Ekstraklasa: Legia zdominowała transferowe okienko. Kto jeszcze wzmocnił się latem?
Głównym bohaterem letniego okienka transferowego była Legia Warszawa, która bardzo aktywnie walczyła o sprowadzenie do klubu piłkarzy, którzy pomogą w obronie tytułu i grze w Lidze Mistrzów. Inne kluby także starały się o wzmocnienia. Zapraszamy do naszego podsumowania.
2016-09-10, 16:35
Przez cały tydzień w portalu PolskieRadio.pl podsumowujemy dla Was okienko transferowe w największych ligach Europy. Anglia, Hiszpania, Włochy, Niemcy i Francja - tak przedstawia się nasze zestawienie, do którego dorzucamy też polską Ekstraklasę.
Podsumowanie transferów w Premier League>>>
Podsumowanie transferów w Primera Division>>>
Podsumowanie transferów w Bundeslidze>>>
Podsumowanie transferów w Serie A>>>
REKLAMA
Podsumowanie transferów w Ligue 1>>>
W sobotę dochodzimy do ostatniej ligi, która pojawia się w naszym zestawieniu. Ekstraklasa rozwija się z roku na rok, ale do europejskiej czołówki wciąż traci bardzo dużo. Nie znaczy to jednak, że podczas transferowego okienka nie wydarzyło się nic wartego uwagi. Wprost przeciwnie - na rodzimym podwórku oglądaliśmy sporo ciekawych zakupów.
Już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że wciąż utrzymuje się tendencja z ostatnich lat - kluby wciąż znacznie więcej zarabiają na zawodnikach, niż przeznaczają na ich sprowadzanie.
W sumie wytransferowani piłkarze (211) kosztowali nabywców 26,85 mln euro, zaś transfery do klubów (193) kosztowały nieco ponad 6,0 mln.
Mistrz Polski nie zawiódł oczekiwań swoich kibiców. Warszawianie byli podczas letniego okresu transferowego wyjątkowo aktywni i można spodziewać się, że na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Po awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów stało się jasne, że kadra musi być szersza, a do tego trener Besnik Hasi potrzebuje kilku zawodników, którzy z miejsca będą w stanie podnieść poziom stołecznej ekipy.
REKLAMA
W sumie do klubu trafiło aż 13 nowych zawodników. Część z nich to zakupy, które nastawione są na przyszłość, bo to wciąż bardzo młodzi zawodnicy, jak na przykład Tin Matić czy Sandro Kulenović (obaj za darmo), dwójka z Dinama Zagrzeb, uchodząca za bardzo duże talenty, czy też Alban Sulejmani i Sadam Sulley (50 tys.).
Oprócz tego szkoleniowiec mistrza Polski sprowadził kilku znanych mu z Belgii graczy za spore pieniądze. Steeven Langil i Thibault Moulin kosztowali po 500 tysięcy euro, a oprócz nich angaż przy Łazienkowskiej znalazł Vadis Odjidja-Ofoe, który ma za sobą występy w angielskiej Premier League w barwach Norwich. Od lutego w Legii będziemy oglądać też Dominika Nagy'ego, młodzieżowego reprezentanta Węgier, uważanego za naprawdę duży talent. Ta opinia ma odbicie w kwocie, którą trzeba było za niego zapłacić - ofensywny pomocnik kosztował okrągły milion euro.
Pieniądze z transferu Bartosza Kapustki starała się jak najlepiej wykorzystać Cracovia. Za bardzo dobry ruch można uznać pozyskanie Mateusza Szczepaniaka z Podbeskidzia Bielsko-Biała. Mimo spadku z ligi, zawodnik ten był postacią zdecydowanie wyróżniającą się w tym zespole i udało mu się szybko przebić do pierwszego składu. 50 tys. euro, jakie trzeba było za niego zapłacić, trzeba uznać za cenę prawdziwie promocyjną.
Priorytetem dla trenera Jacka Zielińskiego było pozyskanie napastnika. Ciężar strzelania bramek ma wziąć na siebie dotychczasowy snajper Zagłębia Lubin, Krzysztof Piątek. Zagłębie wykorzystało jeden z ostatni moment, w którym na 21-latku można było zarobić niezłe pieniądze i zainkasowało 500 tysięcy euro, "Pasy" znalazły kogoś, na kim będą próbować oprzeć ciężar gry ofensywnej. Wydaje się to bardzo rozsądnym ruchem.
