Nawet inteligentni ludzie wierzą w mity o koronawirusie

2020-04-13, 13:55

Nawet inteligentni ludzie wierzą w mity o koronawirusie
zdjęcie ilustracyjne. Foto: pixabay

Od studentów po polityków, wielu inteligentnych ludzi uwierzyło w niebezpieczne kłamstwa na temat koronawirusa. Dlaczego? Jak uchronić się przed dezinformacją?  To jest smutna prawda, ale każdy kryzys zdrowotny generuje własną pandemię dezinformacji – podkreśla BBC.  

W latach 80., 90. i 2000. obserwowaliśmy rozprzestrzenianie się niebezpiecznych kłamstw na temat AIDS – od przekonania, że ​​wirus HIV został stworzony przez rządowe laboratorium, po pomysł, że testy HIV są niewiarygodne, a nawet spektakularnie nieuzasadnioną teorię, że może być leczony mlekiem kozim. Twierdzenia te zwiększyły ryzykowne zachowanie i zaostrzyły kryzys.


Powiązany Artykuł

WOT koronawirus free 1200.jpg
Epidemia koronawirusa. Psycholodzy sprawdzili, czego boją się Polacy

Teraz widzimy nową falę fałszywych wiadomości – tym razem wokół pandemii koronawirusa. Od Facebooka po WhatsApp, często rozpowszechniane dezinformacje obejmują wszystko – od tego, co spowodowało wybuch choroby, po to, jak można zapobiec zachorowaniu.

 

 

Wymysły trzymają się całkiem dobrze

W najgorszym przypadku wymyślone teorie mogą stać się bardzo niebezpieczne – niedawno opublikowano raport z jednej z prowincji w Iranie, i okazało się, że więcej osób zmarło tam na skutek picia spirytusu, wierząc że może on chronić przed Covid-19, niż od samego wirusa. Ale nawet pozornie nieszkodliwe pomysły mogą wywołać fałszywe poczucie bezpieczeństwa, zniechęcając do przestrzegania wytycznych rządowych i podważając zaufanie do urzędników i organizacji zdrowia.


Powiązany Artykuł

senior samotność izolacja osoba starsza kobieta 1200.jpg
Koronawirus. Jak sobie poradzić z zamknięciem w czterech ścianach?

Istnieją dowody, że różne wymysły trzymają się całkiem dobrze. Na przykład w sondażu YouGov i The Economist z marca 2020 r. stwierdzono, że 13 proc. Amerykanów uważa, że ​​kryzys związany z Covid-19 jest mistyfikacją, jednocześnie aż 49 proc. uważa, że ​​epidemia może być spowodowana przez człowieka. I choć można podejrzewać, że inteligencja lub wyższe wykształcenie pomagają odróżnić fikcję od faktów, łatwo jest znaleźć przykłady wielu wykształconych ludzi, którzy wierzą i powielają fałszywe informacje.

 

Gdy myśli płyną gładko...

Informacjami jesteśmy bombardowani przez cały dzień, dlatego często musimy polegać na naszej intuicji, aby zdecydować, czy coś jest wiarygodne. BBC Future opisywał niedawno, jak dostawcy fałszywych wiadomości mogą sprawić, że ich wiadomość stanie się "prawdziwa". Wystarczy kilka prostych sztuczek, które spowodują ograniczenie naszej umiejętności krytycznego myślenia, na przykład sprawdzania wiarygodności źródła. Jak ujęli to autorzy jednego artykułu: Gdy myśli płyną gładko Gdy myśli płyną gładko, ludzie kiwają głowami".

Na przykład Eryn Newman z Australian National University wykazał, że prosta obecność obrazu obok informacji zwiększa nasze zaufanie do jego wiarygodności – nawet, jeśli jest on tylko luźno powiązany z tematem.

Dezinformacja wspiera się także językiem opisowym lub przytaczaniem historii osobistych. Będzie także zawierała znaczącą liczbę znanych faktów lub liczb – takich jak nazwa uznanego gremium medycznego – aby kłamstwo stało się przekonujące.

 

Ważniejsze od prawdy są polubienia

Te sztuczki od dawna znane są propagandystom i handlarzom dezinformacji, ale dzisiejsze media społecznościowe generują dodatkowo i wykorzystują naszą naiwną wiarę w prawdziwość informacji. Ostatnie badania wskazują, że wiele osób odruchowo udostępnia treści, nawet nie myśląc o ich wiarygodności.

Gordon Pennycook, badacz psychologii dezinformacji na kanadyjskim Uniwersytecie Regina, poprosił uczestników o zapoznanie się z mieszanką prawdziwych i fałszywych przekazów o wybuchu koronawirusa.

Kiedy poprosił o ocenę wiarygodności, uczestnicy stwierdzili, że uwierzyli w fałszywe wiadomości (25 proc.), ale gdy zapytał czy podzielą się przekazem, około 35 proc. stwierdziło, że tak. Czyli przekłamaną informacje planowało przekazać dalej wiele osób mających świadomość, że to nieprawda.

 

 

– Sugeruje to, że ludzie dzielili się materiałami, o których mogliby wiedzieć, że są fałszywe, gdyby dobrze się nad tym zastanowili. Być może ich bardziej zastanawiali się, czy wypowiedź zyska polubienia i retweety, zamiast zastanawiać się nad jej wiarygodnością. Media społecznościowe nie zachęcają do prawdy – mówi Pennycook.

Oderwać się od emocji

Biorąc pod uwagę dbałość o prawdziwość przekazu – myśl, że "kiwamy głowami, gdy myśli płyną płynnie" – powinna wymuszać na organizacjach przekazujących informacje unikanie nadmiernej złożoności. Zamiast tego fakty powinny być przedstawiane tak prosto, jak to możliwe – najlepiej za pomocą obrazów i wykresów, które ułatwiają zrozumienie tematu.


Powiązany Artykuł

shutterstock koronawirus free 1200.jpg
Relacje społeczne w dobie pandemii koronawirusa. Socjolog: obserwujemy gwałtowną zmianę

Jeśli natomiast chodzi o nasze własne zachowania online, możemy spróbować oderwać się od emocji zawartych w treści i zastanowić się nad jej faktycznymi podstawami, zanim przekażemy ją dalej. Czy opiera się na pogłoskach czy twardych dowodach naukowych? Czy można znaleźć i zweryfikować oryginalne źródło? Jak to odnieść do zweryfikowanych już? To pytania, które powinniśmy zadać – zamiast myśleć o tym, czy post zacznie gromadzić polubienia.

 

 

PolskieRadio24.pl/IAR/PAP/BBC/DoS


 

Polecane

Wróć do strony głównej