Piękny sen Błękitnych trwa. Lech upokorzony. "Nic nas nie tłumaczy"

Piękny sen Błękitnych Stargard Szczeciński trwa. Drugoligowcy w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski pokonali Lecha Poznań 3:1. Od wielkiego finału dzieli już ich tylko rewanż w Poznaniu. Maciej Skorża przyznał, że Lech nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.

2015-04-01, 21:05

Piękny sen Błękitnych trwa. Lech upokorzony. "Nic nas nie tłumaczy"
Piłkarze Błękitnych Stargard Szczeciński sprawili kolejną niespodziankę w Pucharze Polski. Foto: PAP/Marcin Bielecki

Posłuchaj

Trener Lecha Maciej Skorża, powiedział, że nie ma żadnego wytłumaczenia dla porażki z zespołem z drugiej ligi (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Piłkarze ze Stargardu Szczecińskiego zadziwili całą piłkarską Polskę już w ćwierćfinale. Dwukrotnie pokonali występującą w Ekstraklasie Cracovię i osiągnęli największy sukces w historii klubu. W starciu z Lechem nikt nie dawał im już jednak szans.

- Dla nas nagrodą jest szansa rywalizacji z Lechem o stawkę, bo dotychczas mogliśmy tylko marzyć, by zagrać z nimi chociażby sparing. Wprawdzie murowanym faworytem są poznaniacy, ale Cracovia też była, a wygraliśmy z nią dwukrotnie - mówił przed meczem trener Błękitnych Krzysztof Kapuściński.

Lech jechał do Stargardu podbudowany ligowym zwycięstwem z Legią. Co prawda jechał bez kilku podstawowych piłkarzy, ale nawet remis byłby sporą niespodzianką.

Gospodarze nie ograniczali się jednak do podziwiania bardziej znanych od siebie rywali. Myśleli o tym jak im się postawić, a nie o tym z kim po meczu wymienić się koszulkami. Nie myśleli też tylko o obronie bezbramkowego remisu.

REKLAMA

Zaczęło się jednak zgodnie z przewidywaniami. Nie minęło jeszcze dziesięć minut gry, a wicemistrzów Polski na prowadzenie wyprowadził Zaur Sadajew. I na dobrą sprawę nic więcej dobrego nie można o nim powiedzieć. Wspomnimy o nim jeszcze później, ale już w zgoła odmiennym kontekście.

W pierwszej połowie piłkarze z Wielkopolski kontrolowali wydarzenia na boisku, górowali nad rywalami doświadczeniem.

Kiedy zaczęła się druga połowa można było odnieść wrażenie, że piłkarze zamienili się koszulkami już w przerwie. Teraz to zespół grający w błękitnych strojach sprawiał lepsze wrażenie. Oczywiście nie rzucił się na rywali, ale niczym wytrawny bokser skutecznie punktował.

Bohaterem Stargardu został Tomasz Pustelnik. Dziesięć minut po wznowieniu gry popisał się strzałem rodem z Ligi Mistrzów. Po rzucie rożnym trafił z półobrotu pod poprzeczkę bramki Jasmina Buricia. Mylili się ci, którzy myśleli, że tym golem podpisał na siebie i kolegów wyrok, a za sprawą ataków Lecha padną lada chwila na deski.

REKLAMA

Wręcz przeciwnie, podopieczni Macieja Skorży byli po tym ciosie oszołomieni, a niedługo później byli już "liczeni". Po kolejnym rzucie rożnym, tym razem głową, ponownie do siatki trafił Pustelnik. Biernie zachował się przy tej akcji Burić. Podobnie jak jego koledzy w poczynaniach ofensywnych. Tuż przed stratą bramki doskonałą okazję zmarnował Kownacki.

To jednak nie był koniec popisów "kopciuszka" na tym "parkiecie". Nokautujące uderzenie wyprowadził chwilę przed końcem Łukasz Kosakiewicz. Inna sprawa, że obrona Lecha w tej sytuacji "nie trzymała gardy".

Bezradność gości biła po oczach, sprawiali wrażenie jakby nie wiedzieli jak zachować się w polu karnym rywala. Tym bardziej, że musieli sobie radzić w osłabieniu po czerwonej kartce dla wspomnianego Sadajewa.

Piękny sen piłkarzy Błękitnych trwa. Czy obudzą się w europejskich pucharach? Jeśli w rewanżu obronią zaliczkę, a w finale zmierzą się z Legią (w drugim półfinale walczy z Podbeskidziem), to w przypadku zdobycia mistrzostwa Polski przez warszawian będą reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej bez względu na wynik finału.

REKLAMA

Rewanż 9 kwietnia w Poznaniu.

Błękitni Stargard Szczeciński - Lech Poznań 3:1 (0:1)

Bramki: 0:1 - Zaur Sadajew (9.), 1:1 - Tomasz Pustelnik (55.), 2:1 Tomasz Pustelnik - (64.), 3:1 - Łukasz Kosakiewicz (84.)

Błękitni: Marek Ufnal - Piotr Wojtasik (90. Andrzej Kotłowski), Wojciech Fadecki, Tomasz Pustelnik, Ariel Wawszczyk - Bartłomiej Poczobut, Robert Gajda (81. Sebastian Inczewski), Rafał Gutowski, Łukasz Kosakiewicz, Radosław Wiśniewski (71. Patryk Baranowski) - Maciej Liśkiewicz

Lech: Jasmin Buric - Kebba Cessay (64. Tomasz Kędziora), Tamas Kadar, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri - Dawid Kownacki, Karol Linetty (68. Szymon Drewniak), Szymon Pawłowski (79. Vojo Ubiparip), Dawid Formela, Barry Douglas - Zaur Sadajew

REKLAMA

Po meczu powiedzieli:

Maciej Skorża (trener Lecha Poznań): można szukać po takim wyniku różnych usprawiedliwień, warunków boiskowych, wiatru czy kontuzji. Nie chciałem o tym rozmawiać. Niezależnie od wszystkiego powinniśmy ten mecz wygrać. Błękitni byli drużyną lepszą pod każdym względem.

Popełnialiśmy bardzo dużo prostych błędów przy wyprowadzeniu piłki i dwa błędy przy bramkach ze stałego fragmentu gry. Liczyłem tu na coś więcej ze strony drużyny, na złość sportową, że grając o finał Pucharu Polski pokażą, że im zależy na tym awansie. Niewiele dziś funkcjonowało. Uważam, że jesteśmy wystarczająco dobrą drużyną, by odrobić tę stratę. W tej chwili ten rewanż w Poznaniu, to być może najważniejsze spotkania sezonu.

Krzysztof Kapuściński (trener Błękitnych Stargard Szczeciński): to dla nas ogromny sukces. Przegraliśmy losowanie. Grając pod silny wiatr nie mogliśmy wyprowadzić piłki, która się cofała. W drugiej połowie było znacznie lepiej. Uff. Cieszę się niezmiernie. Wygraliśmy z topową drużyną. To jest ogromne święto piłki nożnej i największy sukces w 70-letniej historii klubu. Niezależnie od tego jak się zakończy półfinałowa rywalizacja w dwumeczu. Mimo wszystko ciągle uważam, że faworytem tego półfinału jest Lech. Błękitnym dobrze gra się z drużynami, które lubią grać piłką. Puchar rządzi się swoimi prawami. Traktowaliśmy ten mecz jak spotkanie o mistrzostwo Świata. Wszystko mu podporządkowaliśmy. Gdy Lech strzelił gola, opanowaliśmy emocje. Prosiłem chłopaków, by dowieźli to 0:1 do przerwy, bo wiedziałem, że w drugiej części stworzymy sobie jakieś sytuacje.

Press Focus/x-news

REKLAMA

bor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej