Liga Mistrzów: piękna bramka i zmarnowane szanse. Słodko-gorzki mecz Lewandowskiego z Barceloną
Bayern Monachium odpadł z Ligi Mistrzów, jednak w rewanżowym półfinałowym starciu z Barceloną mistrz Niemiec godnie pożegnał się z rozgrywkami. Bawarczycy stanęli przed zadaniem niemożliwym, a ozdobą meczu było przepiękne trafienie Roberta Lewandowskiego.
2015-05-13, 14:40
Posłuchaj
„W Berlinie czeka was wieczność” - napisała po meczu hiszpańska prasa. O szczegółach w korespondencji Ewy Wysockiej (IAR)
Dodaj do playlisty
Bayern Monachium zachował twarz, choć w dwumeczu z Barceloną w półfinale Ligi Mistrzów przegrał 3:5. Niemal wszyscy eksperci byli zgodni - po porażce w Katalonii stał przed zadaniem niemożliwym do zrealizowania. Być może rewanż wyglądałby inaczej, gdyby nie bramka Neymara, która w pierwszym spotkaniu przypieczętowała pokaźną wygraną zespołu Luisa Enrique praktycznie w ostatnich sekundach meczu.
Możliwe, że siły byłyby bardziej wyrównane, gdyby nie kontuzje kilku podstawowych graczy Bayernu, którzy pokazywali, że potrafią grać w wielkich meczach. To już jednak historia i gdybania, z których nic nie wyniknie.
Powiązany Artykuł
"Duma Katalonii" nie rozbiła zespołu z Monachium, ale pokazała, że w tej rywalizacji była zdecydowanie lepsza, ani na chwilę nie straciła kontroli nad tym, jak toczyły się jej losy. Komfort psychiczny straciła jedynie na chwilę, kiedy Medhi Benatia szybko otworzył wynik rewanżu, dając kibicom gospodarzy cień nadziei na to, że uda się zbliżyć do wielkiego finału. Kilka minut później Neymar wcielił się w rolę tego, który pozbawił ich wszelkich złudzeń.
- Nie przeszkadza mi, że przegraliśmy ten mecz, ponieważ Bayern był bardzo wymagającym przeciwnikiem. W przeszłości rywalizowaliśmy jednak z innymi poważnymi zespołami. Zagraliśmy bardzo dobrze w pierwszym spotkaniu i to było decydujące w walce o awans. Jestem bardzo zadowolony z wywalczenia awansu. To piękny moment. Natomiast z Pepe Guardiolą jesteśmy starymi przyjaciółmi - mówił po wywalczeniu awansu do finału Luis Enrique.
REKLAMA
Źródło: x-news
Kapitalna bramka i zmarnowane okazje
Robert Lewandowski po raz kolejny trafił w starciu z wielką drużyną. Wbijał bramki Realowi Madryt, Bayernowi Monachium Manchesterowi City, Borussii Dortmund, nie wspominając już o wszystkich liczących się w Bundeslidze zespołach. Do tego można dołożyć jeszcze Porto, Romę, Ajax czy Szachtar.
We wtorek dołożył gola przeciwko Barcelonie, i Barcelonie z najlepszą defensywą od lat. Był wyróżniającym się zawodnikiem, szczególnie w drugiej połowie. W pierwszej zmarnował jednak dogodne sytuacje, które snajper tej klasy powinien zakończyć golem.
Z czterech okazji wykorzystał jedną, co nie umknęło krytykom Polaka. Trzeba jednak przyznać, że jego trafienie było klasy światowej.
REKLAMA
Źródło: www.vine.co/Ravidlas
W ostatnich trzech sezonach Ligi Mistrzów Robert Lewandowski pokazywał, że należy do ścisłej światowej czołówki. W tym czasie zdobył już 22 bramki. Więcej razy do siatki trafiali tylko ci, którzy w tej chwili są zawodnikami z innego świata - Leo Messi (26) i Cristiano Ronaldo (38).
Z nimi konkurować nie sposób, jednak bycie tuż za ich plecami w tym przypadku na pewno może być powodem do radości. Po meczu z Barceloną w drużynie Bayernu pozostaje jednak niedosyt. Ten dwumecz będzie w Monachium rozpamiętywany pod kątem tego, czy dało się zrobić coś więcej, by zagrać w finale Ligi Mistrzów.
REKLAMA
- Pokazaliśmy, że potrafimy wygrać z każdym, ale czujemy rozczarowanie nawet pomimo tego, że Barcelona zasłużenie awansowała do finału. Chcieliśmy walczyć nie tylko dla siebie, ale też dla fanów. Nie ma co ciągle mówić, co by było gdyby. Jeśli chce się grać w finale, trzeba zagrać dwa dobre mecze. W pierwszym meczu dobiła nas trzecia bramka - powiedział po spotkaniu Lewandowski.
Jedna strzelona bramka w pierwszym spotkaniu dałaby zespołowi Guardioli nadzieję na korzystny rezultat w Monachium. Z tego, że nie udało się jej strzelić, trzeba rozliczać także polskiego napastnika.
Cud nie nastąpił
- Wszyscy wierzyliśmy w cud, ale on nie nastąpił. Szanse straciliśmy praktycznie po tym, jak Barcelona wyrównała na 1:1. Popełnialiśmy błędy, kiedy rywale byli przy piłce. Wiedzieliśmy jednak, że nie będziemy w stanie kontrolować gry przez całe spotkanie. Mieliśmy jednak szanse na nawiązanie walki, gdybyśmy wykorzystali sytuacje z pierwszej połowy - powiedział Philipp Lahm.
Trudno oczekiwać od jakiegokolwiek zespołu na świecie, by kontrolował grę w spotkaniu z Barceloną. To "Duma Katalonii" jest znana z tego, że w każdym meczu narzuca to, jak będzie on wyglądał. Luis Enrique nie zmienił nic w tym założeniu, które od lat panuje na Camp Nou. Zmienił jednak rzeczy, które były tym, co sprawiało w ostatnich latach, że mechanizm drużyny nie funkcjonował perfekcyjnie.
REKLAMA
Przyjście Luisa Suareza dało Barcelonie nowe możliwości i wzbogaciło zespół. Ofensywne trio, do którego dochodzą Messi i Neymar, robi w tym sezonie prawdziwą furorę. Lepiej niż w ostatnich latach wygląda także obrona. W ostatnich 8 wygranych meczach przeciwnikom udało się trafić do siatki tylko raz.
Klub może przypieczętować mistrzostwo Hiszpanii już w najbliższy weekend. Na finał Ligi Mistrzów będzie musiał poczekać do 6 czerwca, jednak bez względu na to, czy w Berlinie zmierzy się z Juventusem czy Realem Madryt, na pewno przystąpi do tego meczu z pozycji faworyta.
- Mój zespół próbował dokonać niemożliwego. Przegraliśmy z jednym z najlepszych zespołów na świecie w ciągu ostatnich 15 lat. Barcelona ma znakomitych zawodników w ataku. Kiedy nie potrafiliśmy utrzymać własnego stylu gry, oni brutalnie nas ukarali - podsumował spotkanie Pep Guardiola.
Źródło: x-news
REKLAMA
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA