Liga Mistrzów: gorzkie pożegnanie Pepa Guardioli z Bayernem Monachium. "Zasłużyliśmy na finał"
- Byliśmy lepszą drużyną, dlatego brak awansu tak bardzo boli - przyznał Robert Lewandowski po tym, jak Bayern Monachium odpadł w półfinale Ligi Mistrzów z Atletico Madryt. Era Pepa Guardioli zakończy się bez najważniejszego trofeum.
2016-05-04, 11:30
Posłuchaj
Hiszpańska prasa upatruje w zespole argentyńskiego trenera Diego Simeone faworyta do zdobycia trofeum - o szczegółach w korespondencji Ewy Wysockiej (IAR)
Dodaj do playlisty
Napastnik Bayernu nie mógł pogodzić się z tym, że w wielkim finale rozgrywek wystąpi hiszpański zespół. Polak drugi raz z rzędu odpadł z Ligi Mistrzów na etapie półfinału. Czy mógł zrobić coś więcej? Rewelacyjna obrona Atletico nie dopuściła snajpera do zbyt wielu sytuacji, a jego kontakty z piłką w polu karnym można by policzyć na palcach jednej ręki.
- Zasłużyliśmy na awans, ale taki jest właśnie futbol. Atletico zagrało defensywnie, ale tego się spodziewaliśmy - mówił Lewandowski.
Źródło: x-news/DE RTL TV
Po rewelacyjnej grze w pierwszej połowie piłkarzy Guardioli mogło się wydawać, że stać ich na awans. Tyle tylko, że zespół Diego Simeone wzniósł umiejętność obrony na szczyt, potrafi zatrzymać właściwie każdy atak, bez względu na jakość przeciwnika. A do tego dodaje niesamowitą skuteczność przy kontratakach.
REKLAMA
Styl zdecydowanie schodzi w tym przypadku na drugi plan - jeśli ktoś szuka piękna, koronkowych akcji i posiadania piłki, musi rozglądać się za tym gdzie indziej. Zachwyceni postawą Atletico są za to fani taktycznej dyscypliny, konsekwencji i woli walki, bo właśnie na tym bazuje zespół, który po raz trzeci w swojej historii zagra o tytuł najlepszego klubu w Europie.
Lewandowski jest piłkarzem, który żyje z podań kolegów, w dwumeczu z Atletico był jednak od nich odcięty. Pokazał serce do gry, walczył o każdą piłkę, ale oprócz bramki, która dała nadzieję Bayernowi na korzystny wynik, nie dał rady zrobić więcej.
Wtorkowym mecz był niego 52. spotkaniem w starciach z najlepszymi zespołami ze Starego Kontynentu, zdobył w nich 32 gole - takiej samej liczby występów potrzebował do tego Leo Messi.
REKLAMA
Pep Guardiola miał ostatnią szansę na to, by wreszcie osiągnąć z bawarską drużyną wielki sukces w europejskich pucharach. Ostatecznie jednak musiał pogodzić się z klęską. Po sezonie pożegna się z Monachium i zostanie szkoleniowcem Manchesteru City. Ocena jego pracy z niemieckim hegemonem jest trudna - z jednej strony był w stanie zdominować rozgrywki na krajowym podwórku, przebudował klubową akademię, sprawił, że Bayern stał się klubem, który może walczyć o każdego piłkarza. Wydaje się, że Bawarczycy byli już o krok od sportowego i organizacyjnego szczytu jeszcze przed tym, zanim Guardiola pojawił się na Allianz Arena. Ostatni krok zrobił jednak za jego sprawą, mimo to ostatecznie nie udało mu się powtórzyć osiągnięcia poprzednika, Juppa Heynckesa, który w sezonie 2012/13 wygrał Ligę Mistrzów.
- Zagraliśmy tak, jak chciałem, ale to nie wystarczyło. To już koniec, nie zagramy w finale, a i tak jestem dumny. Oddałem tej drużynie życie, walczyłem i dałem z siebie wszystko - mówił Katalończyk.
Teoretycznie miał wszystko, czego było potrzeba do budowy zespołu, którego wartości nie dałoby się podważyć - czas, potężne zaplecze finansowe i wykonawców. Koniec końców odejdzie z Bayernu bez trofeum, które było w Monachium najbardziej pożądane.
REKLAMA
7 lat pracy Katalończyka przyniosło 6 tytułów mistrza, 2 wygrane w Lidze Mistrzów i aż 5 półfinałów tych rozgrywek, 3 Superpuchary UEFA i 3 puchary krajowe - to wciąż imponujące osiągnięcia.
- Popełniliśmy błąd w kontrze i zostaliśmy ukarani. Nie udało nam się strzelać bramek w sytuacjach, w których powinniśmy. Próbowaliśmy wszystkiego, niestety nie wystarczyło. To przykre, kiedy odpada się z Ligi Mistrzów po tak dobrym meczu. Na pewno nie można nikogo za to obwiniać. Możemy jednak jeszcze z podniesioną głową zakończyć ten sezon i musimy skupić się teraz na Bundeslidze i finale Pucharu Niemiec. Szkoda, że nie udało nam się nagrodzić trenera, ale i nas samych za wspólnie spędzone ostatnie trzy lata - powiedział po spotkaniu Philipp Lahm.
- Piłka nożna potrafi był ekstremalnie brutalna. Przez 90 minut byliśmy lepszą drużyną i odpadamy z rozgrywek. Przy straconej bramce, na pewno trochę pomogliśmy rywalom. Niestety to bardzo boli - wtórował swojemu kapitanowi Thomas Mueller, który nie wykorzystał rzutu karnego.
REKLAMA
Piłkarze z Madrytu także przyznawali, że o tym, kto zagra w finale, zadecydowały detale.
- To Bayern był lepszą drużyną, ale my zdobyliśmy bramkę na wyjeździe, co zadecydowało o naszym awansie. Musimy jednak pozostać na ziemi. Nie wolno nam wpadać w euforię. Teraz czas na rozgrywki ligowe, a dopiero później możemy myśleć o finale Ligi Mistrzów - tak brzmiały słowa Antoine'a Griezmanna, jednego z bezapelacyjnych bohaterów madryckiej drużyny.
Ten mecz był także kolejnym, po którego zakończeniu ręce w geście triumfu mógł wznosić Diego Simeone. Argentyńczyk znów szalał przy linii bocznej, znów może zebrać za swoje zachowanie sporo krytyki, jednak koniec końców to on jest zwycięzcą.
W pierwszej połowie przeżywał prawdziwy dramat, bo dawno nie widział swojej drużyny tak bezradnej - Bayern wyglądał świetnie, unikał kontrataków, dominował bez najmniejszych wątpliwości, a Atletico nie było w stanie przeciwstawić się rywalowi. Tylko jedna stracona bramka to w ogromnej mierze zasługa Jana Oblaka. W drugiej części gry zespół wrócił jednak na właściwy tor, głównie za sprawą jednej zmiany, w wyniku której na boisku pojawił się Carrasco. To właśnie ta roszada umożliwiła wyprowadzenie ciosu, który pogrążył Bawarczyków.
REKLAMA
- Gra Bayernu w pierwszej połowie była niesamowita, oglądanie takiej intensywności było czymś wspaniałym. Dosłownie zakochałem się w tym spotkaniu. Osiągnęliśmy wielką rzecz, radząc sobie z presją, którą na nas nałożyli. Pokonaliśmy dwie z najsilniejszych drużyn w Europie, najpierw Barcelonę, a teraz Bayern - mówił szkoleniowiec po zakończeniu spotkania.
Źródło: x-news/RUPTLY
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA