Najbogatsi zapłacą wyższe podatki, ale przedsiębiorcy będą chętniej oferowali pracę
Rząd pracuje nad nowym podatkiem, który ma łączyć w sobie PIT, składki NFZ i na ZUS, już od 2018 roku. Ale celem tej reformy nie jest redystrybucja środków finansowych od najbogatszych do najbiedniejszych podatników.
2016-08-02, 20:01
Posłuchaj
Najczęściej kwota, którą dostaje pracownik na rękę to jest połowa kosztów jakie ponosi pracodawca z tytułu zatrudnienia pracownika. W tej reformie chodzi o to, aby te koszty były niższe i zachęcały do zatrudniania pracowników.
Po co łączyć PIT, składkę na NFZ i składki do ZUS?
Tymi składkami i podatkami zajmują się generalnie dwa urzędy, a mianowicie urzędy skarbowe i ZUS. Zarówno poborem, kontrolą, jak i egzekucją. Czyli z punktu widzenia funkcjonalnego, taka reforma miałaby sens.
– Ale to nie chodzi o administrację skarbową czy też w systemie ubezpieczeń społecznych, ale przede wszystkim o fakt, że jeśli złożymy wszystkie obciążenia pracy razem, czyli opodatkowanie PIT i oskładkowanie na ubezpieczenia społeczne, to otrzymamy obciążenie zwane klinem podatkowym. I ono jest dość wysokie, choć przeciętne jeśli chodzi o kraje OECD. Natomiast 80 proc. tego obciążenia to są składki na ZUS – wyjaśnia gość Jedynki Paweł Wojciechowski, główny ekonomista ZUS, szef zespołu ekspertów pracujących nad projektem nowego podatku.
REKLAMA
Klin podatkowy to jest różnica pomiędzy tym, co dostaje zatrudniony na rękę, wobec tego, czym obciążony jest pracodawca, jeśli chodzi o koszty pracy. Czyli pracodawca płaci np. 100 zł, i część tego to jest płaca/wynagrodzenie netto, a cała reszta to jest klin podatkowy.
Niekorzystny, płaski klin podatkowy
Ten klin jest przeciętny, ale fakt, że jest w nim 80 proc. składek na ubezpieczenia społeczne, i składki zdrowotnej powoduje, że gdybyśmy chcieli zwiększyć progresję w tym systemie, czyli żeby osoby o niższych dochodach płaciły mniej, żeby te obciążenia były niższe, a osoby o wyższych dochodach płaciły więcej, to nie można tego zrobić bez konsolidacji i bez połączenia tych składek na ubezpieczenia społeczne, składki zdrowotnej i PIT.
Obecnie, jeśli pracodawca płaci 100 zł – to pracownik dostaje mniej więcej 50 zł.
– To zależy oczywiście od grupy dochodowej. Ale generalnie w Polsce jest tak, że klin podatkowy czyli procent udziału składek i podatków w kosztach pracy jest właściwie płaski – podkreśla Paweł Wojciechowski.
REKLAMA
Polska jest ewenementem w skali światowej, wśród państw OECD. W zasadzie osoby, które niewiele zarabiają np. 2/3 przeciętnego (ok. 2700 zł) mają takie same obciążenie podatkowo-składkowe, jak osoby zarabiające np. 2,5-krotność przeciętnego wynagrodzenia.
– Dlatego jesteśmy krajem, który ma bardzo płaski klin podatkowy, mamy niewielką progresję, ponieważ składki w tym systemie mają charakter liniowy. Co z tego, że robimy progresję w systemie podatkowym, w PIT, kiedy nie możemy tej progresji zwiększyć, ponieważ duża część tego klina podatkowego to są składki na ubezpieczenia społeczne – dodaje gość Jedynki.
Dlaczego progresja się opłaca?
Twórcy reformy podatkowej chcą zwiększyć progresję klina podatkowego. Dlaczego? Otóż często się mówi, że chodzi o redystrybucję, od bogatych do biednych.
– Ale celem tej reformy nie jest redystrybucja, choć jest to efekt uboczny, tylko to, żeby zwiększyć legalne zatrudnienie. Z jednej strony poprzez obniżenie tego klina podatkowego tam, gdzie występuje największe bezrobocie czyli są to osoby o najniższych dochodach. I jednocześnie zmniejszyć zróżnicowanie tego klina, czyli tych obciążeń finansowych pracy różnych form zatrudnienia, takich jak umowy cywilno-prawne, o dzieło, zlecenie, o pracę, samozatrudnienie – tłumaczy Paweł Wojciechowski.
