Rosja 2018: Armenia postraszyła Polaków. Poważny sygnał ostrzegawczy dla piłkarzy Adama Nawałki
Mecz z Armenią miał być dla piłkarzy Adama Nawałki spacerkiem. Ostatecznie biało-czerwonym udało się sięgnąć po wygraną w ostatnich sekundach spotkania. Poważniejsi rywale nie będą jednak tak wyrozumiali.
2016-10-12, 20:00
Posłuchaj
Po meczu kapitan polskiej drużyny nie był zadowolony, że do końca trzeba było drżeć o zwycięstwo (IAR)
Dodaj do playlisty
W Europie nie ma już słabych drużyn - to często powtarzane stwierdzenie, którego lubimy używać w momentach, w których outsiderzy wyrywają punkty faworyzowanym ekipom.
Przed meczem z Armenią część kibiców czy ekspertów prześcigała się w prognozach dotyczących tego, ile bramek podopieczni Nawałki wbiją rywalom. Zwycięstwo było oczywistością, pogrom jak najbardziej wchodził w grę. Z jednej strony trudno dziwić się takim opiniom - atmosfera wokół reprezentacji jest najlepsza od wielu lat. Sytuacja, w której tylu kadrowiczów odgrywa ważną rolę w silnych klubach, także jest dla nas nowością. To przekłada się na wyniki, co widzieliśmy na Euro 2016. Ale nie można zapominać, że odbicie zwyżkowej tendencji znajdziemy też w oczekiwaniach wobec piłkarzy.
Czy goście we wtorkowym spotkaniu postawili poprzeczkę wysoko? Kadra Nawałki, która niedawno mierzyła się z aktualnymi mistrzami świata, ogrywała Ukrainę czy Szwajcarię i w rzutach karnych żegnała się z Euro, pokazywała, że potrafi pokonywać znacznie trudniejsze przeszkody.
Czasem jednak trafiają się słabsze dni, do których dochodzą urazy, konieczność zmian w wyjściowym składzie i konieczność wzięcia odpowiedzialności za wynik przez zmienników. Czynników, które złożyły się na to, że zamiast spacerku biało-czerwoni musieli przeżywać drogę przez mękę, było przynajmniej kilka. I Adam Nawałka nie może ich lekceważyć.
REKLAMA
Wynik poszedł w świat, już niedługo nikt nie będzie pamiętał o tym, jak wyglądało to spotkanie. Liczy się tylko komplet punktów, który przybliżył Polskę do wyjazdu na mundial. Ale z tyłu głowy wciąż jest fakt, że przeciwnikiem był 112. zespół w rankingu FIFA, grający bez swojego najlepszego piłkarza, kilka dni wcześniej rozgromiony 5:0 przez Rumunię, grający na wyjeździe i od 30. minuty ze stratą jednego zawodnika... W dodatku, gdyby wziąć pod uwagę wszystkie dogodne sytuacje stworzone przez obie drużyny, obraz tego spotkania staje się jeszcze bardziej niepokojący.
Podczas mistrzostw Europy uwagę zwracała świetna polska defensywa. Tymczasem w eliminacjach do do mundialu w 3 spotkaniach biało-czerwoni stracili już 5 bramek. 2 z nich strzelił Kazachstan, 2 dodała Dania, 1 wczorajszy rywal. Jak dotąd tylko Duńczycy strzelali gola innemu przeciwnikowi.
I jeszcze sytuacja z ostatniej minuty, w której zawodnik gości zmarnował sytuację sam na sam z Łukaszem Fabiańskim. Patrząc prawdzie w oczy - kadra Adama Nawałki była o krok od tego, by zaliczyć jedną z największych wpadek w ostatnich latach.
Źródło: TVP
REKLAMA
Nawałka był zmuszony do tego, by dokonać kilku roszad w wyjściowej jedenastce. Co dobrego można powiedzieć o zmiennikach? Niestety, niewiele. Bardzo chaotyczny i bezproduktywny był Maciej Rybus, Łukasz Teodorczyk także nie dał rady udźwignąć ciężaru strzelania bramek. Wypełnienie dziury po kontuzjowanym Arkadiuszu Miliku nie było dokładnym zadaniem zawodnika Anderlechtu - bardziej chodziło o to, by zastąpić na pozycji najbardziej wysuniętego napastnika Roberta Lewandowskiego, z konieczności cofniętego i biorącego większy udział w rozegraniu akcji. A zestawienie z jednym z najlepszych snajperów globu wypadło po prostu boleśnie.
