Czeka nas polsko-niemiecka wojna o pracowników z Ukrainy?
Niemiecki rząd przyjął projekt ustawy, która ułatwia zatrudnianie wykwalifikowanych pracowników spoza Unii Europejskiej. Chce w ten sposób łatać dziurę na swoim rynku pracy, ale czy nie powiększy jej w Polsce, gdy za Odrę ruszą zatrudnieni w naszym kraju Ukraińcy?
2018-12-19, 21:20
Posłuchaj
Rządowy projekt musi przejść jeszcze cały proces legislacyjny i nie wiadomo, jaki ostatecznie będzie miał kształt, ale już teraz budzi obawy pracodawców w Polsce. Chodzi głównie o pracowników z Ukrainy, bo to oni mogą wybrać naszych zachodnich sąsiadów, jako cel migracji zarobkowej.
Nowe prawo w Niemczech lekiem na brak 1,5 mln pracowników w Niemczech
Nowe prawo u naszych zachodnich sąsiadów ma zmniejszyć niedobory pracowników, na które narzekają przedsiębiorcy. Według szacunków za Odrą może brakować nawet 1,5 mln pracowników.
Ukraińcy pojadą do Niemiec, nie do Polski szukać pracy?
I chociaż głośno się o tym nie mówi, chodzi głównie o przyciągnięcie pracowników z Ukrainy, a to z kolei może być problem dla Polski. Eksperci zastanawiają się, na ile realny może okazać się wyjazd Ukraińców do Niemiec zamiast do Polski.
To dopiero projekt rządowy…
– Nie tak szybko, jeśli chodzi o tę konkretną legislację i plany niemieckiego rządu. Na razie jest to projekt rządowy i musi przejść jeszcze cały proces legislacyjny żeby stał się prawem. I najwcześniej zacznie obowiązywać dopiero w kolejnym roku, czyli 2020 a nie 2019 r. – mówiła w radiowej Jedynce w rozmowie z Błażejem Prośniewskim Agnieszka Pytlas, partner zarządzający kancelarii Magnusson, Tokaj i Partnerzy, specjalistka w obszarze trendów prawa pracy i rynku pracy.
REKLAMA
Niemcy potrzebują wykwalifikowanych pracowników
Agnieszka Pytlas zwróciła też uwagę, że chodzi o pracowników wykwalifikowanych, czyli takich, którzy mają wyższe wykształcenie lub inne uprawnienia zawodowe oraz bardzo dobrze znają język niemiecki.
Trzeba poczekać na ostateczny kształt niemieckich rozwiązań
Do masowego wyjazdu Ukraińców za Odrę nie jest też przekonany Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
− Wszystko zależy od ostatecznego kształtu tych przepisów. Na razie finalizowane są prace rządu nad tym projektem. Parlament będzie miał jeszcze możliwość ingerencji w kształt tych przepisów. A jak wiadomo, w samych Niemczech traktowane są one jako kontrowersyjne – mówił Łukasz Kozłowski w Polskim Radiu 24 w rozmowie z Justyną Golonko.
Jego zdaniem, wszyscy zgadzają się, że istnieje potrzeba szerszego otwarcia się na emigrantów zarobkowych, ale w niemieckich kręgach politycznych nie ma zgodności, w jaki sposób osiągnąć ten cel.
REKLAMA
− To powoduje, że wciąż nie możemy przesądzać o tym, jak silny wpływ będą miały niemieckie przepisy na nasz kraj. Choć oczywiście oceniając kształt propozycji, która obecnie jest na stole, można powiedzieć, że generuje dosyć poważne ryzyko dla Polski – dodał Łukasz Kozłowski.
A co jeszcze nowe prawo oznacza dla Ukraińców?
Mogą przyjechać do Niemiec na pół roku w poszukiwaniu pracy, a jeśli ją znajdą, to mogą zostać dłużej pod warunkiem, że znają język niemiecki i posiadają niezbędne środki na utrzymanie w okresie szukania zatrudnienia.
Poza tym – jak podkreślił Łukasz Kozłowski - znikają pewne wymogi, które nakładane były na niemieckich pracodawców. Chodzi o to, że dotychczas mogli oni zatrudnić obcokrajowców tylko wtedy, gdy nie znaleźli pracowników z kraju. – Obcokrajowców można było zatrudniać tylko tam gdzie był skrajny deficyt pracowników. Te przepisy zostały mocno złagodzone – wyjaśnił ekspert.
Ukraińcom nie będzie trudno „zrezygnować” z pracy w Polsce?
Mijający rok upływa w Polsce pod hasłem szukania rąk do pracy, a przyszły rok może być jeszcze gorszy.
REKLAMA
– Ukraińcy przyjeżdżają do Polski na pół roku. Wracają do siebie po to, aby za chwilę przyjechać do Polski znowu. W takiej sytuacji bardzo łatwo jest podjąć decyzję żeby następnym razem pojechać do Niemiec. Tym bardziej gdy warunki zatrudnienia w Niemczech i legalności tego zatrudnienia się zmienią. I to jest główne ryzyko – mówił Łukasz Kozłowski.
Ci, którzy zostaną w Polsce, będą chcieli większych pieniędzy?
Problemem dla polskich przedsiębiorców może okazać się także konieczność podwyższenia wynagrodzenia tym, którzy zdecydują się na pozostanie w Polsce.
Ale to - zdaniem Łukasza Kozłowskiego – nie zahamuje emigracji zarobkowej do Niemiec i nie spowoduje, że Polska będzie atrakcyjniejszym rynkiem pracy.
Polskim „wabikiem” raczej nie pieniądze, ale otwartość
− Czyli musimy postawiać na inne atuty np. większą otwartość. Polska była najbardziej liberalnym krajem, jeśli chodzi o krótkoterminowe zatrudnianie osób pochodzących z krajów byłego ZSRR. I to spowodowało, że w ubiegłym roku aż 2 mln osób zdecydowało się na pracę w Polsce – podkreślił ekspert.
REKLAMA
W jakim zakresie polska gospodarka potrzebuje pracowników?
Nie zmienia to faktu, że mamy ogromną lukę kadrową na polskim rynku pracy.
− Z tego powodu są problemy z realizacją inwestycji np. w sektorze budowlanym, czy zaległości w realizacji zamówień w sektorze przemysłowym. Także sektor usługowy nie może sprostać dużemu popytowi na różnego rodzaju usługi - wylicza Łukasz Kozłowski.
Dlatego – jego zdaniem - absolutnie potrzebujemy pracowników sezonowych.
– W przyszłym roku wzrost gospodarczy będzie już nieco wolniejszy niż obecnie. Już teraz plany dotyczące zatrudnienia są weryfikowane, bo na przykład zamówienia eksportowe nie są aż tak duże. Nie oznacza to, że pracowników nie potrzebujemy. Chodzi tylko o to, że tempo wzrostu zapotrzebowania się zmniejszy – uważa ekspert.
REKLAMA
Polscy pracodawcy mogą spać spokojnie?
Nie oznacza to jednak, że polscy pracodawcy mogą spać spokojnie.
– Pracownicy z Ukrainy, czekając na otwarcie niemieckiego rynku, mogą wykorzystać czas na naukę języka niemieckiego. Dlatego pod tym względem rynek jest i pozostanie wymagający, a Polska może zrobić więcej żeby zatrzymać pracowników z Ukrainy – uważa Agnieszka Pytlas.
Jakie skutki dla gospodarki może spowodować wyjazd Ukraińców?
Jeśli ten czarny scenariusz, o którym mówią pracodawcy się ziści i faktycznie Ukraińcy zaczną wyjeżdżać do Niemiec, to z pewnością wpłynie to na polską gospodarkę. - Skutki są opisywane przez socjologów w bardzo czarnych kolorach. One sprowadzają się wręcz do kryzysu demograficznego w Polsce, czyli sytuacji kiedy coraz mniej osób pozostanie na rynku pracy. Będzie to miało konsekwencje dla naszego systemu ubezpieczeń społecznych i starzejącego się społeczeństwa. Coraz mniej osób wchodzi na rynek pracy, a do tego dochodzi migracja Polaków. Ten trend będzie się pogłębiał – stwierdziła ekspertka.
W związku z tym – zdaniem Agnieszki Pytlas – długoterminowo konieczne jest opracowanie takiej polityki państwa, aby osób na rynku pracy było jak najwięcej.
REKLAMA
Polska skazana na emigrantów
Oznacza to, że w przyszłości polski rynek pracy będzie skazany na pracowników z zagranicy. Powstaje pytanie, czy polskie władze mają tego świadomość i czy robią coś, aby zwiększyć atrakcyjność naszego rynku pracy. Na przykład prof. Tomasz Rostkowski ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie mówi wprost - utrata pracowników z Ukrainy będzie wyłącznie naszą winą.
Polska za mało zachęca Ukraińców do pracy w Polsce?
− Z badań wiemy, że Ukraińcy w Polsce są zainteresowani przedłużeniem swojego pobytu, a także osiedlaniem się w naszym kraju. Ale w pracowników krótkookresowych nie opłaca się inwestować, przez co oni nie mają odpowiednich możliwości rozwoju i perspektyw, więc jeśli faktycznie dojdzie do sytuacji podkradania nam ukraińskich pracowników, to będzie to tylko i wyłącznie nasza wina – mówił reporterowi Polskiego Radia prof. Rostkowski.
W ostatnim roku sporo ułatwień dla pracowników zza wschodniej granicy
Z tym dość mocnym stwierdzeniem polemizuje Agnieszka Pytlas. – Na gruncie legalizacji zatrudnienia w Polsce w 2018 roku miało miejsce sporo dobrych zmian. Myślę tu o legalizacji zatrudnienia w uproszczonym trybie ewidencji i rejestrowania oświadczeń o zamiarze zatrudnienia, który bardzo uprościł procedurę zatrudniania cudzoziemców z 6 krajów – przypomniała ekspertka.
Chodzi o pracowników z Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Armenii, Gruzji i Rosji, którzy mogą podjąć pracę bez specjalnych zezwoleń.
REKLAMA
Wyzwania na przyszłość
Największym wyzwaniem dla Polski nie jest sam fakt zatrudniania pracowników ze wschodu, ale zatrzymania ich u nas na dłużej. W tym przypadku chodzi m.in. o przepisy dotyczące legalizacji pobytu.
Ukraińcy mogą przebywać w Polsce bez wizy 3 miesiące a później muszą złożyć wniosek pobyt w Polsce.
−Tu uproszczenia też są, ale oczywiście procedury wydłużają się ponad miarę – zauważała ekspertka.
Jej zdaniem zmiany potrzebne są także w kwestii karty rezydenta, a nawet obywatelstwa dla tych osób, które przyjeżdżają do Polski razem z rodzinami z zamiarem pozostania na stałe.
REKLAMA
Dobre wzorce za Odrą
A czego Polska mogłaby nauczyć się w zakresie kształtowania polityki migracyjnej od Niemiec?
− Decyzja niemieckiego rządu pokazuje, jak ten kraj wypracowuje długoterminową politykę i jeśli nawet nie wywołają efektu natychmiastowego, to jednocześnie prowadzą kampanie finasowania szkoleń, stypendiów, nauki języka niemieckiego także poza granicami Niemiec, po to, żeby pracownik był już w pełni przygotowany do zmiany miejsca zamieszkania – mówi Agnieszka Pytlas.
– Tego możemy im pozazdrościć. Takiej całościowej, długoterminowej polityki migracji – dodała.
Potwierdza to prof. Tomasz Rostkowski.
REKLAMA
− W Polsce brakuje polityki migracyjnej. Rząd nie zachęca osób, które przyjeżdżają do pracy, aby osiedlały się w naszym kraju – zaznaczył. I dodał, że obywatele Ukrainy bardzo dobrze wypełniają lukę na rynku pracy w naszym kraju. Ukraińcy bardzo łatwo odnajdują się w polskich warunkach, dużo łatwiej niż przedstawiciele innych narodów.
O pracowników z Ukrainy, konkurujemy nie tylko z Niemcami. Na przykład Słowacy i Czesi już zliberalizowali swoje prawo. Czy Polska pójdzie tym tropem? A może wystarczą niekwestionowane atuty naszego kraju, czyli bliskość, przetarte ścieżki na rynku pracy przez członków rodziny, łatwość komunikacji i przychylność Polaków?
Katarzyna Walterska, Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, jk
REKLAMA