Niemcy protestują, Amerykanie pozostają nieustępliwi. USA nie rezygnują z sankcji wobec Nord Streamu 2
Po tym, jak w poniedziałek amerykański Kongres przegłosował poprawkę nakładającą dodatkowe sankcje na firmy zamieszane w konstrukcję gazociągu Nord Stream 2, restrykcjami zajmie się Senat. Według ekspertów może to wykoleić rosyjsko-niemiecki projekt. Nie pomógł apel o porzucenie sankcji, jaki wystosował do USA szef jednej z komisji Bundestagu.
2020-07-23, 08:11
W ubiegłym tygodniu szef komisji ds. energii w Bundestagu Klaus Ernst z Lewicy wystosował do swoich kolegów w USA list otwarty, wzywający liderów amerykańskiego Kongresu do porzucenia planów dołączenia dodatkowych sankcji przeciwko projektowi Nord Stream 2 do ustawy budżetowej Pentagonu.
W liście, którego fragmenty opublikował niemiecki dziennik "Süddeutsche Zeitung" Ernst napisał, że liderzy Kongresu "jako wybrani przedstawiciele narodu amerykańskiego bez wątpienia sprzeciwiliby się wszelkim próbom ingerowania w wewnętrzne sprawy Teksasu, Wisconsin czy Pensylwanii". Dalej apelował: Europa z kolei oczekuje, że będziecie szanować decyzje podejmowane demokratycznie w Unii Europejskiej.
Jak podał niemiecki portal dw.com, Ernst domagał się nawet, by wezwać do MSZ amerykańskiego ambasadora i potępić plany sankcji jako "nieprzyjazny akt". Uważa także, że do działania powinna włączyć się Komisja Europejska.
Powiązany Artykuł
Ekspert: Amerykanie mogą zamrozić Nord Stream 2
Kongresmeni twardo przy swoim
Kongresmeni nie posłuchali apelów: w poniedziałek jednogłośnie przegłosowali poprawkę rozszerzającą dotychczasowe sankcje wobec projektu. Sankcje miałyby dotyczyć również gazociągu Turk Stream, łączącego Rosję i Turcję.
- Rosja stara się zbudować rurociąg Nord Stream 2, aby wywierać presję na naszych europejskich sojuszników i ich dostawy energii. Musimy zatrzymać wrogą strategię wpływu Putina - napisał na Twitterze jeden z autorów poprawki, republikanin Steve Womack.
W najbliższym czasie sprawą ma się zająć Senat, gdzie również pomysł sankcji ma poparcie polityków obydwu partii.
Na czym mają polegać sankcje?
Projekt nowych sankcji oznacza, że restrykcjami objęte mogą zostać firmy europejskie nie tylko bezpośrednio zaangażowane w budowę rurociągu - jak było to do tej pory - ale też np. firmy ubezpieczające statki używane do konstrukcji podwodnego gazociągu, porty je serwisujące i firmy wystawiające certyfikacje umożliwiające rozpoczęcie działania gazociągu.
Jeśli zgodnie z oczekiwaniami Senat przyjmie poprawki, będzie to kolejny już ruch ze strony Waszyngtonu wzmacniający presję na europejskich partnerów Gazpromu. W ubiegłym tygodniu Departament Stanu zapowiedział zniesienie zapisów chroniących przed obecnymi sankcjami firmy, które zainwestowały w projekt jeszcze przed wprowadzeniem restrykcji - chodzi o pięciu europejskich partnerów Gazpromu, którzy wyłożyli ok. połowy kosztów wartej 11 mld dol. inwestycji.
Ogłaszając zmiany, sekretarz stanu USA Mike Pompeo stwierdził, że pomaganie w "rosyjskich szkodliwych projektach wpływu nie będzie tolerowane" i polecił zaangażowanym firmom, by "wyszły, lub zmierzyły się z konsekwencjami".
Nord Stream 2 na ukończeniu
Budowa gazociągu - jej finał początkowo planowano na koniec 2019 r. - jest już w końcowej fazie, do ukończenia zostało mniej niż 10 proc. z liczącej ponad 1200 km rury. Budowa została wstrzymana po tym, gdy w rezultacie uchwalonych w grudniu sankcji USA z inicjatywy wycofała się firma Allseas.
Na początku lipca Dania wydała nowe pozwolenie na budowę rurociągu w jej części Bałtyku, wobec czego budowa może zostać wznowiona 3 sierpnia, choć z użyciem jedynie rosyjskich statków. Wejście w życie nowych sankcji może jednak znowu poważnie skomplikować projekt.
Rozgrywka na wysokim szczeblu
Zdaniem Wojciecha Jakóbika, analityka ds. energii i redaktora naczelnego portalu BiznesAlert.pl, projekt może jednak powstać nawet pomimo sankcji, choć wciąż "nie ma gwarancji, że będzie on pracował albo przynosił oczekiwane korzyści".
- Uderzenie w firmy budujące i ubezpieczające może opóźnić projekt i uniemożliwić dostawy, podobnie jak uderzenie w kredytobiorców i klientów - mówi PAP Jakóbik, choć zaznacza, że ostateczny rezultat rozgrywki trudno jest przewidzieć.
Jednak zdaniem Julii Friedlander, ekspert Atlantic Council i byłej dyrektor ds. europejskich w amerykańskiej Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, Rosjanie prędzej czy później "znajdą sposób, by dokończyć budowę bez zachodnich podwykonawców".
- Wtedy będą mogli powiedzieć, że odnieśli sukces mimo wszystkich możliwych prób USA, by do tego nie dopuścić. Byłoby to więc retoryczne, a koniec końców również gospodarcze zwycięstwo Moskwy, podczas gdy stosunki USA z kluczowymi sojusznikami w Europie zostaną uszkodzone - mówi Friedlander. Jak zaznacza, lepszym podejściem byłoby wprowadzenie wysokich kar dla Rosji, jeśli ta będzie używała gazociągu w celach politycznych.
PolskieRadio24.pl, PAP, md
REKLAMA