Liga Mistrzów: tylko cud uratuje trenera Manchesteru United [ZAPOWIEDŹ]
Manchester United szykuje się do rewanżowego meczu z Olympiakosem Pireus. "Czerwone Diabły" staną przed trudnym zadaniem, muszą odrobić dwubramkową stratę. Czy ktokolwiek wierzy jeszcze w Davida Moyesa i jego drużynę?
2014-03-19, 13:45
Posłuchaj
Poprzedni mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów był jednym z najgorszych podczas występów Manchesteru United w tych rozgrywkach w ostatnich latach. Jednak w całym sezonie 2013/2014 fani "Czerwonych Diabłów" mieliby problem z tym, żeby wybrać najgorszy mecz swojej drużyny.
Cierpliwość ma swoje granice
Trener David Moyes dokonał rzeczy, która wydawała się niemożliwa - kiedy wszyscy spodziewają się, że gorzej być nie może i gra musi ulec poprawie, Szkot udowadnia, że jego drużyna może po raz kolejny zaskoczyć w negatywny sposób. W niedzielę dorzuciła do swojego dorobku kolejne upokorzenie - w prestiżowym spotkaniu Premier League została rozgromiona 0:3 przez Liverpool i był to dla niej najniższy wymiar kary.
W Manchesterze Moyesa dość mają już chyba wszyscy, począwszy od kibiców, przez media, a na samych piłkarzach kończąc. Ostatnio bronić go przestać nawet sir Alex Ferguson, będący wielkim zwolennikiem tego, by to były trener Evertonu zajął jego miejsce na Old Trafford. Pytanie tylko, kiedy wyczerpie się cierpliwość rodziny Glazerów, włodarzy zespołu. Według doniesień prasy ona także jest na wyczerpaniu.
Szkocki menedżer powtarza, że Manchester jest wielkim klubem i trzeba tylko uwierzyć w sukces, ale te wytłumaczenia nie przekonują już nikogo, podobnie jak zapewnienia o tym, że wierzy on w wypełnienie do końca swojego sześcioletniego kontraktu i zrealizowanie swojej trenerskiej długofalowej wizji na budowę drużyny. Czy jednak od momentu objęcia posady trenera Manchesteru pokazał cokolwiek z tego, na czym ta wizja ma polegać? Nie. Co więcej, Moyes wygląda na człowieka, który puścił już stery i tylko czeka na wyrok, na konferencjach prasowych powtarzając tylko utarte frazesy.
REKLAMA
Gdzie szukać nadziei?
Co mogłoby uratować sezon na Old Trafford? Może jedynie zwycięstwo w finale rozgrywek Ligi Mistrzów, ale w tej chwili, szczególnie po obejrzeniu jakiegokolwiek z ostatnich meczów "Czerwonych Diabłów", brzmi to jak niesmaczny żart.
Szydzenie z Manchesteru i Moyesa przestało już chyba bawić nawet internautów, którzy w ostatnich tygodniach stworzyli setki memów, którymi kpili z osoby trenera i bicia przez niego kolejnych niechlubnych rekordów. Rzeczywistości upadku Manchesteru nie trzeba jednak już w żaden sposób naginać - sama w sobie stanowi obraz, który jest aż nadto wymowny.
W poprzednich sezonach także zdarzały się wpadki, słabsze mecze, jednak sir Alex Ferguson potrafił na nie reagować i wyciągał wnioski. Piłkarze potrafili znaleźć motywację i widać było, że darzą Fergusona wielkim szacunkiem. Tymczasem żaden z graczy nie sprawia wrażenia, że mógłby za Moyesem skoczyć w ogień.
Moyes na wylocie. "Tylko cud w meczu z Olympiakosem może go uratować"
/Foto Olimpik/x-news
REKLAMA
"Czerwone Diabły" wkroczyły do piekła
Dziewiątą porażką w sezonie Szkot wyrównał klubowy rekord liczby porażek w Premier League. To może być kolejne z "osiągnięć" Szkota. Dużo mówi się o tym, że Manchester jest na skraju przepaści, że dzieli go od niej tylko krok, który zostanie zrobiony w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów.
Takie teorie są jednak zbyt łaskawe. Piekło na Old Trafford wydaje się panować już od jakiegoś czasu, a David Moyes tylko dorzuca do ognia i jest w tym nadzwyczaj skuteczny. Środowy mecz z Olympiakosem może utwierdzić kibiców w tym przekonaniu i ostatecznie pozbawić złudzeń, że jakikolwiek sukces w tym sezonie jest możliwy.
Już 25 marca "Czerwone Diabły" zmierzą się w derbach Manchesteru z drużyną City. Czy trener Manchesteru będzie miał jeszcze okazję poprowadzić drużynę w tym meczu? Fani drużyny z Old Trafford na pewno nie czekają na ten mecz z utęsknieniem. Dużo łatwiej wyobrazić sobie strach przed kolejnym upokorzeniem. Tym razem ze strony lokalnego rywala, którego ciosy bolą najbardziej.
Borussia pewnie obroni przewagę?
W drugiem środowym meczu Ligi Mistrzów Drużyna Roberta Lewandowskiego może po raz pierwszy od 16 lat dwa lata z rzędu osiągnąć co najmniej ćwierćfinał LM.
Ku radości trenera Juergena Kloppa i fanów BVB w środę będzie mógł wystąpić Ormianin Henrich Mchitarjan, który ostatnio w Bundeslidze musiał pauzować za kartki. Pod znakiem zapytania stoi jednak występ Marco Reusa, który od dwóch tygodni ma problemy z mięśniami.
REKLAMA
Juergen Klopp przed meczem z Zenitem: Skupienie się tylko na defensywie byłoby głupotą
DE RTL TV/x-news
Po porażce w pierwszym meczu w Sankt Petersburgu pracę stracił trener Luciano Spalletti. Następcą Włocha został ogłoszony Portugalczyk Andre Villas-Boas, który oficjalnie przejmie zespół w czwartek. W Niemczech na ławce zasiądzie jeszcze Sergiej Siemak.
Wydaje się, że Borussi będzie mieć łatwe zadanie i awansuje do kolejnej rundy. O ile ich dyspozycja w Bundeslidze bywa nierówna, to w europejskich pucharach drużyna Kloppa radzi sobie bardzo dobrze i nie powinna mieć problemu z obronieniem przewagi z pierwszego spotkania
REKLAMA
Źródło: /Foto Olimpik/x-news
Liga Mistrzów, 1/8 finału:
Manchester United - Olympiakos Pireus (początek o godz. 20 45, w pierwszym meczu 2:0 dla Olympiakosu
Borussia Dortmund - Zenit St. Petersburg (początek o godz. 20 45, w pierwszym meczu 4:2 dla Borussii)
REKLAMA
Paweł Słójkowski, man, polskieradio.pl
REKLAMA