Wpływ wojny na gospodarkę światową. Goldman Sachs wymienia najbardziej narażone kraje
Polska, Turcja, Finlandia i Holandia są najbardziej narażone gospodarczo z powodu wojny, gdy zmierzy się ich udziały w całkowitym imporcie rosyjskiej ropy - stwierdził Goldman Sachs. Według analityków, na stopień zagrożenia wpływa przede wszystkim stopień podobieństwa i różnic w eksporcie i imporcie między danym krajem a Rosją.
2022-03-18, 15:02
W najnowszej analizie poświęconej gospodarczym "przegranym" i "wygranym" konfliktu na Ukrainie Goldman Sachs oparł się na teorii ujawnionej przewagi komparatywnej. Oznacza to, że kraje, które importują towary i usługi, jakie Rosja i Ukraina eksportują, ucierpią w większym stopniu niż te, które eksportują towary i usługi importowane przez Rosję i Ukrainę.
Zyskają kraje, które stanowią konkurencję dla Rosji i Ukrainy na wspólnym polu eksportu.
Udział w światowym eksporcie kluczowych surowców
Ten mechanizm jest widoczny w dotychczasowym wzroście cen ropy, gazu i pszenicy.
- Zmniejszenie podaży towarów i usług eksportowanych przez Rosję i Ukrainę będzie powodować wzrost cen na tych rynkach - uważają analitycy.
REKLAMA
- Podobnie, zmniejszenie światowego popytu na towary i usługi, które Rosja i Ukraina importują, spowoduje spadek cen na tych rynkach - wyjaśnili.
Goldman Sachs podkreślił, że nie ma znaczenia relatywnie mały wpływ Rosji i Ukrainy na światowe PKB - kraje te są łącznie odpowiedzialne za ok. 2,5 proc. tego wskaźnika.
Jednak oba kraje odpowiadają za "znacznie większy" udział w światowym eksporcie kluczowych surowców: ropy (12 proc.), gazu ziemnego (9 proc.), pszenicy (25 proc.), kukurydzy (14 proc.) i niklu (11 proc.).
Jak przypomniano, wraz z początkiem inwazji na Ukrainę pojawiła się perspektywa zmniejszenia ilości tych towarów. Poskutkowało to wzrostem cen: ceny ropy wzrosły o 8 proc., a ceny gazu w Europie i ceny pszenicy wzrosły średnio o 25 proc.
REKLAMA
Największymi importerami są kraje europejskie
W tym ujęciu, kraje Europy Środkowo-Wschodniej (zwłaszcza Węgry i Czechy), Turcja oraz niektóre gospodarki zachodnioeuropejskie (Grecja, Włochy i Niemcy) są szczególnie narażone na skutki kryzysu. Jako "względnych zwycięzców", czyli kraje, które mogą stanowić alternatywne źródło dotychczas importowanych surowców, analitycy wymienili większość gospodarek krajów Ameryki Łacińskiej, eksporterów ropy naftowej z regionu CEEMEA (Arabia Saudyjska, ZEA i Nigeria), a także Norwegia, Kanada, Australia i USA.
- Największymi importerami rosyjskiej ropy są kraje europejskie (zarówno wschodnie, jak i zachodnie) oraz Chiny; Europa kupuje zarówno ropę, jak i produkty przetwórstwa ropy, a Chiny prawie wyłącznie ropę - podkreślili analitycy.
Dodali, że z państw europejskich największym importerami rosyjskiej ropy są Polska, Turcja, Finlandia i Holandia i dlatego kraje te są "najbardziej narażone" pod względem ekspozycji na import ropy naftowej. Chiny importują z Rosji mniej niż 20 proc. ogółu ropy.
Duże znaczenie węgla w produkcji energii
Wskazano również, że "znaczna większość" rosyjskiego gazu jest eksportowana rurociągami do Europy, a gospodarki pozaeuropejskie mają stosunkowo niewielki udział w rosyjskim LNG. Ze względu na istniejącą infrastrukturę zdolność Europy Zachodniej i Wschodniej do przestawienia się na inne źródła jest znacznie utrudniona. Wyjątkiem jest Polska, której ekspozycja na import gazu z Rosji jest bardziej ograniczona ze względu na znaczenie węgla w produkcji energii.
REKLAMA
Wojna na Ukrainie wpłynie na import produktów rolnych.
"Egipt, Turcja, Bangladesz i Indonezja są czterema największymi importerami rosyjskiej i ukraińskiej pszenicy" - przypomniał Goldman Sachs. Dodał, że biorąc pod uwagę udział w całkowitym imporcie pszenicy, Turcja, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie ZEA i Izrael są najbardziej narażone na eksport rosyjskiej i ukraińskiej pszenicy.
Wśród krajów, które plasują się pomiędzy "przegranymi" i "wygranymi" znajduje się większość gospodarek azjatyckich.
"Ich ujawnione przewagi komparatywne są inne niż w przypadku Rosji i Ukrainy, ale bezpośrednie kontakty zazwyczaj ograniczone - wyjaśnili analitycy.
PR24, PAP, DoS
REKLAMA
REKLAMA