Maraton Warszawski: trasa jest szybka, mogą paść rekordy
W najbliższą niedzielę odbędzie 36. Maraton Warszawski. O tegorocznej imprezie i o tym jak wystartować w maratonie w przyszłości z dyrektorem biegu Markiem Troniną rozmawiał Maciej Gaweł.
2014-09-26, 08:38
Posłuchaj
MACIEJ GAWEŁ: Jaki jest w tej chwili rekord frekwencji w Maratonie Warszawskim?
MAREK TRONINA: W ubiegłym roku 8506 osób ukończyło maraton.
MG: Wiem, że Pan od dawna marzy, żeby pękła "dycha", czyli dziesięć tysięcy uczestników. Jest to możliwe w tym roku? Spodziewacie się pobicia tego rekordu?
MT: Może być ciężko w tym roku o te dziesięć tysięcy, ale wszystko jest możliwe. Tak naprawdę od organizatora w gruncie rzeczy niewiele zależy. Organizator nie może się koncentrować na liczbie zawodników. Organizator musi się przygotować na każdy scenariusz. Pewnie będzie ciężko w tym roku osiągnąć dziesięć tysięcy, ale to dobrze, bo będzie co robić w przyszłych latach.
MG: Ale chyba za to ta impreza robi się coraz bardziej międzynarodowa?
MT: Zdecydowanie. Liczba uczestników zagranicznych rośnie, nie tylko w liczbach bezwzględnych ale i procentowo. I to bardzo dobrze, bo to znaczy, że te działania promocyjne, które zaczynamy podejmować dają efekt. Bo już nie tylko jest tak, że ci, którzy tutaj byli, startowali i tę imprezę doceniają wracają, ale również przyjeżdżają coraz to nowi, którzy chcą pobiec w dobrze zorganizowanym maratonie, w takim, w którym start jest przyjemnością.
MG: A jak wygląda lista startowa pod kątem może nie tyle gwiazd lekkiej atletyki, co tych, którzy zawodowo biegają maratony? Kogo zobaczymy?
MT: Stawka jest w tym roku bardzo mocna. Można powiedzieć, że nawet wyjątkowo mocna. Ja wiem, że to dość często powtarzam, natomiast w tym roku to zdanie jest szczególnie prawdziwe. Mylę, że faworytem do zwycięstwa wśród mężczyzn jest Kenijczyk Victor Kipchirchir , którego dobrze znamy - w tym roku wiosną wygrał półmaraton bijąc przy okazji rekord trasy. Myślę, że jest on przygotowany również na to, żeby rozprawić się z rekordowym wynikiem w maratonie. Ale na pewno nie będzie tak, że on będzie biegł sam z przodu, a dopiero gdzieś tam za nim reszta. Takich zawodników, którzy mają życiówki po dwie godziny siedem, osiem sekund będzie kilku, więc tu rywalizacja może być bardzo zacięta. Będą się również liczyć w tym roku panie, bo stawka kobiet jest również bardzo mocna. Nie tylko Etiopki, nie tylko Kenijki, ale też bardzo mocne zawodniczki z Ukrainy i Rosji. Ja sobie naprawdę ostrzę apetyt na wielkie emocje sportowe, na śledzenie rywalizacji, na patrzenie jak upływają sekundy i jaki wynik będziemy mogli zobaczyć na mecie. Myślę, że pod tym względem to będzie wyjątkowy bieg.
MG: Trasa jest bardzo podobna do ubiegłorocznej, z metą na Stadionie Narodowym. Czy ta trasa jest utrzymana z premedytacją, bo jest trasą szybką?
MT: Tak, trasa jest bardzo szybka. Generalnie jest tak, że organizatorzy biegów ulicznych, maratonów starają się nie zmieniać trasy co roku. My do tej pory nie mieliśmy tego przywileju z różnych powodów. Warszawa jest miastem o wyjątkowym układzie komunikacyjnym. Tutaj wiele ulic jest wciąż przebudowywanych - a to druga linia metra, a to remonty mostów, więc ciężko nam było trasy utrzymać. W tym roku jest jedna drobna zmiana, która ułatwi nam całą sprawę organizacyjnie, więc na pewno można na tej trasie pobiec bardzo szybko.
MG: Zobaczymy zawodowców, ale zdecydowana większość uczestników to ludzie, którzy biegają amatorsko. Przewidujecie jakiś limit czasu na dotarcie do mety?
MT: Tak. Już od kilku lat ten limit to sześć i pół godziny i jestem przekonany, że to jest czas, który gwarantuje każdemu kto ten bieg chce ukończyć, że się w tym limicie zmieści.
MG: Coraz więcej ludzi traktuje maraton jako wyzwanie swojego życia, jako oderwanie się od pracy zawodowej. Weźmy czterdziestoletniego mężczyznę, który większość życia spędził przy biurku. Co on musi zrobić, żeby przebiec maraton?
MT: Przede wszystkim musi wstać zza tego biurka i wyjść z domu, bo każda droga, nawet najdłuższa, zaczyna się od wykonania pierwszego kroku. Tu nie ma drogi na skróty, tu nie ma magicznej recepty ani eliksiru, który trzeba wypić i po tym wszystkim człowiek zacznie być innym człowiekiem. Tu trzeba po prostu wykonać określoną pracę. To się zaczyna wszystko od systematyczności, od narzucenia sobie pewnego reżimu. Nawet nie biegowego, tylko po prostu ruchowego. Chodzi o wychodzenie z domu trzy, cztery razy w tygodniu, może co drugi dzień, wdrożenie się w taki sportowy tryb życia. A do biegania się dojdzie, może za miesiąc, może za dwa miesiące, w odpowiednim momencie.
MG: Ktoś zafascynowany maratonem chce wystartować za rok. Zdąży?
MT: Za rok jak najbardziej, oczywiście. Rok na przygotowanie do maratonu to czas zupełnie wystarczający. Można w tym czasie wykonać olbrzymią pracę i osiągnąć widoczne efekty. Więc mając rok na przygotowanie się do maratonu, nie ma problemu żeby go pokonać.
(ah)
REKLAMA