Liga Europy: Lech Poznań przed meczem pięciolecia
Prezes Lecha Poznań Karol Klimczak zapewnia, że władze klubu nie wpadają w panikę po słabym starcie w piłkarskiej ekstraklasie. Jak podkreślił, najważniejsze obecnie jest starcie z Videotonem Szekesfehervar, które określił mianem meczu ostatniego pięciolecia.
2015-08-17, 22:19
Lech obecnie zawodzi w rozgrywkach ligowych. Po pięciu kolejkach ma na koncie tylko cztery punkty. Władze mistrza Polski nie ukrywają jednak, że w tej chwili liczy się przede wszystkim dwumecz z węgierskim Videotonem Szekefehervar. Jego stawką będzie udział w fazie grupowej Ligi Europy.
- Póki co nie wpadamy w panikę, ale spokojnie staramy się przygotować do pojedynku z Węgrami. To nie tylko najważniejszy mecz w tym roku, ale w ostatnim pięcioleciu - powiedział Klimczak.
Wkrótce właśnie minie pięć lat od poprzedniego awansu "Kolejorza" to fazy grupowej LE. Potem kolejne trzy próby były zupełnie nieudane. W poznańskim klubie nikt nie dopuszcza myśli o kolejnym niepowodzeniu.
- Ciężko byłoby nam przełknąć taką porażkę, myślę że piłkarzy nikt nie będzie musiał mobilizować. Wiedzą, że jak wyjdą na boisko to muszą dać z siebie wszystko, niezależnie od tego, w jakiej są dyspozycji. Myślę, że problem tkwi przede wszystkim w głowach i tu są te rezerwy - skomentował sternik Lecha.
REKLAMA
Pierwsze ze spotkań rozegrane zostanie już w najbliższy czwartek w stolicy Wielkopolski z udziałem publiczności. UEFA wstrzymała wykonanie kary zamknięcia poznańskiego stadionu na jeden mecz w europejskich pucharach do momentu rozpatrzenia odwołania poznańskiego klubu.
Brak awansu do fazy grupowej Ligi Europy byłby dla mistrza Polski bolesnym ciosem. Zarówno pod względem finansowym, jak i sportowym.
- Na pewno zmusiłoby to nas do pewnych ruchów, po to żeby funkcjonować przez kolejny rok. Awans z kolei pomógłby zachować dobrą, tę mistrzowską atmosferę w klubie. Pokazać, że robimy dobrą robotę, że idziemy w dobrym kierunku. Gra w europejskich pucharach pozwoliłaby też wprowadzać młodych zawodników do zespołu. Pojawiło się kilku nowych chłopaków w pierwszej drużynie i oni też muszą grać. Gdybyśmy grali na kilku frontach, siłą rzeczy ci młodzi piłkarze mogliby zagrać w jednym czy drugim spotkaniu kilka minut czy może więcej - tłumaczył Klimczak.
bor
REKLAMA
REKLAMA