Dwa lata po sukcesie siatkarzy zwolenników Antigi ubywa bardzo szybko

W środę mijają dwa lata od mistrzostwa świata wywalczonego przez polskich siatkarzy. Dzisiaj dni trenera Stephane’a Antigi są jednak policzone.

2016-09-22, 10:02

Dwa lata po sukcesie siatkarzy zwolenników Antigi ubywa bardzo szybko

Posłuchaj

Rzecznik prasowy PZPS Janusz Uznański o pracy Stephane'a Antigi (IAR)
+
Dodaj do playlisty

„Piłka meczowa dla Polski, leci. Mika, Zagumny, Wlazły… konieeeec! Koniec, Polacy mistrzami świata. Co za sukces w katowickim Spodku” - tak 21 września 2014 roku na antenie radiowej Jedynki ostatnią akcję turnieju komentował Cezary Gurjew.

„Stephane Antiga, Stephane Antiga” rozniosło się po hali chwilę po zakończeniu meczu z Brazylią. Biało-czerwoni wygrali 3:1 i po 40 latach przerwy ponownie zdobyli złoto mundialu. To był niewątpliwy sukces francuskiego trenera.

Nominację na selekcjonera odebrał 24 października 2013 roku, a formalnie swoją funkcję zaczął pełnić w maju następnego roku. Powód był prozaiczny, musiał dokończyć sezon jako siatkarz Skry Bełchatów.

Pierwsze poważne wyzwanie w karierze trenerskiej zaledwie kilka miesięcy później i od razu mistrzostwo świata. Początek wymarzony. Wszyscy liczyli, że Francuz podąży drogą słynnego Jerzego Huberta Wagnera. „Kat” również na ławkę trenerską przeniósł się prosto z parkietu i od razu został mistrzem świata. Dwa lata później dorzucił do kolekcji olimpijskie złoto. Antiga tego sukcesu nie powtórzył.

REKLAMA

Za mistrzostwa świata należą mu się brawa. Nie bał się podjąć kontrowersyjnej decyzji (odsunął od składu Bartosza Kurka), odkrył dla reprezentacji Mateusza Mikę. Wyszło na jego. Później było już jednak tylko gorzej.

Press Focus/x-news

Przegrał każdą kolejną imprezę. O komercyjnej Lidze Światowej nie będziemy się rozpisywać, ale w siatkówce doczekaliśmy takich czasów, że odpadnięcie w ćwierćfinale mistrzostw Europy traktowane jest w kraju jak porażka. Wtedy Francuz tłumaczył, że imprezą docelową w 2015 roku nie było Euro, a Puchar Świata, będący pierwszą kwalifikacją do igrzysk olimpijskich. Niestety, tam też osiągnąć celu się nie udało. Skazało to jego podopiecznych na walkę o Rio w innych turniejach kwalifikacyjnych. Licząc z Pucharem Świata awansować udało się dopiero za trzecim razem. W Brazylii nastąpiło apogeum - porażka w ćwierćfinale z USA w fatalnym stylu.

Pytania bez odpowiedzi

Faktem jest, że USA to dla Polaków chyba najbardziej niewygodny rywal na świecie, ale przecież siatkarze z orzełkami na piersi są mistrzami świata. To zobowiązuje.

Oczywiście, z mistrzowskiej ekipy po mundialu odeszło czterech siatkarzy. Ale po pierwsze Krzysztof Ignaczak na mistrzostwach rozegrał tylko jeden mało istotny mecz z Kamerunem, wspomniany wcześniej Mika pokazał, że jest w stanie grać na poziomie nie niższym niż Michał Winiarski, zastępujący Wlazłego na ataku Kurek sroce spod ogona przecież nie wypadł, a Fabian Drzyzga już dwa lata temu potrafił wychodzić w pierwszym składzie kosztem Pawła Zagumnego.

REKLAMA

Po drugie zaś właśnie w takich sytuacjach trener ma pole do popisu żeby pokazać swój warsztat, stworzyć coś nowego, co będzie dobrze funkcjonowało. Nie można w nieskończoność wskazywać na nieobecność poprzednich filarów. Skoro zakończyli reprezentacyjne kariery to trzeba radzić sobie bez nich. To już przeszłość. Równie dobrze można stwierdzić, że Antiga nie mógł skorzystać z Tomasza Wójtowicza (mistrz świata z 1974 roku i mistrz olimpijski 1976) bo ten zakończył już reprezentacyjną karierę.

Oddajmy Antidze, wprowadził do tej drużyny świetnego środkowego Mateusza Bieńka, dwa lata temu odniósł ogromny sukces, ale wydaje się, że więcej nie jest w stanie zrobić. Dobitnie pokazał to mecz z USA.

Po przegranej w pierwszym secie, w drugim Polacy prowadzili już nawet 18:13, a mimo to przegrali także tą partię, a w konsekwencji także kolejną. W drugiej odsłonie, kiedy Kubiak i spółka trwonili przewagę trener dwukrotnie prosił o czas. Nie potrafił jednak wstrząsnąć zespołem. Czyżby nie miał już autorytetu?

Press Focus/x-news

Pytań jest więcej. Dlaczego dysponujący potężną zagrywką Bieniek posyłał floty na drugą stronę siatki (co znaczy zagrywka odrzucająca od siatki pokazali nam Amerykanie)? Dlaczego w trzecim secie mimo fatalnej gry praktycznie jedynym pomysłem była gra przez Kurka? Rywale „czytali” nas jak elementarz. W końcu dlaczego na turniej pojechał nie będący w pełni sił po kontuzji Piotr Nowakowski, a doświadczony Marcin Możdżonek został w domu?

REKLAMA

Kadrowicze chcą zmiany

Wygląda na to, że Antiga stracił kontrolę nad tym co się dzieje. I tu kolejne pytanie. Czy możemy sobie pozwolić na porażkę w ćwierćfinale przyszłorocznego Euro, którego będziemy gospodarzem?

Jeśli Francuza otwarcie krytykują już nawet jego podopieczni to znak, że w kadrze nie ma atmosfery.

- Nasza drużyna miała duży potencjał, ale on w którymś momencie się rozmył. Było dużo różnych historii, animozji. Prezesi naszego związku wiedzą wszytko, co działo się w drużynie. Dlatego wierzę, że podejmą dobrą decyzję. Jedyną słuszną, którą powinni podjąć. Coś się wypaliło. Oczywiście wypowiadam się tylko za siebie, ale wydaje mi się, że większość reprezentantów Polski powie to samo - powiedział w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Drzyzga.

Do tego dochodzi specyfika pracy z polskimi siatkarzami. Wygląda na to, że po pewnym czasie potrzebują oni nowego bodźca. Od czasu kiedy polska siatkówka wróciła na szczyt, biało-czerwoni nie potrafią zagrać dwóch sezonów na najwyższym poziomie.

REKLAMA

W 2005 roku władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej zdecydowały się na zatrudnienie pierwszego w historii reprezentacji zagranicznego selekcjonera. Argentyńczyk Raul Lozano poprowadził biało-czerwonych do pierwszego od 30 lat medalu wielkiej imprezy (srebro na mundialu w Japonii w 2006 roku). 11. miejsce na mistrzostwach Europy w kolejnym roku uznano więc za porażkę. Argentyńczyk dostał szansę rehabilitacji na igrzyskach olimpijskich w 2008 roku. Tam jego podopieczni nie zdołali jednak awansować do półfinału.

Press Focus/x-news

Następcą Lozano został jego rodak Daniel Castellani. I historia się powtórzyła. Mistrzostwo Europy w 2009 roku było niespodziewane, spodziewany był natomiast medal na mistrzostwach świata rok później. Skończyło się jednak na miejscach 13-18. Tu szansy na rehabilitację już nie było. Argentyńczyk stracił posadę.

Powrót Lozano?

PZPS nie zraził się jednak do zagranicznych szkoleniowców. Na ławce trenerskiej Polaków zasiadł Andrea Anastasi. On „na chwilę” złamał zasadę sinusoidy wyników reprezentacji. Już w pierwszym sezonie pracy zdobył brązowy medal Ligi Światowej, trzecie miejsce na Euro i srebrny medal Pucharu Świata, co dało awans na igrzyska olimpijskie. Na nie jechaliśmy jako murowany faworyt do medalu, po tym jak kilka tygodni wcześniej Polacy triumfowali w rozgrywkach Ligi Światowej. Niestety, impreza czterolecia w Londynie zakończyła się rozczarowaniem (porażka w ćwierćfinale). Poprzednie sukcesy pozwoliły jednak Włochowi kontynuować pracę. Po 9. miejscu na mistrzostwach Europy w 2013 roku, które Polska organizowała wspólnie z Danią, miarka się przebrała.

Trudno więc wyobrazić sobie by w tej sytuacji selekcjoner wytrwał na stanowisku. Choć PZPS oficjalnie zaprzecza to wydaje się, że decyzja już zapadła. Kontrakt Antigi wygasa w październiku. Czy nie jest wymowny fakt, że nie został on jeszcze przedłużony?

REKLAMA

- Materiały, które posiada od trenera Antigi wydział szkolenia są analizowane. To są różnego rodzaju opracowania, na podstawie których zostaną wyciągnięte wnioski, gdzie był poczyniony postęp, a gdzie nie udało się zrealizować założonych zamierzeń. Trzeba sprawdzić, czy system grania, który realizowaliśmy od mistrzostw świata do igrzysk olimpijskich sprawdził się - mówi dyplomatycznie rzecznik związku Janusz Uznański w rozmowie z Polskim Radiem.

Giełda z nazwiskami potencjalnych następców jednak już ruszyła. W tym momencie wśród kandydatów wymienia się trenera ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Ferdinando de Giorgiego oraz trzech Argentyńczyków: Javiera Webera i dobrze nam znanych Lozano i Castellaniego.

Moim wymarzonym kandydatem jest Amerykanin Hugh McCutcheon, który doprowadził męską drużynę USA do olimpijskiego złota w 2008 roku, a cztery lata później reprezentację żeńską do srebra. Ale jeśli mamy obracać się w kręgu wyżej wymienionych to skłaniałbym się ku „Fefe”. Włoch zrobił z ZAKSY prawdziwą maszynkę do wygrywania, w trzech finałowych meczach poprzedniego sezonu PlusLigi przeciwko Resovii kędzierzynianie zanotowali bilans setów 9:0. Takiego wyniku finał PlusLigi jeszcze do tej pory nie widział.

Press Focus/x-news

Polski Związek Piłki Siatkowej skłania się jednak ku opcji argentyńskiej. Ostatnio w meczu pożegnalnym z reprezentacją Polski Pawła Zagumnego, Antiga występował na parkiecie, a biało-czerwonych prowadził Lozano. Czy było to tylko dziełem przypadku?

REKLAMA

Bartosz Orłowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej