Liga Europy: Sevilla - Liverpool jak finał marzeń. Pracowity wieczór dla Grzegorza Krychowiaka
Sevilla, która mierzy w trzeci z rzędu triumf w Lidze Europy, w finale rozgrywek zmierzy się z Liverpoolem. Trudno wskazać faworyta tego starcia, ale w środowy wieczór na pewno nie zabraknie piłkarskich emocji.
2016-05-18, 13:55
Posłuchaj
Andrzej Juskowiak przed finałem Ligi Europy (IAR)
Dodaj do playlisty
Żywioł - tak można określić Liverpool z ostatnich spotkań Ligi Europy. Zespół, który potrafi postawić wszystko na jedną kartę, gra odważnie, atrakcyjnie i potrafi stworzyć prawdziwe widowisko - wydaje się, że lepszego finalisty nie można było sobie wymarzyć. Z drugiej strony mamy Sevillę, której doświadczenie w finałach z ostatnich lat może być czynnikiem decydującym. Hiszpanie mogli zawodzić w Primera Division, jednak w europejskich pucharach cały czas potrafili rozgrywać kapitalne mecze i mają kilka atutów, na które liverpoolczycy będą musieli zwrócić szczególną uwagę.
Liga Europy czekała na moment, w którym będzie w stanie wyjść z cienia bardziej prestiżowej Ligi Mistrzów i dostarczyć kibicom podobnych wrażeń. W obecnym sezonie przynajmniej kilka razy była okazja do tego, by dać się porwać prawdziwemu widowisku. Sztandarowym przykładem może być oczywiście starcie Liverpoolu z Borussią Dortmund, mecz, który będzie wspominany jeszcze przez lata.
Jeśli Klopp chciał stworzyć z tej drużyny zespół rockowy, to jak dotąd właśnie ten mecz był jego najlepszym koncertem. Niemiec pracuje z "The Reds" od października ubiegłego roku, ale już w swoim pierwszym sezonie jest o krok od wielkiego sukcesu. Klubowa galeria jest imponująca, jednak w ostatnich latach jej powiększanie nie szło zgodnie z planem. Środa będzie dla Niemca dniem, w którym może zakończyć sezon z przytupem.
REKLAMA
- Zwycięstwo oznacza całkiem dobrą imprezę, a ja jestem dobry w świętowaniu sukcesów. Dawno jednak nie miałem do tego okazji, więc jestem gotowy - mówił w swoim stylu niemiecki szkoleniowiec.
Ambicja, chęć sukcesu i zdobywania trofeów wyraźnie udzieliła się zawodnikom, a momenty takie jak rewelacyjna pogoń za Borussią Dortmund w ćwierćfinale Ligi Europy tylko pokazała im, jak wiele mogą osiągnąć. Jest jednak jedna rzecz, która godzi w wizerunek Kloppa jako zwycięzcy, który potrafi prowadzić piłkarzy końcowego triumfu - Niemiec przegrał swoje cztery ostatnie finały, ostatni wygrał w 2012 roku.
- Ktoś na pewno wspomni albo napisze o tym, że wcale nie wygrałem wiele. Często jednak dochodziłem do finału, gdzie trafiałem na odrobinę lepszy zespół, choć grze mojej drużyny nie mogłem nic zarzucić. Czasem dochodziliśmy do finału, bo wcześniej graliśmy nawet powyżej naszych możliwości, a na końcu czekał absolutnie najlepszy przeciwnik. "Boże, teraz dopiero będzie trudno", myślałem. Ale zawsze byliśmy w stanie rywalizować - powiedział szkoleniowiec "The Reds".
REKLAMA
Niemiec od początku swojej kariery miał wiele razy okazję do tego, by w ostatnich meczach sezonu definiować cały sezon, zarówno w Mainz, jak i w Dortmundzie. Teraz jednak ma na pewno bardzo duży komfort, bo w obecnych rozgrywkach chyba nikt nie liczył, że The Reds będą w stanie wygrać trofeum, które w dodatku da im grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.
Tym razem trzeba zauważyć, że naprzeciwko siebie staną dwa zespoły z wyrównanymi jedenastkami, a wybranie z nich faworyta jest zadaniem karkołomnym.
- Sevilla jest bardzo dobrym zespołem, ale nie jest lepsza od nas. Jeśli zagramy na swoim najwyższym poziomie, możemy walczyć z każdym, a na pewno nie jest łatwo nas pokonać. Nie wiem, czy jestem zwycięzcą, ale naprawdę chcę wygrać ten finał. Nauczyłem się w swoim życiu radzić sobie z porażkami, ale to nigdy nie jest miłe uczucie. Przyjechaliśmy tu, żeby zwyciężyć. Gorzej, że Sevilla ma taki sam plan - przyznał Klopp.
Źródło: x-news/Press Focus
REKLAMA
Broniący trofeum hiszpański zespół jest samodzielnym rekordzistą pod względem liczby triumfów w mniej prestiżowym europejskim pucharze, którego historia sięga lat 70. poprzedniego stulecia. Sukces w tych rozgrywkach (lub ich poprzedniku - Pucharze UEFA) odniósł czterokrotnie, a Liverpool cieszył się ze zwycięstwa trzy razy i dzieli drugie miejsce z Juventusem Turyn i Interem Mediolan.
- Jedziemy do Bazylei po puchar, ale każdy mecz jest inny, każdy finał - wyjątkowy i trudny. Tak było w zeszłym roku z silnym zespołem Dnipro. Jesteśmy przygotowani na wymagające, skomplikowane spotkanie - zapewnił Grzegorz Krychowiak, jeden z liderów drużyny z Andaluzji. Polak chce drugi raz z rzędu sięgnąć po puchar, w ubiegłym sezonie podczas meczu w Warszawie był jednym z bohaterów meczu z Dnipro Dniepropietrowsk.
Tym razem wydaje się, że czeka go jeszcze trudniejsze zadanie niż na zakończenie ubiegłego sezonu w klubie. Philippe Coutinho, Adam Lallana, Roberto Firmino - pojedynki z tymi zawodnikami będą wymagały od defensywnego pomocnika reprezentacji Polski naprawdę dużego wysiłku i koncentracji, ale na najwyższym poziomie nikt nie wyobraża sobie, że będzie inaczej. Trener Unai Emery, który w styczniu wkroczył w czwarty rok pracy na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, świetnie zna swoją drużynę i musi mieć pomysł na to, jak wykorzystać jej największe atuty.
REKLAMA
Liverpool i Sevilla w meczu o stawkę zmierzą się po raz pierwszy. Triumf w środowym finale to jedyna szansa Sevilli na udział w Lidze Mistrzów, podobnie jak Liverpoolu. Podopieczni Juergena Kloppa zajęli dopiero ósme miejsce w Premier League; Sevilla zakończyła sezon na siódmej pozycji w Primera Division. Co ciekawe, przez cały sezon nie odniosła żadnego wyjazdowego zwycięstwa.
Biorąc pod uwagę wartość wyjściowych jedenastek, zdecydowanie lepiej wyglądają Anglicy, jednak w tym meczu czynników decydujących o końcowym sukcesie jest bardzo wiele.
Liverpool będzie musiał odciąć od podań Kevina Gameiro, maksymalnie utrudniać grę Everowi Banedze, człowiekowi, który będzie odpowiadał za ofensywne poczynania rywali. Wysoki pressing "The Reds", próby jak najszybszego odbioru
REKLAMA
Początek finałowego starcia w Bazylei w środę o godzinie 20:45. Arbitrem będzie Szwed Jonas Eriksson.
Paweł Słójkowski, PolskierRadio.pl
REKLAMA