Po meczu w Astanie selekcjonerowi oberwało się za to, że nie dokonał zmian w ofensywie. Od czasu wypożyczenia byłego piłkarza Lecha do Belgii było słychać wiele głosów, że powinien dostać swoją szansę w reprezentacji. Napastnik strzelał jak na zawołanie, pokonywał bramkarzy kolejnych rywali, a argumenty trudne do zakwestionowania przemówiły także do Nawałki. Ten występ oczywiście nie przekreśla Teodorczyka w reprezentacji, jednak w kolejnych meczach (o ile w nich wystąpi), będzie musiał dać zespołowi więcej niż dobra gra tyłem do bramki i skupianie na sobie uwagi rywali. Zmarnował jedną wyborną sytuację, mógł wywalczyć rzut karny, po faulach na nim obrońca rywali zobaczył czerwoną kartkę. Wszyscy jednak wiemy, z czego rozlicza się napastnika.
Złą zmianę dał Paweł Wszołek, nic (oprócz faulu, po którym padł zwycięski gol) nie pokazał także Bartosz Kapustka. Jeśli ktoś zastanawia się, dlaczego rzadko kiedy w ogóle mieści się w meczowej osiemnastce Leicester, to dostał odpowiedź. Skrzydłowy to jednak wciąż melodia przyszłości. Gorzej, że w meczach z Danią i Armenią znacznie wyglądali ci, których świetną postawę przyjmowaliśmy jako pewnik.
Grzegorz Krychowiak był cieniem samego siebie - tutaj także jest wytłumaczenie dla niewielkiej ilości minut, które uzbierał w tym sezonie w PSG. Naprawdę trudno przypomnieć sobie tak słaby występ pomocnika w koszulce z orłem na piersi. Niecelne podania, brak zaangażowania w akcje ofensywne... Tym razem nie dało się zobaczyć w nim lidera.
REKLAMA
Znów niepewny był Kamil Glik. Stoper zbiera dobre recenzje w Monaco, ale ten tydzień w reprezentacji w jego wykonaniu nadaje się do zapomnienia. Samobójcze trafienie, ryzykowne interwencje, kilka przegranych pojedynków z rywalami, które mogły zakończyć się fatalnie. To także nie był ten Glik, którego znamy.
Powiązany Artykuł
Kamil Glik: zagraliśmy va banque
Po dwóch ostatnich meczach można postawić plus przy nazwisku Piotra Zielińskiego. To nie był przełom w wykonaniu pomocnika, który nagle zrobi z niego kogoś nie do zastąpienia, ale kilka razy pokazał, że może być silnym punktem tej drużyny. Widać było, że jednym zagraniem umie otworzyć drogę do bramki, minąć rywala i napędzić akcję. Rozegranie z Robertem Lewandowskim, po którym wyszedł sam na sam z bramkarzem, było najwyższej klasy. Momentami gasł, ale ten piłkarz ma w sobie potencjał, który trzeba wykorzystać dla reprezentacji.
Lider był jeden. Tutaj nie będzie żadnej niespodzianki, bo Robert Lewandowski znów udowodnił, że jest w stanie prowadzić biało-czerwonych do zwycięstwa nawet wtedy, kiedy wszystko idzie jak po grudzie. Kapitan kadry ma jednak pełną świadomość tego, jak wyglądała gra naszego zespołu.
- Takie mecze nie powinny się zdarzać, ale z drugiej strony to zwycięstwo może mieć ogromne znaczenie. Czasami jednak trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy niezależnie od tego z kim grasz czy gdzie, możesz myśleć, że jakoś to pójdzie albo ktoś inny coś tam zrobi za ciebie. Musisz skupić się na sobie i dać z siebie maksa, bo my nie możemy tracić tych punktów, jeśli chcemy awansować. Nie ma co ukrywać, że nie graliśmy dobrze, jakości i mądrości piłkarskiej trochę brakowało. Jesteśmy drużyną, która już powinna tę jakość mieć - mówił Robert Lewandowski po ostatnim gwizdku sędziego.
REKLAMA
Źródło: TVP
Najważniejsze jest to, że po meczach z Danią i Armenią udało się dopisać na swoje konto 6 punktów. Trzeba jednak powiedzieć jasno - gra taka jak we wtorek nie wystarczy na Rumunię czy Czarnogórę. Jest za wcześnie, by bić na alarm, ale Nawałka ma kilka problemów, na które musi znaleźć receptę.
Przez lata oglądaliśmy wiele sytuacji, w których najgorsze możliwe scenariusze dla reprezentacji zawsze zmieniały się w rzeczywistość. Jeśli coś mogło pójść nie tak, to właśnie tak się działo. Teraz wydaje się, że jest odwrotnie.
Szczęście sprzyja lepszym? To tylko mocno naciągana teoria, ale ze wszystkich kibiców biało-czerwonych nikt będzie narzekał, jeśli fortuna będzie nadal nam sprzyjać.
REKLAMA
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA