Turniej Czterech Skoczni: Stefan Horngacher pomoże Kamilowi Stochowi zdobyć brakujący skalp?

30 grudnia rozpocznie się 65. Turniej Czterech Skoczni. Realnym faworytem do miejsca na podium jest Kamil Stoch, na dobry rezultat stać również Macieja Kota. A to wszystko za sprawą pewnego Austriaka.

2016-12-25, 10:00

Turniej Czterech Skoczni: Stefan Horngacher pomoże Kamilowi Stochowi zdobyć brakujący skalp?
. Foto: PAP/Grzegorz Momot

Był 30 listopada 2012 roku. Łukasz Kruczek już od ponad czterech lat był trenerem reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Tego dnia odbył się jednak drużynowy konkurs Pucharu Świata w fińskim Kuusamo. Biało-czerwoni zajęli w nim ostatnie - jedenaste miejsce. Podczas gdy rywale osiągali odległości w okolicach 140 metrów, Kamil Stoch i Maciej Kot nie byli w stanie dolecieć do 105. metra. Kruczek zwołał naradę.

Ogłosił na niej, że jest gotów podać się do dymisji. Wtedy zawodnicy zaprotestowali. Kot stwierdził, że "jadą na jednym wózku" i razem muszą poszukać wyjścia z sytuacji, Stoch powiedział, że nie wyobraża sobie współpracy z innym trenerem. Rozważał nawet zakończenie kariery.

23 marca 2016 roku. Po ostatnim akordzie sezonu, drużynowych mistrzostwach Polski, z Polskim Związkiem Narciarskim żegna się Kruczek. Przesadą byłoby napisać, że strzelają korki od szampana, ale na pewno wiele osób oddycha z ulgą. Nawet sam trener zdaje sobie chyba sprawę, że w tym układzie nic dobrego już się nie wydarzy.

Oczywiście, trzeba Kruczkowi oddać, że doprowadził Stocha do podwójnego mistrzostwa olimpijskiego w Soczi, Kryształowej Kuli za triumf w klasyfikacji generalnej PŚ, mistrzostwa świata Stocha i dwóch brązowych medali MŚ w drużynie.

REKLAMA

Ostatni sezon był jednak fatalny w wykonaniu skoczków. Już na jego początku - w Engelbergu - problem zasygnalizował Stoch.

Sezon bez żadnego podium

- Jest katastrofa. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Miało być fajnie, miało być coraz lepiej, bo czułem, że wszystko jest na dobrej drodze. Nie chcę mówić, że jest coraz gorzej, ale jest dalej kiepsko - mówił wówczas, a przecież w szwajcarskich konkursach zazwyczaj Polacy "odpalali".

Sezon 2015/2016 był najgorszy od kiedy trenerem został Kruczek. Jego podopieczni wywalczyli łącznie zaledwie 1104 punkty, ani razu nie stanęli na podium.

Fatalne wyniki w każdej dyscyplinie wpływają również na atmosferę. Ta przekłada się na rezultaty i błędne koło się zamyka.

REKLAMA

- Mam to w nosie, to nie mój trener odchodzi - skomentował wtedy cytowany przez portal sport.pl Dawid Kubacki, który przed sezonem został przesunięty do kadry B.

Taka sama przykrość spotkała Macieja Kota. To właśnie jego osoba jest potwierdzeniem, że zmiana była konieczna.

Lepszy skoczek niż Kruczek

PZN zdecydował, że osobą, która ma wyprowadzić polskie skoki na prostą będzie Stefan Horngacher. Austriak miał okazję pracować w naszym kraju już wcześniej. W sezonach 2004/2005 i 2005/2006 był bowiem trenerem kadry B, a jego podopieczni m.in. ze Stochem i Piotrem Żyłą w składzie w 2005 roku zostali wicemistrzami świata juniorów w konkursie drużynowym.

- Po analizie dokumentów i dyskusji w komisji podjęliśmy decyzję, że co najmniej przez najbliższe dwa sezony trenerem kadry będzie Austriak. Osoba Horngachera odpowiada nam i pasuje do aktualnej sytuacji. Przez ostatnie lata, kiedy pracował w Niemczech, potwierdził swoje kwalifikacje i ambicje trenerskie - tłumaczył ten wybór prezes Apoloniusz Tajner.

REKLAMA

Pod względem wyników osiąganych jako skoczek, znacznie przewyższa swojego poprzednika. Polak w całej swojej karierze uzbierał łącznie tylko 32 punkty w Pucharze Świata, Horngacher kilkukrotnie stawał na podium, zdobywał też medale największych imprez razem z drużyną Austrii. Oczywiście nie musi się to przekładać na sukcesy trenerskie, chociaż... Oddajmy głos Janowi Ziobro.

- Stefan Horngacher był dobrym zawodnikiem i jest też dobrym trenerem. A ktoś kto skakał słabo i reprezentował poziom "podwórkowy", a jest trenerem, nie ma żadnego pojęcia, co czuje zawodnik w momencie dobrych prób, wiec cóż może doradzić? Taka osoba to tylko obserwator - stwierdził Ziobro w rozmowie z portalem skokipolska.pl.

