Niemcy kontra Francja, kto zapłaci za kryzys?

Francja chce, żeby większość ciężaru wyjścia z kryzys spoczęło na niemieckich barkach, Niemcy chcą drakońskich kar za brak dyscypliny finansowej.

2011-10-25, 10:33

Niemcy kontra Francja, kto zapłaci za kryzys?
Witold Orłowski w studiu radiowej Jedynki. Foto: fot. W. Kusiński/PR

Posłuchaj

Witold Orłowski o różnych ocenach ratingowych Polski
+
Dodaj do playlisty

Witold Orłowski, ocenia, że najważniejszą osią sporu na temat sposobu wychodzenia z kryzysu gospodarczego w Unii Europejskiej, jest ustalenie nowych zasad funkcjonowania strefy euro.

W środę po raz kolejny w tej sprawie spotykają się unijni przywódcy. Gość Programu Pierwszego Polskiego Radia wyjaśnia, że przyszłość strefy euro zależy od porozumienia dwóch największych jej gospodarek - niemieckiej i francuskiej. Witold Orłowski wyjaśnił, że Francuzi, stawiając się na czele krajów słabszych, chcieliby, żeby zmiany polegały głównie na emisji euroobligacji, na stworzeniu wspólnego rządu gospodarczego, czyli wspólnie ustalać finanse. Z kolei Niemcy chcą, aby każdy, kto przekracza deficyt, płacił za to miliardową karę. "Niemcy chcą rzeczywiście wprowadzenia żelaznych zasad, na których rzeczywiście powinno nam wszystkim zależeć, również Polsce, jeśli kiedyś chce mieć euro dlatego, że jest to sposób zmuszenia wszystkich, którzy mają euro do zgodnego z przeznaczeniem użytkowania tej waluty, a nie do zadłużania się na koszt innych" - ocenił ekonomista.

Profesor Orłowski odniósł się też do sprzecznych opinii agencji ratingowych na temat wiarygodności kredytowej Polski. Wczoraj agencja ratingowa Standard & Poor’s nie wykluczyła podniesienia ratingu naszego kraju. Agencja ratingowa Moody's zapowiedziała z kolei możliwość obniżenia ratingu. Zdaniem profesora Orłowskiego, nie ma w tym żadnej sprzeczności. Ekonomista ocenił, że to pokazuje, iż przez ostatnie lata Polska znalazła się w stanie chwiejnej równowagi. "To wygląda dokładnie jak sytuacja kogoś, kto stoi na skrzyżowaniu i pójdzie albo w lewo albo w prawo. Wiadomo, że nie można wiecznie stać na tym skrzyżowaniu, bo się nigdzie nie dojedzie, bo skręcimy albo w dobrą albo w złą stronę" - wyjaśnił Orłowski. "Oczywiście wiele krajów chciałoby mieć taki wybór" - dodał profesor.

PR1, IAR,ab

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej