PlusLiga: Bociek pokonał nowotwór i znów fruwa nad siatką

- Marzyłem o tym, by po powrocie na siatkarskie parkiety dostać szansę i byłem w stu procentach przekonany, że wniosę coś dobrego do zespołu – powiedział siatkarz Zaksy Kędzierzyn-Koźle Grzegorz Bociek, który po roku walki z chorobą nowotworową wrócił do gry.

2015-11-08, 15:07

PlusLiga: Bociek pokonał nowotwór i znów fruwa nad siatką
Grzegorz Bociek . Foto: Jerzy Kowalewski/zaksa.pl

PAP: Jakie to uczucie, gdy się po roku walki z groźną chorobą i wyniszczającego dla organizmu leczenia wraca na siatkarskie parkiety i od razu odwraca na korzyść swojej drużyny losy meczu. Tak było w pana przypadku podczas pierwszego ligowego spotkania Zaksy Kędzierzyn-Koźle z Czarnymi Radom, gdy w trudnym momencie zbombardował pan przeciwnika zagrywką i atakami.

Grzegorz Bociek: Każdy sportowiec po dłuższej kontuzji marzy o tym, by dostać szansę i móc jej podołać. Tak też było w moim przypadku – marzyłem o powrocie na siatkarskie parkiety, byłem w stu procentach przekonany, że wniosę coś dobrego do zespołu i tak się stało. Widać marzenia się spełniają. Cieszę się i myślę pozytywnie o dalszych spotkaniach w sezonie.

PAP: Duże to było obciążenie psychiczne wrócić na boisko, gdy ważyły się losy meczu?

G.B.: Po roku przerwy każdy zawodnik marzy chyba po prostu o tym, by wejść choćby na jedną piłkę, nawet gdyby mecz miał być przegrany. Wszedłem więc w tym spotkaniu na parkiet z zimną głową i być może to właśnie pomogło.

PAP: W drugim ligowym spotkaniu Zaksy we własnej hali z zespołem AZS Politechniki Warszawskiej miał pan świetne piłki, ale też takie, które nie wyszły. Czy już wie pan nad czym musi jeszcze mocno popracować?

G.B.: Każdy zawodnik bez przerwy musi nad czymś pracować. Gdyby tak nie było, to siatkówka schodziłaby na niższy poziom. Jest nad czym pracować i codziennie trenujemy. Czuwa nad nami trener, który zwraca uwagę podczas tych treningów na indywidualne cechy i sprawy. Trenuję więc jak inni.

Powiązany Artykuł

MŚ siatkarzy Polska 2014 663x364 serwisy spec.jpg
Serwis specjalny: siatkówka

PAP: Kiedy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, gdy wznawiał pan po przerwie treningi, mówił pan na przykład, że dawniej przyzwyczajona do odbioru mocnych piłek skóra rąk piecze. Co w minionych tygodniach było najtrudniejsze, by wrócić do grania?

G.B.: Ciężej chyba jednak było zrzucić wagę (śmiech). Było tego siedem czy osiem kilogramów, ale udało się ich pozbyć. Teraz jest już fajnie.

PAP: Jak to pan zrobił – dietą czy ciężką pracą na siłowni?

G.B.: Jedno i drugie. Potrzebna była oczywiście dobra dieta, która z jednej strony pozwoliła pozbyć się tego co zbędne, z drugiej – była odpowiednia do treningów, które mamy. Bo przy nich potrzebne jest dobre odżywianie. Tak zrobiłem i efekty widać.

PAP: Trenował pan mocniej niż inni?

G.B.: Nie, trenowaliśmy jak równy z równym. To był okres przygotowawczy – mieliśmy rozpisaną siłownię proporcjonalnie do naszej siły i tak też pracowaliśmy.

PAP: A jak widzi pan możliwość swojego powrotu do kadry?

G.B.: Często ostatnio słyszę to pytanie… Myślę, że trzeba się skoncentrować na tym, co jest teraz najważniejsze, czyli na rozgrywkach w lidze. Jeśli w lidze dobrze się pokażę, to będzie i kadra. Muszę robić swoje.

PAP: Jakie są marzenia Grzegorza Boćka na ten sezon?

G.B.: Podobno nie można zdradzać o czym się marzy… Ale na pewno chciałbym stać na podium. Jak najwyższym.

(ah)

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej