Premier League: Manchester City wyrwał zwycięstwo w arcyważnym meczu. Arsenal wywiesza białą flagę?
W największym szlagierze 17. kolejki Premier League Manchester City pokonał Arsenal 2:1 i wskoczył na pozycję wicelidera. Piłkarze Pepa Guardioli potwierdzili, że nie zamierzają przestać wierzyć w skuteczną pogoń za prowadzącą w tabeli Chelsea.
2016-12-18, 19:44
Początek spotkania to mocne uderzenie. Manchester City ruszył do odważnych ataków, ale został błyskawicznie skarcony. Kontra, jedno idealne podanie Alexisa Sancheza do niesamowicie szybkiego Theo Walcotta i bramka dla Arsenalu już w 5. minucie spotkania.
Piłkarze Pepa Guardioli nie spodziewali się takiego scenariusza, ale wydawało się, że otrząsnęli się szybko. Na bramkę Petra Cecha szła akcja za akcją, a idealną sytuację zmarnował Raheem Sterling, który nie wykorzystał dośrodkowania Kevina de Bruyne.
Potem jednak Arsenal bronił się bardzo dobrze. Gospodarze mieli problemy z tym, by przedostać się pod pole karne Petra Cecha, nie potrafili wykreować sobie dogodnych sytuacji. Wydawało się, że "Kanonierzy" są na dobrej drodze do tego, by wyjechać z Etihad Stadium z kompletem punktów. W drugiej połowie jednak sytuacja przybrała zupełnie inny obrót.
Leroy Sane idealnie wybrał sobie moment na zdobycie debiutanckiej bramki w Manchesterze City. Sytuacja była kontrowersyjna, piłkarze Arsenale domagali się odgwizdania spalonego, chorągiewka sędziego pozostała jednak w dole, a skrzydłowy pokonał Cecha.
REKLAMA
To zmieniło mecz, bo obie drużyny musiały grać o zwycięstwo za wszelką cenę. W czołówce panuje niesamowity tłok, a komplet punktów w meczu z bezpośrednim rywalem to kąsek bardzo łakomy. "Obywatele" atakowali, Arsenal próbował atakować. Na skrzydłach gospodarzy szaleli Sane i Sterling, ale to ten drugi rozstrzygnął losy tego meczu.
Anglik z boku boiska wpadł w pole karne i nie kalkulował, tylko przymierzył z całej siły w krótki róg bramki Arsenalu. Cech nie zdążył zareagować, kibice drużyny w błękitnych koszulkach wybuchnęli radością. I odetchnęli z ulgą, bo Manchester City nie traci dystansu do londyńskiej Chelsea. Pytanie tylko, czy ktoś będzie w stanie rzucić wyzwanie zawodnikom Antonio Conte, którzy są w rewelacyjnej formie.
Manchester City zgłasza taką chęć, ale wciąż zdarza mu się notować wpadki - siedem punktów straty na tym etapie sezonu nie wzięło się znikąd.
REKLAMA
A Arsenal? "Kanonierzy" wrócili na przeklętą dla siebie, czwartą pozycję, przegrali drugi mecz z rzędu i muszą oglądać się za plecy, bo niebezpiecznie zbliżył się do nich rywal zza miedzy. Tottenham w swoim niedzielnym meczu wygrał z Burnley 2:1 i ma już tylko punkt do podopiecznych Arsene'a Wengera.
Wiemy, że przerwy w rozgrywkach nie będzie, kibice dostaną gwiazdkowe prezenty w postaci meczów w Boxing Day, a do tego dojdzie jeszcze kolejka, która rozpocznie się 1 stycznia. Walka nabiera tempa.
ps, PolskieRadio.pl
REKLAMA