Austriak podpisał kontrakt 24 marca. Jeszcze nigdy wcześniej nie był głównym trenerem żadnej reprezentacji A.

Sprzęt jakiego nie widzieli

- Musimy spędzić wspólnie trochę czasu, potrenować, zobaczyć, jak zawodnicy prezentują się na skoczni. Dopiero potem będę mógł ocenić, do jakich celów będziemy dążyć w kolejnych sezonach. Przyjechałem pomóc skoczkom, niech idą do przodu. Zamierzam pracować według własnego planu, nie będzie kalki z Niemiec czy Austrii. To ma być reprezentacja Polski według mojego pomysłu - mówił Horngacher po podpisaniu kontraktu.

REKLAMA

A zadania miał co najmniej trzy: zmienić pozycję najazdową Piotra Żyły, odbudować formę Kamila Stocha (dwukrotny mistrz olimpijski nie zapomniał przecież nagle jak się skacze) i wykreować mocny punkt numer dwa w polskiej ekipie.

Horngacher od razu zabrał się do pracy. Z Niemiec przywiózł specjalistyczny sprzęt, którego nasi zawodnicy do tej pory nie znali i wprowadził metody treningowe odpowiadające jego wizji.

- Sporo było nowych ćwiczeń. Wielu z nich nigdy nie robiliśmy. Do tego pracowaliśmy z troszkę innymi obciążeniami, trzeba było stosować całkiem inną technikę - dzielił się wrażeniami Kot po pierwszych treningach.

TVP

Najłatwiej było z Żyłą. "Wiewiór" pod okiem Austriaka pozbył się nawyku "garbiku" na rozbiegu. To też bardzo wymowne, że prośby Kruczka o zmianę sylwetki Żyła puszczał mimo uszu...

REKLAMA

Lato dla Polaków

Po przygotowaniach przyszedł czas na Letnią Grand Prix. A w niej błysnął Maciej Kot. Wygrał 5 z 6 konkursów i okazał się najlepszy w klasyfikacji generalnej. W niektórych konkursach rywali wręcz demolował.

- Znalazł nowy pomysł na moje skakanie. Jasno określił, jak powinien wyglądać skok idealny, a ja wtedy dopiero wyraźnie zobaczyłem to, co trzeba jeszcze poprawić. U mnie np. sporo zmieniło się w odbiciu, co moim zdaniem, stanowiło klucz do dobrego wyniku - chwalił nowego trenera Kot.

Trzecie miejsce w klasyfikacji LGP zajął Kamil Stoch. Wyglądało więc na to, że Austriak "upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu". Natchnął naszego mistrza, a dodatkowo znalazł innego polskiego skoczka, który byłby w stanie rywalizować z najlepszymi. Trzeba było jeszcze potwierdzić formę zimą.

- Musimy jednak wszyscy twardo stąpać po ziemi. Nie oczekujmy cudów. Proszę sobie przypomnieć miniony sezon i wyniki chłopaków. Pracuję z tą samą grupą zawodników - asekurował się przed sezonem Horngacher.

REKLAMA

TVP

Wyniki jednak są więcej niż dobre. 13, 15, 46, 6, 20, 26 i 46, 18, 34, 15, 18, 30. To nie są liczby na dwa najbliższe losowania Lotto. To miejsca jakie zajmowali odpowiednio Stoch i Kot od początku zeszłego sezonu, aż do konkursu w Englebergu.

Historyczny wynik Horngachera z drużyną

26, 22, 4, 4, 1, 9, 2 i 5, 8, 5, 5, 2, 12, 15 to dla porównania lokaty z obecnego sezonu. Różnicę widać gołym okiem, prawda?

Do tego dochodzi pierwszy w historii triumf w konkursie drużynowym. Jeśli dodamy jeszcze, że Polacy już zdobyli więcej punktów w klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów, niż w poprzednim sezonie oraz, że Stoch i Kot również poprawili już swoje statystyki indywidualne, to wnioski nasuwają się same. Zatrudnienie Horngachera było strzałem w "10".

REKLAMA

Teraz cały świat jest raczej zdziwiony, jeśli w czołowej "10" każdego konkursu jest tylko jeden biało-czerwony. A nasi skoczkowie znów się uśmiechają.

TVP

I w takich nastrojach przystąpią do 65. Turnieju Czterech Skoczni. Od 10 edycji na podium klasyfikacji generalnej ląduje Austriak. Czy tym razem Austriak doprowadzi na podium Polaka?

Kamil Stoch jest już misrzem olimpijskim, jest mistrzem świata. Do kolekcji brakuje mu triumfu w Turnieju Czterech Skoczni (loty narciarskie traktujemy jako inną dyscyplinę). I Stefan Horngacher na pewno dobrze o tym wie...

REKLAMA

Bartosz Orłowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej