Roland Garros: Serena Williams z Garbine Muguruzą w finale

Rozstawiona z "czwórką" Hiszpanka Garbine Muguruza awansowała do finału wielkoszlemowego turnieju tenisowego French Open w Paryżu, po zwycięstwie nad Australijką Samanthą Stosur (21.) 6:2, 6:4. W decydującym meczu zagra z broniącą tytułu Amerykanką Sereną Williams (1.)

2016-06-03, 15:36

Roland Garros: Serena Williams z Garbine Muguruzą w finale

Dwa ostatnie mecze Sereny Williams przypominają jej ubiegłoroczny występ na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa. Amerykanka z wielkimi kłopotami, walcząc właściwie sama ze sobą, ale wygrywa. Duże problemy miała już w czwartkowym spotkaniu z młodszą o 14 lat Julią Putincewą z Kazachstanu. Ostatecznie pokonała 60. rakietę świata 5:7, 6:4, 6:1. Później przyznała, że sama do końca nie wierzyła, że w drugiej partii będzie w stanie wyjść z opresji.

Bez kompleksów z Sereną Williams

Przed piątkowym meczem z kolejną rewelacją turnieju - 58. na światowej liście Bertens - trwała dyskusja dotycząca zdrowia Williams. W czwartek przyszła na konferencję prasową aż dwie godziny po spotkaniu. Od razu pojawiły się głosy, że to przez kontuzję, ale Amerykanka zaprzeczyła. O jej kłopotach z udem wspomniała jednak w trakcie transmisji telewizyjnej była francuska tenisistka Marion Bartoli, która obecnie pracuje przy turnieju.

Debiutująca w półfinale Wielkiego Szlema 24-letnia Holenderka zaczęła bez kompleksów i prowadziła 3:1. Przez pewien czas skutecznie broniła się przed próbami zmniejszenia przewagi przez faworyzowaną rywalkę. Ta ostatnia w ważnych momentach sama była dla siebie największym problemem, popełniając bardzo dużo prostych błędów. Przy stanie 5:3 dla przeciwniczki obroniła piłkę setową. W tie-breaku w wydawałoby się dogodnej sytuacji zmarnowała własną okazję na objęcie prowadzenia w cały spotkaniu, by po chwili zagraniem w siatkę dać setbola Bertens. Ostatecznie niespełna 35-letnia zawodniczka z USA przetrwała trudne chwile, a po ostatniej akcji w tej odsłonie wydawała z siebie głośny krzyk.

W drugiej partii jeszcze kilkakrotnie zdarzało jej się podobne zachowanie. Holenderka, która już w poprzednim spotkaniu miała kłopoty z łydką, zaczęła od przewago 2:0. Tym razem Williams nie pozwoliła jej bardziej odskoczyć, a prowadzenie objęła po przełamaniu w siódmym gemie. Ambitnie walcząca rywalka przy stanie 5:3 dla Amerykanki obroniła trzy piłki meczowe i przedłużyła nieco nadzieje swoich fanów. Jednak już w kolejnym gemie obrończyni tytułu przypieczętowała awans.

Williams przyznała później, że ma pewne kłopoty z udem, a mecz z Bertens był walką o przetrwanie i testem, która z zawodniczek mimo problemów będzie lepsza.

- Pod koniec turnieju jestem zmęczona fizycznie i psychicznie, a trzeba być gotowym w obu aspektach - zaznaczyła.

Po raz drugi w karierze zmierzyła się z Bertens. W drugiej rundzie ubiegłorocznego US Open także wygrała w dwóch setach.

Szansa na zrównanie się ze Steffi Graf

Amerykanka po raz 27. wystąpi w finale Wielkiego Szlema. Ostatnio - w styczniowym Australian Open - przegrała z Niemką polskiego pochodzenia Angelique Kerber. W dorobku ma 21 tytułów wywalczonych w zawodach tej rangi. Jeśli w sobotę pokona Muguruzę, to zrówna się pod tym względem ze słynną Niemką Steffi Graf. W finale paryskiego turnieju wystąpi po raz czwarty. Sukces świętowała w Paryżu w 2002, 2013 i 2015 roku. W tym sezonie chce udowodnić, że jest w stanie obronić tytuł w tym turnieju.

Z Muguruzą spotkała się dotychczas czterokrotnie. Wygrała trzykrotnie, w tym ostatnią konfrontację tych tenisistek, którą był finał ubiegłorocznego Wimbledonu - 6:4, 6:4. W Paryżu miały okazję walczyć raz - dwa lata temu w drugiej rundzie. Wówczas lepsza była Hiszpanka 6:2, 6:2.

Bertens ma spore powody do zadowolenia po tegorocznym starcie we French Open. Wyeliminowała po drodze cztery rozstawione tenisistki, a udział w turnieju rozpoczęła od pokonania Kerber, turniejowej "trójki". Dotychczas najlepszym wynikiem Holenderki w Wielkim Szlemie była 1/8 finału, do której dotarła raz - dwa lata temu właśnie w Paryżu. Pozostałe jej starty w imprezach tej rangi kończyły się na pierwszej lub drugiej rundzie. Poprzednio tenisistka z tego kraju znalazła się w najlepszej "czwórce" Wielkiego Szlema 39 lat temu. Wówczas jedną z półfinalistek US Open była Betty Stove.

Bertens świetną passę zaczęła na początku maja. Williams przerwała jej zwycięską serię. Wcześniej Holenderka wygrała 12 kolejnych spotkań. Tuż przed przyjazdem do Paryża jako kwalifikantka zwyciężyła w turnieju WTA w Norymberdze. Ostatnie sukcesy znalazły odzwierciedlenie w jej sytuacji rankingowej. Miesiąc temu była 89., a dzięki awansowi do półfinału zapewniła sobie miejsce w najlepszej "30" światowej listy.

Zazwyczaj półfinały kobiecego singla odbywały się w czwartek, oba na korcie centralnym. Tym razem plany gospodarzy pokrzyżował deszcz i dlatego spotkania toczyły się niemal równocześnie na dwóch głównych obiektach kompleksu.

Hiszpanka rozkręca się z każdą rundą

Z kolei Muguruza w pierwszej rundzie męczyła się ze Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą. Zwycięstwo zapewniła sobie po trzysetowym boju. Później rozkręcała się z każdą kolejną rundą i wygrywała coraz pewniej. To, że będzie się liczyć w walce o końcowy triumf, jasno zasygnalizowała, gdy po efektownej grze wyeliminowała w 1/8 finału Rosjankę Swietłanę Kuzniecową. W piątek Stosur nie stanowiła dla niej zbyt poważnej przeszkody. Pierwszy set przebiegał pod dyktando Hiszpanki. W drugim co prawda przy stanie 5:2 pozwoliła rywalce na zapisanie na swoim koncie dwóch kolejnych gemów, ale po chwili uspokoiła swoich kibiców, zdobywając ostatni punkt. Spotkanie trwało tylko godzinę i 16 minut.

Była to druga konfrontacja tych tenisistek. Dwa lata temu w drugiej rundzie turnieju w Madrycie lepsza była Stosur.

Urodzona w Wenezueli Muguruza przyznała, że w końcówce spotkania dały o sobie znać w jej przypadku nerwy związane ze stawką pojedynku. - To zawsze trudny moment. Zdenerwowanie jest tu czymś normalnym. To był efekt zarówno jej dobrej gry, jak i moich nerwów. Emocje czasami nie są czymś dobrym. W finale muszę być spokojna, przygotować się najlepiej jak potrafię, by potem niczego nie żałować - podsumowała czwarta rakieta świata.

Po raz pierwszy zagra o tytuł w Paryżu. Poprzednią Hiszpanką, która dotarła do tego etapu była 16 lat temu Conchita Martinez, która nie sprostała w ostatnim spotkaniu Francuzce Mary Pierce.

Wcześniej najlepszym wynikiem 22-letniej Muguruzy w tej imprezie był ćwierćfinał, na którym kończyła grę w dwóch ostatnich edycjach. Debiut w decydującym spotkaniu imprezy wielkoszlemowej ma już jednak za sobą. Zaliczyła go niemal rok temu, gdy w finale Wimbledonu przegrała z Sereną Williams.

Australijka może zaliczyć tegoroczny występ w Paryżu do udanych. Zresztą od dawna korty im. Rolanda Garrosa były dla niej szczęśliwe. Na półfinale zatrzymała się także w 2009 i 2012 roku. Sześć lat temu z kolei dotarła rundę dalej. W tegorocznej edycji wyeliminowała m.im. finalistki dwóch poprzednich edycji - Rumunkę Simonę Halep i Czeszkę Lucie Safarovą. 32-letnia zawodniczka o tytuł w Wielkim Szlemie walczyła jeszcze raz - w US Open 2011, gdy uległa Serenie Williams. W poniedziałek wróci do czołowej "15" rankingu WTA po raz pierwszy od sierpnia 2013 roku

Wyniki meczów półfinałowych:

Serena Williams (USA, 1) - Kiki Bertens (Holandia) 7:6 (9-7), 6:4
Garbine Muguruza (Hiszpania, 4) - Samantha Stosur (Australia, 21) 6:2, 6:4.


man

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej