LM piłkarzy ręcznych: dramatyczny finał dla Vive. Polski klub z Pucharem Europy
Piłkarze ręczni Vive Tauronu Kielce zostali triumfatorami Ligi Mistrzów. Kielczanie pokonali w finale w Kolonii MVM Veszprem po rzutach karnych 39:38 (13:17, 29:29, dogr. 35:35).
2016-05-29, 20:29
Posłuchaj
Obrotowy Mateusz Kus podkreślał, że zwycięstwo Vive to nie tylko sukces klubu, ale całej polskiej piłki ręcznej (IAR)
Dodaj do playlisty
Zwycięstwo Vive Tauronu Kielce w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych to największy sukces klubowej piłki ręcznej w Polsce. Mistrzowie kraju wygrali mecz, który na kwadrans przed końcem wydawał się przegrany. W 46. minucie przegrywali dziewięcioma bramkami (19:28), a ostatecznie o zwycięstwie zdecydowały rzuty karne.
Szczypiorniści z Gór Świętokrzyskich fatalnie rozpoczęli to spotkanie. Pierwszego gola strzelili dopiero 6. minucie (1:3). Mistrzowie Polski, szczególnie w pierwszej fazie spotkanie, popełniali za dużo błędów w obronie, co pozwoliło zawodnikom z Veszprem budować przewagę. Niesieni ogromnym dopingiem kilkutysięcznej grupy kibiców z Węgier, w 14. minucie prowadzili już czterema bramkami (8:4). Wtedy trener Tałant Dujszebajew postanowił zmienić w bramce Sławomira Szmala na Marina Sego.
W 22. minucie MVM utrzymywało czterobramkowe prowadzenie, jednak kielczanie systematycznie poprawiali grę w ataku. W 25. minucie przegrywali już tylko jedną bramką (12:13). Wtedy jednak do głosu znów doszli Węgrzy, którzy bardzo szybko odbudowali wynik, dzięki szczelnej obronie i precyzyjnej ofensywie. Ostatecznie mistrzowie Polski schodzili do szatni przegrywając 13:17.
Dziesięciominutowa przerwa niczego nie zmieniła. Po zamianie stron Vive nadal wyraźnie ustępowało Veszprem, które dalej pracowało nad zwiększeniem przewagi. W ciągu 14 minut powiększyli ją do aż dziewięciu trafień (26:17). W dużej mierze zawdzięczali to wysokiej skuteczności Arona Palmarssona oraz Andreasa Nilssona. Tymczasem mistrzowie Polski nadal mieli problemy z odnalezieniem swojego rytmu. W 46. minucie kielczanie przegrywali 19:28 i katastrofa wydawała się wisieć w powietrzu.
REKLAMA
Wtedy jednak nastąpił przełom. Zółto-biało-niebiescy pokazali, że warto grać do końca, bez względu na dotychczasowy wynik. Doskonale zaczął bronić Szmal, który wrócił na boisko na początku drugiej połowy. Zresztą formacja obrony również przypominała szczelny mur.
Veszprem przez kilkanaście minut nie mogło zdobyć gola, a kielczanie systematycznie odrabiali straty. Kiedy w 57. minucie doszli do remisu (28:28), spora część widowni zajmowana przez Węgrów niemal zamilkła. Ostatecznie mecz również zakończył się remisem 29:29, choć gdyby nie doskonały w bramce Mirko Alilović, prawdopodobnie Vive mogłoby zakończyć mecz na swoją korzyść już wcześniej. Nie wykorzystało jednak dwóch karnych w końcówce.
Rozstrzygnięcia nie przyniosła także dogrywka, w której obie drużyny zdołały rzucić po sześć bramek. Zgodnie z regulaminem, o ostatecznym zwycięstwie miały zadecydować rzuty karne. Tu na sukces Vive zapracowali obaj bramkarze. Zarówno Szmal, jak i Sego obronili po jednym rzucie.
W Lanxess Arenie w sektorach zajmowanych przez kieleckich kibiców zapanowała euforia. Ostatecznie puchar Ligi Mistrzów trafił w ręce żółto-biało-niebieskich.
REKLAMA
Vive Tauron Kielce - MVM Veszprem 39:38 (13:17, 29:29, dogr. 35:35)
Vive: Sławomir Szmal, Marin Sego - Michał Jurecki 3, Tonias Reichmann 9, Piotr Chrapkowski, Mateusz Kus, Julen Aginagalde 5, Karol Bielecki 7, Mateusz Jachlewski 2, Manuel Strlek 4, Krzysztof Lijewski 5, Paweł Paczkowski, Uros Zorman 4, Ivan Cupić
Veszprem: Rolad Mikler, Mirko Alilović - Gulyas Peter, Gergo Ivancsik 1, Istvan Timuzin Schuch, Momir Ilić 7, Aron Palmarsson 6, Andreas Nilsson 6, Laszlo Nagy 5, Cristian Garcia Ugalde 7, Gaspar Marguc 1, Mirsad Terzić, Renato Sulić, Mate Lekai 3, Ivan Slisković 2
bor
REKLAMA
REKLAMA