REKLAMA
Drugim piłkarzem, mogącym grać w ataku, jest Tomas Vestenicky, którego bez większego żalu oddała Roma. Po nim też można spodziewać się, że może stać się ważnym punktem zespołu, ale dalej nie jest już tak różowo. Jacek Zieliński starał się wzmocnić obronę, ale trudno oceniać jednoznacznie transfery 34-letniego już Tomasza Brzyskiego, Brazylijczyka Diego Ferraresco, mającego wielkie problemy z grą w drugiej i trzeciej angielskiej lidze Piotra Malarczyka oraz Romana Litauszkiego, który w pierwszych meczach w Ekstraklasie zdecydowanie nie zaimponował.
Krótko mówiąc, kibice Cracovii i Jacek Zieliński mogą mieć mieszane uczucia.
Standardowo już, dużo działo się w gdańskiej Lechii, ale tym razem z budowanej w ostatnich sezonach ekipy udało się najwyraźniej stworzyć zespół, który wreszcie będzie spisywał się na miarę wielkich oczekiwań.
REKLAMA
Gdańszczanie wyłożyli 500 tysięcy euro za Rafała Wolskiego, który w poprzednim sezonie wrócił do Ekstraklasy i w barwach Wisły Kraków zdobył ją szturmem, pokazując nieprzeciętne umiejętności. Choć jego początek w Gdańsku nie był wyjątkowo udany, tylko kwestią czasu wydaje się, kiedy wejdzie na najwyższe obroty. Ciekawie wygląda Milen Gamakow, defensywny pomocnik mający na koncie występy w reprezentacji Bułgarii do lat 21 oraz jego rodak Simeon Slavchev, wypożyczony ze Sportingu Lizbona.
Do zaciągu z Portugalii zaliczają się też Joao Nunes i Steven Vitoria, którzy zostali wypożyczeni z Benfiki. Czy to słuszny kierunek? Przekonamy się już niedługo, na razie bowiem skład, który desygnował do gry nie uległ większym zmianom względem ubiegłego sezonu.
Duże zamieszanie przed startem sezonu nie przysłużyło się ekipie wicemistrza Polski, gliwickiego Piasta. Rezygnacja trenera tuż przed startem rozgrywek, utrata dwóch kluczowych zawodników, Kamila Vacka i Martina Nespora, brak zawodników, którzy z miejsca mogliby ich zastąpić... Efekty są opłakane, bo zespół znajduje się blisko dna ligowej tabeli.
Sprowadzony z serbskiego Milanaca Aleksandar Sedlar (80 tys. euro) nie jest bezbłędny, Edvinas Girdvainis (wolny transfer) szybko wylądował na ławce rezerwowych po sromotnej porażce 1:5 z Cracovią, wypożyczony z Legii Michał Masłowski jeszcze dochodzi do optymalnej formy. Największym wzmocnieniem, jakiego doznał Piast, będzie chyba powrót na trenerską ławkę Radoslava Latala. Czech będzie musiał wykonać naprawdę dużą pracę, by wrócić do poziomu, jaki prezentowała drużyna w ubiegłym sezonie.
REKLAMA
W poprzednich rozgrywkach wszyscy byli pod wrażeniem tego, co prezentowało Zagłębie Lubin. I nie chodzi tylko o styl gry, mowa także o polityce transferowej klubu, promowaniu wychowanków i młodych zawodników z regionu. W obecnym okienku zespół Piotra Stokowca stracił Krzysztofa Piątka, który zdecydował się dołączyć do Cracovii, Legię Warszawa wzmocnił Maciej Dąbrowski, podstawowy stoper i filar defensywy. To jednak koniec poważniejszych ubytków w składzie, a nie zabrakło zawodników, którzy mogą być wzmocnieniem.
W Lubinie na pewno panuje radość, że udało się sprowadzić na stałe Filipa Starzyńskiego (675 tys. euro), który odpowiada za kreowanie akcji i po powrocie do Ekstraklasy wyglądał naprawdę dobrze, prowadząc grę swojej drużyny.
Z przodu Piątka zastąpią do spółki Martin Nespor (300 tys.) i 20-letni Adam Buksa (350 tys.), który bardzo długo czekał na swoją szansę w Lechii Gdańsk, jednak trudno mówić o tym, by ostatecznie ją dostał. Obecnie nie miałby większych perspektyw na grę, a u Stokowca powinno być o to znacznie łatwiej.
REKLAMA
Lukę po Dąbrowskim ma wypełnić doświadczony Sebastian Madera (wolny transfer), defensywę wzmocnił też wracający do Polski Daniel Dziwniel (100 tys.), który nie poradził sobie w szwajcarskim St. Gallen. Wydaje się, że to bardzo rozsądne i pasujące do koncepcji trenera ruchy. Co prawda trzeba było głęboko sięgnąć do kieszeni, jednak to powinno się opłacić.
Kto nie wykładał na stół pieniędzy, ale próbował szukać okazji wśród zawodników dostępnych do wypożyczenia czy bez kontraktów? Tutaj, jak zawsze zresztą, znajdzie się sporo klubów. Pogoń Szczecin zwerbowała reprezentanta Bułgarii, Spasa Deleva, który kilka lat temu był na celowniku m.in. Legii Warszawa i Lecha Poznań. Jego kariera nie rozwinęła się jednak tak, jak skauci mogli przypuszczać i klub z Pomorza nie zapłacił za niego ani grosza. Jak dotąd, po 7 występach w Ekstraklasie wciąż czeka na swoją debiutancką bramkę. Lepiej spisuje się Kamil Drygas, który dołączył do drużyny po tym, jak wygasł jego kontrakt z Zawiszą Bydgoszcz. I bardzo szybko potwierdził, że jego miejsce jest w Ekstraklasie, a nie na jej zapleczu. W siedmiu dotychczasowych meczach zdobył już 3 gole - wygląda na to, że będzie odgrywał w zespole coraz większą rolę.
Żadnego gotówkowego transferu nie przeprowadził także Lech Poznań. Oczekiwania względem działaczy "Kolejorza" były duże, szczególnie po słabym poprzednim sezonie i podobnym starcie trwającej batalii. Także zmiana trenera nie sprawiła, by zespół z Poznania uaktywnił się w poszukiwaniu potężnych wzmocnień. Mimo tego udało się sprowadzić graczy, którzy mogą dużo dać drużynie - Radosław Majewski i Maciej Makuszewski wrócili do Ekstraklasy po zagranicznych wojażach i chcą potwierdzić tu swoją markę, Matos Putnocky przeniósł się na Bułgarską z Ruchu Chorzów, a środek defensywy wzmocnił Duńczyk Lasse Nielsen. Trudno jednak nie zauważyć, że Lech został poważnie osłabiony - odeszli m.in. Marcin Kamiński, który podpisał kontrakt ze Stuttgartem, Karol Linetty (3,2 mln.), który podpisał kontrakt z Sampdorią oraz Gergo Lovrencsics (wolny transfer).
REKLAMA
Najważniejszą postacią ma być nowy trener, Chorwat Nenad Bjelica, o którym więcej pisaliśmy tutaj:
Powiązany Artykuł

Ekstraklasa: Lech Poznań znalazł wymarzonego trenera?
Szkoleniowiec szybko stwierdził, że nie potrzebuje nowych piłkarzy, podkreślając, że odpowiedni wykonawcy są już w klubie. To jeden z ciekawszych szkoleniowców, którzy zdecydowali się na pracę w Ekstraklasie w ostatnich latach i na pewno trzeba przyglądać się uważnie temu, czy uda mu się odmienić trudną sytuację Lecha.
Waldemar Fornalik (delikatnie mówiąc) nie mógł liczyć na to, że Ruch Chorzów sprowadzi mu szereg piłkarzy z wielkimi nazwiskami. Zamiast tego po raz kolejny trwały poszukiwania ludzi, którzy będą w stanie dołożyć swoją cegiełkę do tego, by bez większych problemów utrzymać się w Ekstraklasie. Piotr Ćwielong, Marcin Kowalczyk, Adam Pazio (wolne transfery) i Eduards Visnjakovs (wypożyczenie) to wykonawcy, którzy mają pomóc w nadrzędnym zadaniu.
Trener chorzowian musi mieć świadomość, że trudno będzie załatać dziurę po utracie Mariusza Stępińskiego. Zespół opuścili też Tomasz Podgórski, Michał Efir czy Matos Putnocky. Wydaje się, że powtórzenie wyniku z ubiegłego sezonu, kiedy rzutem na taśmę udało się dołączyć do czołowej ósemki, może być misją wyjątkowo trudną.
REKLAMA
Wyjątkowo aktywny w przeszukiwaniu rynku był Śląsk Wrocław, który także nie wydał na nowych zawodników nawet złotówki, ale nie przeszkodziło to w zakontraktowaniu aż 10 nowych zawodników. Najciekawsze nazwiska? Wychowanek Barcelony Sito Riera, grający przez całą karierę w Portugalii Filipe Goncalves, wypożyczony z Bragi Joan Roman czy znany z Jagiellonii Białystok i Zawiszy Bydgoszcz Alvarinho. Przede wszystkim jednak postawiono na zagranicznych piłkarzy, o których jak na razie trudno coś więcej powiedzieć.
