Premier League: Diego Costa znów antybohaterem. Prowokacje, agresja i nieczysta gra
Napastnik londyńskiej Chelsea po raz kolejny pokazał się z jak najgorszej strony. W meczu z Arsenalem znów prowokował rywali, przekraczał przepisy i doprowadził do wyrzucenia z boiska obrońcy "Kanonierów", zabijając w ten sposób widowisko. Angielscy kibice mają go dość?
2015-09-20, 15:00
Nie ma chyba na świecie obrońcy, który chciałby mierzyć się z Diego Costą. Hiszpan z brazylijskimi korzeniami to rywal rodem z koszmaru - uwielbia fizyczne pojedynki, nieustannie prowokuje rywali, jest przy tym bardzo silny i nie odpuszcza praktycznie żadnej piłki czy okazji do tego, by powalczyć z przeciwnikiem. Stosuje przy tym cały arsenał środków, które znajdują się bardzo daleko od tego, czym jest piłkarskie fair play i sportowa rywalizacja.
Powiązany Artykuł

Premier League: ostry pojedynek w derbach Londynu. Chelsea lepsza od Arsenalu
Sobotni mecz Chelsea z Arsenalem był jego kolejnym "popisem", który na pewno nie przysporzy mu większej ilości zwolenników. Prestiżowe starcie dwóch wielkich angielskich drużyn zawsze jest wydarzeniem w świecie futbolu. Wiadomo też, że kibice chcą oglądać spektakl, fajerwerki czysto piłkarskie, a priorytetem jest rywalizacja prowadzona w sposób, który udowodni, która drużyna jest lepsza. Lepsza w zdobywaniu bramek, kreowaniu sytuacji, wymienianiu podań, przechwytywaniu piłki etc.
Costa jednak po raz kolejny toczył na boisku swoją prywatną wojnę z obrońcami rywali. Największa bitwa rozegrała się tuż przed zakończeniem pierwszej połowy meczu, kiedy Costa starł się w polu karnym z Laurentem Koscielnym.
REKLAMA
Efekt? Żółta kartka od arbitra i wyraźne podniesienie napięcia na trybunach. W obronie kolegi z obrony stanął Gabriel, który także zobaczył żółtą kartkę. Nie był to jednak koniec całego zajścia. Chwilę później napastnik i obrońca starli się ponownie, tym razem blisko środka boiska, Costa nie przestawał prowokować przeciwnika i doczekał się zamierzonego efektu. Gabriel nie wytrzymał i kopnął zawodnika Chelsea na oczach arbitra, który pokazał mu czerwoną kartkę. Cel został osiągnięty.
Arsenal musiał grać w dziesiątkę i można było już mówić o tym, że mecz właściwie się skończył. Przewaga jednego zawodnika na takim poziomie sprawia, że gra nie może być wyrównana. Chelsea w drugiej połowie strzeliła dwie bramki i zaliczyła dopiero drugie zwycięstwo w tym sezonie. Oczywiście kibice mogą podziękować Coscie, który znacznie ułatwił zadanie swojej drużynie, jednak można odnieść wrażenie, że nawet fani "The Blues" odczuwają zażenowanie tym, co wyprawia ich napastnik.
Nie można zapominać, że takie mało chlubne zagrania mogą odegrać wielką rolę w końcowym wyniku. Warto zobaczyć derby Madrytu z 2013 roku, w których Costa przez cały mecz toczył walkę z Pepe i Sergio Ramosem. Hiszpańscy dziennikarze pokazywali jego szturchnięcia, zaczepianie obrońców, obraźliwe słowa i gesty. Po ostatnim gwizdku sędziego Costa (który według klubowych kolegów poza boiskiem jest człowiekiem do rany przyłóż) dziękował dwójce stoperów "Królewskich", którzy nie mieli do niego większych pretensji. To, co dzieje się na boisku, pozostaje na boisku.
Costa wielokrotnie pokazywał, że potrafi grać w piłkę. Gdyby było inaczej, nie strzelałby seryjnie bramek dla Atletico Madryt, nie zapracowałby na transfer do Chelsea i powołanie do reprezentacji Hiszpanii. Problem w tym, że piłka schodzi w jego grze gdzieś na dalszy plan. Ostra, brutalna gra i zachowanie nastawione na to, żeby wybić rywala z równowagi to jego znak firmowy. Nie charakterystyczny zwód, wspaniałe przyjęcie piłki czy strzał w długi róg. Costa automatycznie kojarzy się już z boiskowym brakiem poszanowania dla przeciwników. Nie jest to pierwszy sezon, kiedy to pokazuje, Gabriel także już wcześniej miał okazję się o tym przekonać, grając jeszcze w barwach Villareal.
REKLAMA
Zadziwiająca jest postawa sędziów, którzy bardzo często wydają się patrzeć na boiskowe poczynania Costy przez palce. Co prawda często decydują się na karanie go żółtymi kartkami (w ubiegłym sezonie uzbierał ich 8 w 26 meczach), jednak rzadko kiedy odsyłają go do szatni z czerwienią. Wystarczy tylko napisać, że ostatni raz został on wyrzucony z boiska w ligowych rozgrywkach w... 2010 roku.
Kibice lubią piłkarzy niepokornych, zawodników z trudnym charakterem, którzy oprócz tego pokazują też piłkarski kunszt. Jeśli Costa nie chce zapisać się w pamięci fanów jako mało finezyjny prowokator, musi zmienić swoje zachowanie i skupić się na grze w piłkę. Inaczej może zostać synonimem boiskowego wyrachowania połączonego z fizyczną agresją.
Wynik sobotniego meczu Chelsea z Arsenalem pójdzie w świat, pod koniec sezonu pewnie mało kto będzie pamiętał o tym, patrząc na ilość ligowych punktów. Costa dokłada jednak do swojej zawstydzającej galerii kolejną scenkę, w której udział wzięła dwójka piłkarzy "Kanonierów". Misja została zakończona sukcesem, ale cena, którą trzeba za to zapłacić, na pewno znów wzrosła. Napastnik raczej nie powinien liczyć na brawa, które będą witać go na każdym stadionie poza Stamford Bridge.
REKLAMA
Źródło: Agencja TVN/x-news
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA