Premier League: wielkie pieniądze szkodzą talentom? "40-50 milionów za Kane'a czy Sterlinga to żart"
Angielscy piłkarze są na wagę złota. Liverpool i Tottenham postawiły zaporowe ceny za swoje młode talenty, Raheema Sterlinga i Harry'ego Kane'a. Eksperci od Premier League są zgodni, że młode talenty na Wyspach są przepłacane. Jaka jest prawda?
2015-06-23, 20:20
To, że we współczesnej piłce obraca się wielkimi pieniędzmi, nie jest dla nikogo nowością. Kwoty, które trzeba płacić za zawodników oraz ich wynagrodzenia biją kolejne rekordy i nic nie wskazuje na to, by w tej kwestii cokolwiek miało się zmienić.
Piłkarski raj na Wyspach
Premier League jest pod tym względem finansowym jednym z piłkarskich rajów, a szczególne miejsce zajmują w nim młodzi Anglicy. Czołowe kluby są w stanie wydawać fortuny za graczy, którzy nie mogą pochwalić się jeszcze żadnymi sukcesami, proponują im także ogromne pensje.
Niestety, nieodłączną częścią tego procesu są rozczarowania. Kariery zawodników nie zawsze toczą się według oczekiwań ludzi zarządzających klubami. Można też zaryzykować stwierdzenie, że ci, którzy na starcie swojej piłkarskiej drogi stają się milionerami, mogą mieć problemy, by znaleźć odpowiednią motywację do tego, by przez kolejną dekadę utrzymywać się na topie.
W ostatnim czasie bardzo wiele mówi się o transferze Raheema Sterlinga. Młody piłkarz Liverpoolu ma wciąż ważny kontrakt z "The Reds", jednak chce odejść do zespołu, który zapewni mu trofea. Według niego pieniądze są tu sprawą drugorzędną, a świadczyć może o tym fakt, że odrzucił propozycję, by zarabiać 100 tysięcy funtów tygodniowo za dalszą grę na Anfield Road.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Liverpool na pewno ma ból głowy z powodu 20-letniego zawodnika. Z jednej strony trener Brendan Rodgers chciałby, by ten poprowadził "The Reds" do sukcesów, z drugiej jednak wie, że jest w stanie dużo na nim zarobić. Sposób na tę sytuację - postawienie zaporowej ceny - budzi wiele dyskusji.
Liverpool przyjął stanowisko, że jeśli ktoś jest zdecydowany na zakup Sterlinga, będzie musiał wyłożyć za niego 50 milionów funtów. Choć głównym zainteresowanym jest kosmicznie bogaty Manchester City, to nie kwapi się do wyłożenia na stół takiej fortuny.
20 lat, 129 meczów dla Liverpoolu, 23 bramki i 25 asyst, do tego gra w reprezentacji Anglii - to dorobek Sterlinga. Jak na jego wiek może robić wrażenie, jednak czy 50 milionów funtów dobrze oddaje jego wartość?
W innej sytuacji znajduje się Tottenham, który 5. miejsce w Premier League na koniec sezonu zawdzięcza w dużej mierze eksplozji talentu Harry'ego Kane'a. To kolejny młody zawodnik, z którym angielscy kibice wiążą wielkie nadzieje. W 51 meczach tego sezonu zdobył 31 bramek i zaliczył 6 asyst, zdobywając nagrodę dla najlepszego młodego zawodnika Premier League. Nic dziwnego, że pojawiły się doniesienia o zainteresowaniu wielkich klubów.
REKLAMA
Anglicy są przeceniani?
Tottenham przyzwyczaił już do tego, że każe płacić za swoich najlepszych zawodników wielkie pieniądze. Gareth Bale, Luka Modrić czy Dymitar Berbatov - wszyscy oni odchodzili za gigantyczne kwoty.
Każdy z tych piłkarzy chciał jednak transferu, ale wcześniej w barwach "Kogutów" rozwijał swój nieprzeciętny talent przez kilka sezonów. Kane nie nosi się z zamiarem odejścia, deklaruje przywiązanie do White Hart Lane i twierdzi, że dobrze czuje się w Tottenhamie. Do tego, by klub zdecydował się na jego sprzedaż, potrzebna będzie oferta podobna do tej, której Liverpool oczekuje za Sterlinga. Czy Kane będzie potrafił powtórzyć osiągnięcia z zakończonej niedawno kampanii? Tutaj zdania są podzielone.
Rio Ferdinand, 81-krotny reprezentant Anglii, przyznał, że szokują go kwoty, jakich Liverpool i Tottenham żądają za transfery Raheema Sterlinga i Harry'ego Kane'a.
- Angielscy piłkarze są mocno przeceniani. To jakieś żarty. Kane i Sterling mają olbrzymi potencjał, ale 40 czy 50 milionów funtów? Gdy Aguero kosztował 38, a Sanchez 32? - dziwił się Ferdinand.
REKLAMA
Źródło: Foto Olimpik/x-news
Słysząc kwoty, jakie wymieniane są przy tych dwóch nazwiskach, trudno nie zgodzić się z byłym reprezentantem Anglii. Ferdinand wydaje się jednak zapominać, że przez długie lata był on najdroższym obrońcą na świecie. Mając 23 lata dołączył do Manchesteru United za 30 milionów funtów, mając opinię jednego z najbardziej obiecującego stopera Premier League.
Patrząc na reprezentację Anglii, która wciąż śni o przywróceniu dawnej potęgi, można odnieść wrażenie, że jej piłkarze zamknęli się na resztę Europy. Obecnie wszyscy kadrowicze występują w Premier League, doniesienia o tym, że któryś z czołowych angielskich piłkarzy zmieni klub na zagraniczny, najczęściej nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości.
Oczywiście można dojśc do wniosku, że skoro występują w uważanej przez wielu za najlepszą ligę na świecie, nie muszą szukać wyzwań poza Premier League. Atrakcyjne warunki, duże pieniądze, medialność rozgrywek... można uznać, że wygrali los na loterii.
REKLAMA
Angielska młodzież przegrywa rywalizację
Ostatnim wielkim piłkarzem, który opuścił Anglię, by grać dla innej czołowej drużyny w Europie, był David Beckham, który w 2003 roku odchodził z Manchesteru United do Realu Madryt. Na Santiago Bernabeu nie zrobił jednak tak wielkiej kariery jak w "Czerwonych Diabłach".
We władzach angielskiej piłki od dłuższego czasu toczy się zażarta dyskusja o tym, jak sprawić, by kluby w większym stopniu liczyły na wychowanków.
Przepisy zobowiązują zespoły Premier League, by w 25-osobowym składzie znalazło się 3 wychowanków i 8 zawodników, mających za sobą 3 lata gry w klubie z Wysp Brytyjskich. Statystyki wyglądają jednak mizernie, a angielska ekstraklasa staje się z roku na rok coraz bardziej międzynarodowa - w tym momencie Anglicy to zaledwie około 20% wszystkich zawodników.
Nic dziwnego, że pojawiła się propozycja wprowadzenia restrykcji dotyczących tego, kto kwalifikuje się do określenia go jako "gracz wyszkolony w klubie".
REKLAMA
Warunki, które zasugerował szef angielskiego związku:
- aby piłkarz został uznany za wyszkolenego w klubie (bez względu na swoją narodowość), musi być w nim od 15 roku życia
- w kadrze każdej drużyny musi być minimum 2 wychowanków
- liczba obcokrajowców zostanie ograniczona do 13 z 25-osobowej kadry
REKLAMA
W ubiegłym sezonie widać było, że część zespołów miałoby problem z tym, żeby sprostać takim wymaganiom.
Gracze wyszkoleni na Wyspach w zespołach Premier League według proponowanych nowych zasad, które miały na wejść w życie od sezonu 2015/2016 (stan na luty 2015 roku):

Powyższy obrazek jasno pokazuje, że zespoły ścisłej czołówki zdecydowanie stawiają na graczy zagranicznych - najmniej graczy, którzy karierę zaczynali na Wyspach w 25-osobowym składzie mają Chelsea (1. miejsce), Tottenham (5), Manchester City (2), Southampton (7), Arsenal (3), Manchester United (4) i Liverpool (6). Z tej tendencji wyłamuje się Newcastle United, które miało tylko 8 rodzimych piłkarzy, a mimo tego do końca rozgrywek broniło się przed spadkiem.
Dwaj spadkowicze, Burnley i QPR, miały najwięcej takich zawodników - efekt widać aż za dobrze. Młodzi Anglicy mogą po prostu nie wytrzymywać konkurencji z zawodnikami spoza Wysp, jednak ci, którzy się wyróżniają, na transferowym rynku są cenieni bardzo wysoko.
REKLAMA
Wystarczy przyjrzeć się 10 najdroższym transferom, których bohaterami byli:
1. Andy Carroll (Newcastle - Liverpool, 35 mln funtów)
2. Rio Ferdinand (Leeds - Manchester United, 29,1 mln)
3. Wayne Rooney (Everton - Manchester United, 27 mln)
4. Luke Shaw (Southampton - Manchester United, 27 mln)
REKLAMA
5. James Milner (Aston Villa - Manchester City, 26 mln)
6. David Beckham (Manchester United - Real Madryt, 25 mln)
7. Adam Lallana (Southampton - Liverpool, 25 mln)
8. Darren Bent (Sunderland - Aston Villa, 24 mln)
REKLAMA
9. Joleon Lescott (Everton - Manchester City, 22 mln)
10. Shaun Wright-Phillips (Manchester City - Chelsea, 21 mln)
Na tej liście zaledwie dwa transfery można uznać za bardzo udane i warte swojej ceny - to przypadki Rio Ferdinanda i Wayne'a Rooneya. Dodać do tego można jeszcze Davida Beckhama, który już wtedy pod względem marketingowym był jednym z największych graczy na świecie. W Realu był jednak jednym z wielu.
Cała reszta jednak może uchodzić za nieporozumienie lub zdecydowanie przepłacone zakupy. Szczególnie patrząc na to, ile kosztują piłkarze sprowadzani z innych czołowych europejskich lig.
REKLAMA
Sergio Aguero, jeden z najlepszych napastników na świecie, kosztował podobne pieniądze, co jeden z największych niewypałów angielskiej piłki - Andy Carroll. Przy kwocie 35 milionów funtów, które Liverpool zapłacił za młodego napastnika Newcastle, wydanie trochę ponad 40 milionów euro na Alexisa Sancheza przez Arsenal wydaje się prawdziwą promocją.
Piłkarze, którzy znajdują się w powyższym rankingu, mają raczej niewielkie szanse na to, by przejść do historii futbolu. Premier League w pewien sposób krzywdzi swoje talenty, dając im praktycznie wszystko, jeszcze zanim wejdą na swój najlepszy poziom. Później przychodzi rozczarowanie i szukanie przyczyn tego, że Anglia jest wciąż o kilka kroków za najlepszymi zespołami świata.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA
Najnowsze
-21min