W dolnej części tabeli z poprzednich rozgrywek nie brakuje piłkarzy, którzy dopiero co postawili lub potawią swoje pierwsze kroki w Ekstraklasie, ale najwięcej wagi przywiązuje się do zawodników sprawdzonych. Znany z Górnika Zabrze Roman Gergel trafił do Niecieczy (i czeka na debiut), podobnie jak Vlastimir Jovanović z Korony Kielce, Dariusz Trela z Lechii Gdańsk czy Kornel Osyra z Piasta Gliwice. Jak dotąd Termalica radzi sobie bardzo dobrze, a jej nowe nabytki spisują się przyzwoicie.
Stosunkowo niewiele działo się w Krakowie. Wisła żegnała niechcianych piłkarzy (Guerrier, Crivellaro, Sarki czy Czekaj) i uzupełniała skład. Udało jej się ściągnąć Adama Mójtę z Podbeskidzia Bielsko-Biała, Łukasza Załuskę i Mateusza Zacharę, który wrócił do kraju z Chin. Na pierwszy plan w ostatnim czasie wyszły jednak problemy organizacyjne i finansowe, który zaczęły się po wycofaniu się ze sponsorowania klubu Bogusława Cupiała.
Zażarty bój o utrzymanie będzie toczyć Górnik Łęczna. Zespół z Lubelszczyzny sprowadził znanego z Lecha Poznań Vojo Ubiparipa, Krzysztofa Danielewicza ze Śląska Wrocław oraz Adama Dźwigałę i Gersona z Lechii Gdańsk. Nowych nazwisk jest sporo, ale to niekoniecznie gwarantuje łęcznianom spokojny sezon. Wszystko wskazuje na to, że batalia może trwać aż do samego końca rozgrywek.
REKLAMA
Podobnie wygląda sytuacja w Koronie Kielce, która musiała poradzić sobie z utratą kilku piłkarzy, którzy w poprzednim sezonie uratowali dla niej grę w Ekstraklasie. Odeszli Airam Cabrera, Vlastimir Jovanović, Kamil Sylwestrzak i Łukasz Sierpina. Te nazwiska nie robią może wielkiego wrażenia na mocniejszych klubach, ale w Kielcach mogą szybko za nimi zatęsknić.
Korona najwyraźniej znów w swoich dość gorączkowych poszukiwaniach nowych piłkarzy znalazła kogoś, kto potrafi zrobić różnicę. Miguel Palanca, wychowanek Espanyolu, który zaliczył też epizod Realu Madryt, dopiero pracuje nad dojściem do pełnej dyspozycji, ale kilka razy pokazał już piłkarską jakość. Do Kielc powrócił Jacek Kiełb, który znów odgrywa rolę ulubieńca publiczności i lidera zespołu. Szansę na pozostanie w Ekstraklasie dostał też Mateusz Możdżeń, niedawno zdegradowany z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Widać po raz kolejny, że ekipa z Kielc stawia na zawodników, których w innych klubach skreślono, a w ich zespole dostają okazję do tego, by coś udowodnić. W ostatnich sezonaach to wystarczało.
Względny spokój miał Michał Probierz. Trener Jagiellonii Białystok nie powinien mieć większych problemów ze stratą Bartłomieja Drągowskiego (odszedł do Fiorentiny za 3,2 mln). Najważniejsze wydaje się to, że udało się utrzymać w drużynie Konstantina Vassiljeva, który znów imponuje wśród ofensywnych pomocników Ekstraklasy.
Jedyny gotówkowy transfer to zakup Ivana Runje z Omonii Nikozja (50 tys.), który okazał się mocnym punktem defensywy.
REKLAMA
Ciekawie wzmacniali się również beniaminkowie. Arka Gdynia i Wisła Płock miały pracowite lato, a perpektywa gry w Ekstraklasie skusiła kilku zawodników z uznanymi nazwiskami. Zespół Grzegorza Nicińskiego pozyskał m.in. Dariusza Zjawińskiego, Adama Marciniaka i Damiana Zbozienia, którzy mają spore ekstraklasowe doświadczenie.
W Płocku kibice mogli momentami czuć naprawdę duży entuzjazm przed startem sezonu - Siergiej Kriviec i Dominik Furman to wzmocnienia naprawdę bardzo solidne, a do nich można dołączyć jeszcze Tomislava Bożicia i Kamila Sylwestrzaka, którzy także gwarantują odpowiedni poziom.
Na wielkie transfery i miliony euro w grze przyjdzie nam jednak poczekać. To nie znaczy jednak, że kluby nie były zajęte. Kiedy nie ma się do dyspozycji gigantycznego budżetu, trzeba szukać innych rozwiązań. W niektórych przypadkach wychodzi to bardzo dobrze, w innych kończy się spektakularnymi klapami.
REKLAMA
Kilka klubów nie oszczędzało, jednak w Ekstraklasie są to wyjątki. Kto okaże się największym zwycięzcą na transferowym polowaniu?
Komplet transferów polskich klubów>>>
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA