Liga Mistrzów: Legia Warszawa zrobiła wrażenie
Legia Warszawa przegrała z Realem Madryt 1:5, ale nie została pobita. Mistrz Polski udowodnił, że potrafi grać w piłkę. Real nie wygrał spotkania "na stojąco", musiał się minimalnie wysilić.
2016-10-19, 15:00
Posłuchaj
Mimo wysokiej porażki, piłkarze z Łazienkowskiej zostawili po sobie pozytywne wrażenie, rozgrywając na Santiago Bernabeu swój najlepszy mecz w tych rozgrywkach. Mówi o tym również w rozmowie z Andrzejem Janiszem, bramkarz Legii Arkadiusz Malarz (IAR)
Dodaj do playlisty
Legia zdawała sobie sprawę gdzie gra i z kim, ale chciała zaprezentować się dobrze i pokazać, że piłkarze z Warszawy futbol znają nie tylko w teorii. To się udało, ale jest też czego żałować.
- Jeżeli miałbym czegoś żałować, to tego, że nie otworzyliśmy wyniku mimo okazji Vadisa i Jodłowca oraz faktu, że porażka 1:5 jest zbyt wysoka – podkreślał po meczu z Realem Jacek Magiera.
Zdaniem trenera Legii, biorąc pod uwagę sytuacje jakie jego podopieczni stworzyli na Santiago Bernabeu, gdyby mecz skończył się wynikiem 4:2 byłby to rezultat bardziej sprawiedliwy. - Na tym poziomie decydują jednak detale. Cztery razy Real Madryt nas skontrował, trener Zidane przeprowadził dobre zmiany i w efekcie przeciwnik zdobył piątą bramkę.
Aleksandar Vuković Na pewno to jeden z tych meczów, po których możemy powiedzieć, że mamy niedosyt
Bartosz Bereszyński, także uważa, że rezultat 5:1 nie oddaje, tego, co się działo na murawie. - Nie możemy być zadowoleni z wyniku, ale rezultat 5:1 jest zbyt wysoki. Mecz przeciwko Realowi zaczęliśmy dobrze. Nie sparaliżował nas fakt, że graliśmy z tak utytułowaną drużyną. Możemy być zadowoleni z postawy naszego zespołu, bo dziś próbowaliśmy grać dużo piłką. Były momenty, że prowadziliśmy grę, a nie ograniczaliśmy się do gry defensywnej. Cieszy nas, że strzeliliśmy bramkę i złapaliśmy jakiś kontakt z rywalem. Niestety, Real wciągnął nas w swoją grę i zaskoczył kontratakami. Mając klasowych napastników gospodarze nie mieli problemów z wykończeniem akcji. Możemy być jednak zadowoleni, że stworzyliśmy sobie dziś wiele okazji do zdobycia goli. Szkoda, że zawiodła skuteczność – podkreślał obrońca Legii Warszawa.
REKLAMA
W pomeczowych wypowiedziach Legionistów przewijało się stwierdzenie, że wynik nie odzwierciedla tego, co rzeczywiście działo się na boisku. - Brakowało szczęścia: a to rykoszet, przy trzeciej bramce też chyba piłka się o kogoś otarła. Chciałbym wszystko obronić, ale czasami się nie udaje. Też jestem zły, jak cała drużyna - stwierdził Arkadiusz Malarz, bramkarz Legii.
Źródło/x-news
Legia meczu z Realem nie przegrała już przed wyjściem na murawę, w głowach. Podopieczni Jacka Magiery weszli na Santiago Bernabeu pozbawieni kompleksów, w które wprowadziła ich w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów Borussia Dortmund, która potrzebowała zaledwie 17 minut, by strzelić mistrzom Polski trzy gole.
W Madrycie zobaczyliśmy inną Legię. Zdecydowanie lepiej zorganizowaną w obronie, ale nastawioną nie tylko na bronienie własnej bramki, skoncentrowaną i pełną wiary, potrafiącą kontratakować i zakończyć akcję strzałem na bramkę. - Chcieliśmy grać odważnie, grać otwartą piłkę i niezależnie od wyniku pokazać się. Dla każdego piłkarza na boisku to była szansa, by morale wzrastało. Dla nas liczył się każdy wygrany pojedynek jeden na jednego, każda stworzona sytuacja. Real strzelił nam gole po kontrach, to świadczy o tym, że nie przyjechaliśmy do Madrytu się bronić – wyjaśniał trener Legionistów.
REKLAMA
Czego zatem zabrakło? - Popełniliśmy z przodu zbyt wiele błędów, które Real wykorzystał szybkimi kontratakami. W naszych szeregach szwankowała trochę komunikacja – uważa Vadis Odjidja-Ofoe, pomocnik Legii.
Źródło/x-news
Kibice vs. chuligani
Przed meczem wiele mówiło się o kibicach z Warszawy. Niechlubna przeszłość niektórych fanów Legii wprowadziła w stan gotowości służby w Madrycie. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego, jeszcze pod stadionem "Królewskich" chuligani znów doszli do głosu – kibole obrzucili funkcjonariuszy oraz dziennikarzy szklanymi butelkami. Zaczęli też forsować barierki bezpieczeństwa.
REKLAMA
Agencja EFE Wszyscy na kontynencie obawiają się grupy kibiców tego środkowoeuropejskiego klubu, znanych z przemocy
W odpowiedzi policja konna i oddziały prewencyjne przystąpiły do szturmu. W ruch poszły też pałki oraz broń na gumowe kule. Jak podały wstępnie hiszpańskie media - rannych zostało 5 pseudokibiców i 2 policjantów.
Jednak podczas meczu kibice Legii zachowywali się wzorowo. Udowodnili, że potrafią stworzyć wspaniałą atmosferę. pokazali, że są jednymi z najlepszych w Europie jeśli chodzi o doping i że race to nie jedyny element jakim potrafią zwrócić na siebie uwagę. - Przyjechali do Madrytu w liczbie trzech tysięcy i przez 90 minut kulturalnie nas wspierali. Nie chcę wypowiadać się na temat tych innych jednostek. Wiemy, co ostatnio się stało i nie możemy jako Klub dopuścić więcej do takiej sytuacji – skomentował wydarzenia Jacek Magiera.
Chuligańskie popisy deklarujących się jako kibice Legii wandali mogą spowodować reakcję władz UEFA, które podkreślały, że fani z Warszawy nie mają już żadnego marginesu na błąd w meczach europejskich pucharów przez ten sezon. Jednak kolejnej kary być może Klub uniknie, bo do wykroczeń doszło poza stadionem.
REKLAMA
Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl
REKLAMA