Dopingowa przeszłość Justyny Kowalczyk szansą dla Therese Johaug?
Justyna Kowalczyk została skrytykowana za post na Twitterze dotyczący dopingowej wpadki Therese Johaug. Polka w historii Norweżki może odegrać także inną rolę.
2016-10-17, 14:52
Posłuchaj
Dopingowa wpadka Johaug wstrząsnęła nie tylko Norwegią (Trójka/Trzecia Strona Medalu)
Dodaj do playlisty
Kilka godzin po tym jak Therese Johaug łkając opowiedziała światu o swoim dopingowym teście, który dał wynik pozytywny, jej rywalka Justyna Kowalczyk opublikowała na swoim profilu na Twitterze post Aino Kaisy Saarinen. Finka zamieściła w sieci zdjęcie na którym widać opakowanie kremu stosowanego przez Therese Johaug, na którym widnieje czerwony znak ostrzegawczy i napis "doping".
Zachowanie Polki i Finki nie spodobało się byłemu biathloniście Bjoernowi Ferry'emu. Według niego Polka i Finka "chełpią się pozytywnym wynikiem Norweżki".
Według znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi Szweda (napisał on książkę, w której wymieniał z nazwiska kolegów i koleżanek z biathlonowych tras, które jego zdaniem są nieinteligentne) zachowanie Kowalczyk i Saarinen to manifestacja radości z wpadki koleżanki.
REKLAMA
Therese Johaug Jestem całkiem załamana, zrozpaczona i wściekła. Nie ma słów, by opisać piekło, w którym się znajduję od ubiegłego tygodnia.
Przy okazji problemów Johaug w Skandynawii nazwisko Justyny Kowalczyk pojawia się także w innym kontekście. Dziennikarze przypominają, że 11 lat temu Polka została zdyskwalifikowana za stosowanie deksametazonu, który wykryto podczas kontroli dopingowej 23 stycznia 2005 roku. Substancja była składnikiem leku na zapalenie ścięgna Achillesa, ale zawodniczka nie wiedziała, że jest zakazany. Kowalczyk nie współpracowała wówczas z lekarzem, bo PZN takiego wsparcia jej nie zapewniał. "Minęła dekada, a ja wciąż mam obsesję na punkcie sprawdzania składu każdego leku, który przyjmuję" - pisała Kowalczyk w jednym ze swoich felietonów.
Polka została zdyskwalifikowana na dwa lata, ale po apelacjach jej karę skrócono do sześciu miesięcy.
W Norwegii przypadek Kowalczyk to szansa dla Johaug. "Dopingowy przypadek Kowalczyk daje nadzieję Johaug" - czytamy w norweskim dzienniku "Dagbladet". Zdaniem eksperta od dopingu, Ake Andrena-Sandberga historie Johaug i Kowalczyk są "bardzo podobne". Norwegowie mają więc nadzieję, że ich gwiazda zostanie potraktowana równie łagodnie jak Kowalczyk.
W organizmie Therese Johaug, norweskiej biegaczki narciarskiej, wykryto ślady sterydu anabolicznego - clostebolu. Zakazana substancja miała znajdować się w kremie stosowanym przy oparzeniach słonecznych, którego użyła trzykrotna medalistka olimpijska podczas letniego obozu norweskiej kadry we Włoszech.
REKLAMA
Wspomniany krem miał kupić podczas zgrupowania we włoskiej miejscowości Livigno lekarz norweskiej kadry Fredrik Bendiksen, nie mając świadomości, że znajduje się w nim steryd anaboliczny - clostebol.
Lekarz miał zapewniać, że nie ma w nim zakazanych substancji, jednak jego tłumaczenia są mało przekonujące. Jak dowiedzieli się dziennikarze szwedzkiej gazety "Sportbladet" Fredrik Bendiksen przez osiem lat pracował dla producenta tego preparatu i był odpowiedzialny za wprowadzanie go na norweski rynek.
Johaug grozi kara dwóch lat zawieszenia.
Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA