Afera dopingowa? Kołecki zaprzecza i zastanawia się nad pójściem do sądu
Dwukrotny srebrny medalista olimpijski w podnoszeniu ciężarów Szymon Kołecki, którego "Gazeta Wyborcza" oskarżyła o korzystanie z dopingu, oświadczył, że "nie było mowy o stosowaniu żadnych środków zakazanych".
2016-02-08, 21:18
- Jestem głęboko przekonany, że leki, jakie zażywałem, nie znajdowały się na liście środków zabronionych - podkreślił obecny prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów.
Sprawa dotyczy pobytu Kołeckiego w 2002 roku w Odessie i leczenia groźnego urazu kręgosłupa u doktora Walentina Czernopiatowa. W wypowiedzi udzielonej "Gazecie Wyborczej" lekarz przyznał jednak, że aplikował zawodnikowi retabolil, który był środkiem dopingującym.
- Jego stan zdrowia był tak poważny, że bez tego wcześniej czy później groziło mu inwalidztwo - powiedział "GW" Czernopiatow.
Gazeta ujawniła, że Kołecki był w sumie trzy razy złapany na stosowaniu zabronionych środków (1996, 2002, 2004), a powodem jego absencji w mistrzostwach świata w Warszawie w 2002 roku nie była kontuzja, tylko drugi przypadek dopingu.
Jak powiedział "Gazecie Wyborczej" były prezes PZPC Zygmunt Wasiela, aby Polsce nie zostało odebrane prawo organizacji tych mistrzostw, władze PZPC "dogadały" się z Międzynarodową Federacją Podnoszenia Ciężarów. W zamian za wykluczenie Kołeckiego z turnieju sprawę zatuszowano.
Kołecki zapewnił, że jako prezes aktualnych władz związku dołoży wszelkich starań, by wyjaśnić zawarte w artykule "GW" informacje. "Nie wykluczam również podjęcia działań na drodze prawnej" - dodał w oświadczeniu aktualny szef PZPC.
Afera dopingowa z udziałem Kołeckiego? "To nieetyczne, ale zdarzaj się do dziś także w innych dyscyplinach"
/Foto Olimpik/x-news
man
REKLAMA