynki akcje osiągnęły już najniższy poziom i mamy do czynienia z odbiciem. W centrum uwagi pozostają społeczne i gospodarcze skutki pandemii koronawirusa.

2020-03-31, 08:53

Dobry początek tygodnia na amerykańskiej giełdzie. Na Wall Street królowały wzrosty
Eksperci: na światowych rynkach szybko rośnie awersja do ryzyka.Foto: orhan akkurt/ Shutterstock

Dow Jones Industrial na zamknięciu zyskał 691 pkt, czyli 3,19 proc. i wyniósł 22.327,48 pkt. S&P 500 wzrósł o 85 pkt, czyli 3,35 proc. i wyniósł 2.626,65 pkt.
Nasdaq Comp. poszedł w górę 272 punktów, czyli 3,62 proc., do 7.774,15 pkt.

W poniedziałek rósł zwłaszcza sektor ochrony zdrowia, w tym akcje Johnson & Johnson, które zyskiwały kilka proc., gdyż firma planuje rozpocząć najpóźniej do września badania kliniczne I fazy szczepionki na koronawirusa COVID-19. W górę szły też m.in. McKesson o 9 proc. i Universal Health 6 proc.

Zyskiwał też sektor IT - Intel i Microsoft rosły po kilka proc. Rosły też papiery m.in. Alphabet i Amazona.

Lepsze nastroje, ale niepokój pozostaje

Pomimo poprawy nastrojów na giełdach, a także przedstawienia przez szereg rządów i banków centralnych na świecie hojnych programów wsparcia gospodarek w obliczu skutków pandemii koronawirusa, inwestorzy obawiają się, że działania podejmowane przez rządy i banki centralne będą niewystarczające.

REKLAMA

Rozgrywki z koronawirusem w tle

Prezydent Donald Trump mówił w ubiegłym tygodniu, że ma nadzieję, iż Stany Zjednoczone "otworzą się" przed Wielkanocą. Deklaracja ta spotkała się z krytyką ekspertów medycznych, ostrzegających, że taki scenariusz przyczyniłby się do rozprzestrzenienia się epidemii. Trump ocenił w niedzielę, że prawdopodobnie na Wielkanoc przypadnie w USA szczyt umieralności na koronawirusa. Wyraził przy tym nadzieję, że po tej dacie uda się odwrócić trend. Łączną liczbę zgonów - bazując na prognozach ekspertów z Białego Domu - oszacował na od 100 do 200 tys. Zastrzegł, że gdyby nie działania jego administracji, to ofiar śmiertelnych epidemii mogłoby być nawet ponad 2 miliony.

Jeszcze przed miesiącem Donald Trump twierdził, że epidemia w USA jest pod kontrolą i porównywał koronawirusa do grypy. Spotyka go za to teraz ostra krytyka ze strony Demokratów. Przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi oceniła w niedzielę, że "jego początkowa negacja (epidemii) była śmiertelna".

PolskieRadio24.pl, PAP, md

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej