Ekstraklasa: skuteczna pogoń Korony za Górnikiem Łęczna. 3 punkty zostają w Kielcach
Korona Kielce w końcowych minutach meczu z Górnikiem Łęczna odwróciła jego losy i w 24. kolejce Ekstraklasy wygrała 2:1.
2017-03-03, 21:06
Posłuchaj
Są takie drużyny w Ekstraklasie, które wybitnie nie leżą innej. Dla Korony takim zespołem jest właśnie Górnik Łęczna. Od czasu powrotu do elity klubu z Lubelszczyzny, czyli sezonu 2013/2014, obie drużyny spotykały się siedmiokrotnie. Kielczanie wygrali raz, raz był remis i aż pięć razy wygrywali piłkarze z Łęcznej. W piątek długo wydawało się, że wygrają po raz szósty.
Podopieczni Macieja Bartoszka, którzy wygrali ostatnie cztery spotkania na własnym stadionie, mieli zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki, ale nie przekładało się to na sytuacje podbramkowe. Gospodarze w niczym nie przypominali zespołu z poprzednich spotkań rozegranych na stadionie przy ulicy Ściegiennego. Mieli olbrzymie kłopoty ze sforsowaniem defensywy rywali.
Zepchnięci do obrony goście już w doliczonym czasie gry w pierwszej połowi przeprowadzili bardzo groźną kontrę, ale strzał Piotra Grzelczaka był niecelny. Po 45 minutach tego bezbarwnego widowiska Korona bezbramkowo remisowała z Górnikiem.
Już dwie minuty po wznowieniu gry gorąco zrobiło się pod bramką przyjezdnych. Kiełb zagrał wzdłuż bramki, ale Miguel Palanca nie sięgnął piłki. W 50. minucie goście skontrowali i zrobili to na tyle skutecznie, że wyszli na prowadzenie. Grzegorz Piesio zagrał do Bartosza Śpiączki, który wymanewrował kieleckich obrońców i skierował piłkę do siatki obok bezradnego Milana Borjana.
REKLAMA
Widząc nieporadną grę swoich podopiecznych Bartoszek po kwadransie zdecydował się na pierwszą zmianę. Za Cebulę na murawie pojawił się Dani Abalo. Dwie minuty później mogło być już 0:2. Grzelczak zagrał do Piesio, ale pomocnik Górnik w dogodnej sytuacji nie trafił w piłkę. Goście wyczuli, że kielecka obrona nie stanowi monolitu i ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków. Kilkakrotnie pod bramką Borjana było bardzo gorąco. Bramkarz Korony w 65. minucie uratował swój zespół przed utratą drugiej bramki, wygrywając pojedynek sam na sam ze Śpiączką.
Obraz gry odmienił się od 72. minuty. Po faulu na Jacku Kiełbie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Javier Hernandez. Gospodarze ruszyli do zdecydowanych ataków, chcąc jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Byli tego bliscy w 79. minucie, kiedy w słupek bramki Górnika trafił… piłkarz gości Grzegorz Bonin.
Dwie minuty później mogło być już po meczu, ale obrońcy Korony zablokowali strzał Śpiączki. Po chwili groźnie było pod bramką Górnika, ale Prusak w znakomitym stylu obronił uderzenia Bartosza Kwietnia i Abalo. Im bliżej końca spotkania, tym przewaga kielczan była bardziej widoczna. Goście bronili się jednak umiejętnie i bardzo szczęśliwie, jak się jednak okazało - do czasu.
Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry przytomnie w polu karnym zachował się Kiełb, który strzałem w długi róg pokonał Sergiusz Prusaka. Już w doliczonym czasie gry Kiełb był bliski zdobycia zwycięskiej bramki, ale jego strzał zza linii pola karnego był minimalnie niecelny. Korona dopięła jednak celu w ostatniej akcji spotkania. Sędzia Paweł Raczkowski dopatrzył się faulu w polu karnym Gersona na Ilijanie Micańskim. Do piłki podszedł Kiełb i pewnym strzałem zapewnił zwycięstwo Koronie 2:1.
REKLAMA
Korona Kielce - Górnik Łęczna 2:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Bartosz Śpiączka (50.), 1:1 Jacek Kiełb (88.), 2:1 Jacek Kiełb (90+4 - kar.)
Korona: Milan Borjan - Bartosz Rymaniak (70. Jakub Żubrowski), Radek Dejmek, Bartosz Kwiecień, Rafał Grzelak - Mateusz Możdżeń, Jakub Mrozik (66. Vanja Marković), Jacek Kiełb, Marcin Cebula (59. Dani Abalo), Miguel Palanca - Ilijan Micański
Górnik: Sergiusz Prusak - Gabriel Matei, Aleksander Komor, Gerson, Leandro - Grzegorz Bonin (89. Krzysztof Danielewicz), Grzegorz Piesio, Javier Hernandez, Łukasz Tymiński, Bartosz Śpiączka - Piotr Grzelczak (74. Stefan Askovski)
bor, PAP, IAR
REKLAMA
REKLAMA