REKLAMA
Czyli jeśli pracodawca będzie kogoś zatrudniał i płacił mu mało, to będzie oznaczać, że ta osoba praktycznie prawie nie będzie obciążona podatkiem, składkami na ZUS, składką zdrowotną?
– Będzie nadal obciążona, ale ten poziom będzie niższy. I poprzez fakt, że zmniejszymy ten poziom, mamy szansę zwiększyć progresję, czyli po prostu znaleźć dochody budżetowe w taki sposób, żeby klin był progresywny. Regułą jest to, żeby ta progresja czyli zróżnicowanie w punktach procentowych między osobą zarabiającą 2/3 przeciętnego wynagrodzenia, a zarabiającą 1 i 2/3 przeciętnego wynagrodzenia wynosiła około 5 punktów procentowych. Dzisiaj w Polsce wynosi ona ok. 1 proc. – zwraca uwagę gość Jedynki.
Mikrofirmy czyli modelowy przypadek
Mikroprzedsiębiorcy skarżą się, że muszą co miesiąc odprowadzać taką sama składkę do ZUS, bez względu na wysokość dochodów.
– Czyli skarżą się na to, że ten klin podatkowy jest degresywny. Im mniejsza jest skala tej firmy, tym wyższe jest obciążenie finansowe, procentowo, w dochodach tej firmy. A duże firmy, a są np. takie, które mają ok. 1,5 mld zł przychodów, i też płacą niski, „ryczałtowy ZUS” czyli 1100 zł. To powoduje, że ten udział, nawet przy podatku liniowym 19-proc. lub wg skali podatkowej – że ta proporcja podatków i składek na ubezpieczenia społeczne jest bardzo niska. De facto jest to klin degresywny, czyli im firma jest większa, tym jest to niższe. I chodzi o to, żeby to w jakimś sensie wyrównać. Żeby ten klin nie był degresywny – ocenia główny ekonomista ZUS.
REKLAMA
Czyli gdyby mikroprzedsiębiorca miał małe dochody w danym miesiącu, to zapłaci ten nowy podatek, który zawiera w sobie te trzy elementy – dużo niższy.
– Dzisiaj te składki są ryczałtowe, kwotowe i uzależnione od przeciętnego wynagrodzenia, od 2/3 tego wynagrodzenia. To faktycznie wprowadza pewną sztywność w systemie. I te 2/3, czyli stała kwota, w stosunku do mikrofirm, które są bardzo małe, to jest bardzo dużo. Natomiast dla firm, które są bardzo duże, to jest bardzo mało. Dlatego chcemy to zmienić w taki sposób, żeby mniej więcej wszyscy uczestniczyli w tym systemie. Poza tym z takiej składki od 2/3 przeciętnego wynagrodzenia niewiele się uzbiera na przyszła emeryturę – komentuje Paweł Wojciechowski.
Wyższe dochody to wyższe obciążenia
Według założeń planowanej reformy te osoby, które zarabiają najwięcej, nie będą zwolnione z płacenia składki na ubezpieczenie społeczne, tak jest to dzisiaj, przy górnej granicy 30-krotności średniej płacy.
– Problem, który istnieje w systemie jest taki, że klin jest nie tylko nieprogresywny, czyli nie wzrasta to obciążenie dla osób o większych dochodach, ale wręcz maleje. Między innymi z tego powodu, że jest to górne ograniczenie na składkę emerytalno-rentową. Co z tego, że dane osoby wchodzą w wyższe opodatkowanie PIT, z 18 na 32 proc., gdy zaraz potem, przy kwocie ok. 120 tys. zł dochodu rocznego mają górne ograniczenie na ubezpieczenia społeczne. I w związku z tym, ich łączne obciążenie z PIT i ze składek na ubezpieczenia społeczne spada – zauważa gość Jedynki.
REKLAMA
Kiedy poznamy więcej szczegółów reformy?
– Decyzja należy do rządu, i wtedy zapewne szczegóły zostaną przedstawione, i projekt będzie skierowany do debaty publicznej. Mam nadzieję, że to nastąpi wkrótce. Ja pracuję bardzo szybko, i mam nadzieję, że za około dwa miesiące projekt będzie gotowy – zaznacza Paweł Wojciechowski, główny ekonomista ZUS, szef zespołu ekspertów pracujących nad projektem nowego podatku.
Robert Lidke, mb
REKLAMA