Alfabet Bundesligi. Mistrz ten sam, ale liga jakby ciekawsza

Piąty sezon z rzędu tytuł mistrzowski zdobył Bayern Monachium. W Bundeslidze wszystko po staremu? Nic bardziej mylnego - to był sezon sensacji pod nazwą RB Lipsk i Hoffenheim oraz fantastycznej walki o koronę króla strzelców.

2017-05-31, 07:30

Alfabet Bundesligi. Mistrz ten sam, ale liga jakby ciekawsza
Robert Lewandowski . Foto: mr3002 / Shutterstock, Inc.

A jak Aubemayang

Pierre-Emerick Aubameyang w zeszłym sezonie musiał uznać wyższość Roberta Lewandowskiego w klasyfikacji strzelców Bundesligi. W tegorocznych rozgrywkach role się odwróciły - Gabończyk zdobył aż 31 trafień w 32 ligowych spotkaniach (6 bramek więcej niż w poprzednim sezonie) i mógł po raz pierwszy w karierze włożyć koronę króla strzelców ligi niemieckiej. Aubameyang w całym sezonie dołożył jeszcze 9 goli w Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów. Łącznie w czterech sezonach zdobył więc 120 goli w 189 meczach Borussii Dortmund. To lepszy bilans, niż miał Robert Lewandowski za czasów gry na Signal Iduna Park. Polak w 187 spotkaniach zdobył 103 gole, zanim po 4 latach przeszedł do Bayernu Monachium.

YouTube/Bundesliga

B jak Bayern

Piąty sezon z rzędu niekwestionowany mistrz Niemiec. To już 27. tytuł tej drużyny, co jest absolutnym rekordem niemieckiej Bundesligi. Trener Bawarczyków Carlo Ancelotti wykonał więc plan minimum. Jednak od czasu Juppa Heynckesa, który zakończył współpracę z Bayernem w 2013 zdobyciem mistrzostwa, Pucharu Niemiec i zwycięstwem w Lidze Mistrzów - ani Pep Guardiola, ani teraz Ancelotti nie są w stanie nawiązać do tych olbrzymich sukcesów.

YouTube/Bundesliga

REKLAMA

Tak - Bayern wciąż jest nie do zatrzymania na krajowym boisku i to mimo wpadki w półfinale krajowego pucharu. Ale wciąż apetyty kibiców z Monachium są niezaspokojone, bo dla tak potężnego klubu, priorytetem pozostaje zdobycie Pucharu Europy.

Powiązany Artykuł

Marcin Nowak.jpg
Blog Na Spalonym

C jak Champions League

O Bayernie już wspomnieliśmy - tym razem zespół z Bawarii zatrzymał się już na ćwierćfinale, co jest najgorszym wynikiem od sezonu 2010/11, gdy zespół z Allianz Arena odpadł w 1/8 finału. Potem był finał, wreszcie zdobycie trofeum, a w ostatnich trzech latach - awans do półfinału Ligi Mistrzów. Na usprawiedliwienie Bawarczyków trzeba jednak zaznaczyć, że los rzucił ich na Real Madryt - obrońcę tytułu i obecnego finalistę rozgrywek. Czy stanowi to jednak jakieś pocieszenie dla kibiców z Monachium?

YouTube/Football HD

Druga siła niemieckiego futbolu w ostatnich latach - Borussia Dortmund też nie miała łatwej przeprawy w Lidze Mistrzów. Ekipa Thomasa Tuchela w fazie grupowej pokazała jednak klasę w starciach z Realem Madryt, Sportingiem Lizbona i Legią Warszawa, którą w stolicy Polski rozgromiła 6:0, a na własnym stadionie aż 8:4 (rekord liczby goli w meczu od czasu powstania Ligi Mistrzów). Potem była niespodziewana porażka w 1/8 finału w Lizbonie z Benfiką 0:1, którą jednak z nawiązką odrobili piłkarze Die Schwarzgelben w rewanżu (4:0).

REKLAMA

W ćwierćfinale Borussia trafiła na absolutną rewelację tego sezonu w Europie - AS Monaco. Na dodatek przed pierwszym spotkaniem w Dortmundzie doszło do ataku bombowego na autokar ekipy BVB. Jeden z piłkarzy został ranny, ale na szczęście skończyło się na drobnym urazie. Niemniej jednak - psychiczny ślad w zawodnikach na pewno pozostał następnego dnia, gdy musieli rozegrać spotkanie z późniejszymi mistrzami Francji. Monaco bezlitośnie wygrało na Signal Iduna Park (3:2), a potem dokończyło dzieła na Stade Louis II (3:1). Borussia zakończyła przygodę z Champions League na ćwierćfinale, podobnie jak ich wielcy rywale z Monachium.

YouTube/BESTGAME

Do fazy pucharowej dostała się jeszcze jedna niemiecka ekipa - Bayer Leverkusen. Jednak nie była sobie w stanie poradzić z Atletico Madryt w 1/8 finału. Z kolei Borussia Moenchengladbach odpadła już po rozgrywkach grupowych, mając za przeciwników takich gigantów, jak FC Barcelona, czy Manchester City. Na pocieszenie "Die Fohlen" pozostała gra w Lidze Europy, kosztem Celticu Glasgow, ale i tam drużyna z Borussia-Park odpadła we wczesnej fazie - 1/8 finału, zresztą z inną niemiecką ekipą - Schalke Gelsenkirchen.

Przeciążenia grą w europejskich pucharach z pewnością niezbyt wpłynęły na ligową postawę Bayernu i Borussii Dortmund. Wiele pozostawała do życzenia natomiast gra klubów z Leverkusen i Moenchegladbach w Bundeslidze. Borussia skończyła sezon dopiero na 9. miejscu, podczas gdy Leverkusen zanotował spadek na 12. pozycję w ligowej tabeli.

REKLAMA

D jak Dardai

41-letni węgierski szkoleniowiec jest dla Herthy Berlin, tym kim Pep Guardiola dla FC Barcelony. 15 sezonów na Olympiastadion, 297 występów w roli środkowego pomocnika w klubie ze stolicy Niemiec. Napisać o Palu Dardaiu, że to legenda Herthy, to nic nie napisać. Węgier odrzucił nawet ofertę pracy z narodową reprezentacją swego kraju na stałych zasadach, aby tylko nie zostawiać klubu z Berlina. Od 2012 roku pracował tu z młodzieżą, by w 2015 roku na stałe przejąć pierwszą drużynę seniorów. W tym czasie wraz z inna klubową legendą - Michaelem Preetzem (dyrektor sportowy Herthy) udało mu się stworzyć silny zespół, który może bić się o europejskie puchary, zamiast jak to zwykle bywało do tej pory - bronić się przed spadkiem.

YouTube/DW - Kick off!

W pierwszym sezonie Dardai przejmował drużynę w kompletnej rozsypce po rządach Josa Luhukaya, ale udało mu się uratować zespół przed widmem rychłego powrotu do 2. Bundesligi. W kolejnym sezonie zajął już 7. miejsce, premiowane grą w Lidze Europy. W ostatnim - Hertha ani razu nie opuściła czołowej szóstki w lidze i zajmując na koniec tę właśnie szóstą pozycję - zapewniła sobie drugi rok z rzędu udział w europejskich pucharach.

Kolejnym krokiem jest dla Herthy oczywiście gra w Lidze Mistrzów, czy budowa nowego stadionu. Z tak mądrze budowaną ekipą przez legendarny w Berlinie duet Dardai-Preetz - plany te wydają się całkiem realne.

REKLAMA

E jak Eintracht

Ekipa z Frankfurtu na razie nie ma szans nawiązać do olbrzymich sukcesów z początku lat 60-tych, gdy drużyna dochodziła do finału Puchar Europy (porażka z Realem Madryt 3:7), po zdobyciu jedynego mistrzostwa w historii klubu (1959).

Na początku XXI wieku zespół musiał mierzyć się na zupełnie innych frontach, po tym jak kilkakrotnie spadał do 2. Bundesligi. Wydaje się, że te czarne dni Eintracht ma już za sobą, ale wciąż walczy o powrót na europejskie salony.

W tym sezonie niewiele brakowało do osiągnięcia tego celu. Słynny Chorwat - Niko Kovac na ławce trenerskiej, prawdziwa mieszanka kulturowa z całego świata w pierwszym składzie (zdarzało się, że w meczach Eintrachtu nie występował ani jeden zawodnik z Niemiec). To wszystko układało się całkiem dobrze w pierwszej części sezonu. Do 19. kolejki Eintracht przegrał tylko 4 mecze, a w międzyczasie pokonał Borussię Dortmund i nie dał się ograć Bayernowi Monachium. Zespół Kovaca zajmował wysokie trzecie miejsce w tabeli i powoli mówiło się, że zapewni sobie nawet występ w Lidze Mistrzów. Niestety dla fanów "Die Adler" - cały dorobek punktowy został roztrwoniony w ostatnich 15. kolejkach. Eintracht do końca rozgrywek wygrał tylko jedno (!) spotkanie i ostatecznie musiał pogodzić się z 11. miejscem w tabeli.

REKLAMA

Szansą na występ w europejskich rozgrywkach był jeszcze finał Pucharu Niemiec, ale i tam zabrakło umiejętności. Na stadionie w Berlinie drużyna z Frankfurtu przegrała z Borussią Dortmund 1:2.

Forma ekipy z Commerzbank-Arena z początku sezonu 2016/17 musi jednak napawać optymizmem i jeśli Niko Kovacowi uda się powrócić do tamtych dni - może jeszcze nieźle namieszać w kolejnym roku.

F jak Frekwencja

Jak zawsze frekwencja na stadionach w Niemczech jest imponująca - zdecydowanie najwyższa w całej Europie. W tym roku nie pobito co prawda kolejnego rekordu (średnio na stadionach w Niemczech było 41 518 widzów - o prawie 2 tysiące mniej niż w zeszłym roku), ale i tak Borussia Dortmund zajęła pierwsze miejsce na Starym Kontynencie pod względem średniej liczby widzów na mecz (79 653). Na Sinal Iduna Park przychodziło więcej kibiców niż na mecze FC Barcelony, Manchesteru United, Realu Madryt, czy innego niemieckiego klubu - Bayernu Monachium (75 000 widzów na mecz - czwarte miejsce w Europie). Łącznie aż 8 niemieckich klubów znalazło się wśród 20 najbardziej obleganych stadionów piłkarskich na Starym Kontynencie.

REKLAMA


Powiązany Artykuł

Na Spalonym.jpg
Komentarze sportowe na PolskieRadio.pl

W przyszłym sezonie z pewnością można się spodziewać wzrostu frekwencji, gdy do najwyższej klasy rozgrywkowej powrócą VfB Stuttgart i Hannover 96, kluby posiadające bardzo duże stadiony (opowiednio - 60 tys. i 50 tys. pojemności). Z ligi spadły bowiem FC Ingolstadt i Darmstadt 98, zespoły, których wspólna objętość obiektów ledwo przekracza 30 tys. widzów.

fot. transfermarkt.co.uk fot. transfermarkt.co.uk

G jak Gole

We wszystkich 306 spotkaniach Bundesligi w tym sezonie zdobyto 877 goli, co daje średnią 2,87 gola na mecz. Duża w tym zasługa super-napastników - do końca rywalizujących o koronę króla strzelców - Pierre-Emericka Aubameyanga (31 goli) z Borussii Dortmund i Roberta Lewandowskiego (30 goli) z Bayernu Monachium.

Co prawda nadal dalekie to od rekordu Bundesligi z sezonu 1983/84, gdy w 306 meczach padło aż 1097 bramek (3,58 gola na mecz), więcej goli zdobywano też choćby we Włoszech, ale i tak wynik ten robi niezłe wrażenie. Poza tym to postęp w porównaniu z zeszłym sezonem, gdy średnia bramek na mecz wynosiła 2,83.

REKLAMA

Najwięcej goli padło w ligowym hicie pomiędzy RB Lipsk a Bayernem Monachium. Gospodarze prowadzili 4:3 do 90. minuty spotkania, by w doliczonym czasie gry stracić dwie bramki i przegrać 4:5. Oby więcej tak emocjonujących starć w Bundeslidze.

H jak Hoffenheim

TSG 1899 Hoffenheim to klub, który w ostatnich latach zrobił największy postęp obok RB Lipska ze wszystkich niemieckich zespołów. W 2000 roku drużyna grała jeszcze w piątej klasie rozgrywkowej, by zaledwie 8 lat później cieszyć się z awansu do Bundesligi. Teraz klub z niewielkiej miejscowości w Badenii-Wirtembergii zrobił kolejny niewiarygodny krok - awansował do fazy eliminacyjnej Ligi Mistrzów.

Zespół budowany za pieniądze magnata komputerowego Dietmara Hoppa zbiera owoce ciężkiej pracy w ostatnich latach. Projekt w Hoffenheim można trochę porównać do sytuacji AS Monaco we Francji. Pieniądze nie są wyrzucane na wielkie nazwiska - tylko perspektywicznych zawodników, którzy mają czas by spokojnie wejść na wyższy poziom. Wszystko to pod okiem jednego z najmłodszych szkoleniowców w Europie - 29-letniego Juliana Nagelsmanna, który od 2008 roku pracował z młodzieżą tego klubu (w 2014 roku poprowadził drużynę do lat 19 do juniorskiego mistrzostwa Niemiec), a teraz świetnie sprawdza się w roli szkoleniowca pierwszej drużyny.

To między innymi dzięki Nagelsmannowi TSG 1899 pozostawało najdłużej niepokonanym zespołem spośród wszystkich klubów największych lig Europy. Dopiero 28 stycznia 2017 roku w 18. kolejce Bundesligi ekipa "Wieśniaków" (bo tak przezywa się zespół z Hoffenheim) przegrała z RB Lipsk swój pierwszy mecz w sezonie.

REKLAMA

Jeśli Hoffenhiem jest w stanie utrzymać swoich najlepszych piłkarzy (Oliver Baumann, Benjamin Hübner, Pavel Kaderabek, Niklas Sule, Sebastian Rudy, Kerem Demirbay, czy Andrej Kramarić) i trenera na kolejny sezon - być może za chwilę piłkarskie Niemcy przeżyją kolejny szok, gdy drużyna ta zacznie zaskakiwać pozytywnie w Champions League.

YouTube/Bundesliga

J jak Jedenastka Sezonu

W większości opanowana przez piłkarzy Bayernu Monachium (4). Znalazła się też w niej silna reprezentacja piłkarzy Borussii Dortmund (3). A co najważniejsze - w "jedenastce" sezonu znalazło się aż dwóch polskich piłkarzy - Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek. Ostatecznego wyboru, co prawda nie dokonywali eksperci, tylko internauci - skład ustaliły głosy aż 7 mln 600 tys. ludzi z całego świata.

REKLAMA

Manuel Neuer (Bayern Monachium) - Sead Kolasinac (Schalke), Mats Hummels (Bayern), Niklas Süle (Hoffenheim), Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund) - Emil Forsberg (RB Lipsk), Thiago Alcantara (Bayern), Naby Keita (RB Lipsk), Ousmane Dembele (Dortmund) - Robert Lewandowski (Bayern), Pierre-Emerick Aubameyang (Dortmund)

K jak Koeln

Klub z Kolonii dokonał niebywałego skoku jakościowego w tym sezonie. Popularne "Kozły" dzięki zajęciu 5. miejsca w Bundeslidze wystąpią w europejskich pucharach (Liga Europy). Po serii wzlotów i upadków (w ciągu ostatnich 20 lat zespół z Kolonii spędził 8 sezonów w 2. Bundeslidze) - piłkarze FC Koeln wracają więc do międzynarodowego futbolu, dokładnie po 8999 dniach absencji (ostatni raz grali w Pucharze UEFA w sezonie 1992/93). Osiągnięcie tym milsze dla kibiców nad Wisłą, gdyż w pierwszym składzie drużyny Petera Stoegera gra przecież polski obrońca - Paweł Olkowski.

L jak Lewandowski

Ciężko ocenić ten sezon w wykonaniu Roberta Lewandowskiego. Jak wspominaliśmy przy okazji literki "B" jak Bayern - klub z Bawarii wykonał plan minimum, czyli zdobycie mistrzostwa Niemiec. Duża w tym zasługa 28-letniego Roberta Lewandowskiego, który był najskuteczniejszym zawodnikiem ekipy Carlo Ancelottiego. "Lewy" trafił do siatki rywali 43-krtonie, z czego 30 z tych bramek ustrzelił w Bundeslidze.

REKLAMA

YouTube/Bundesliga

Z pewnością polski napastnik liczył jednak na koronę króla strzelców (w poprzednim sezonie wystarczyło mu do niej właśnie 30 bramek), ale tym razem na ostatniej prostej wyprzedził go Gabończyk - Pierre-Emerick Aubameyang. Na kolejkę przed końcem Polak miał gola przewagi, ale w starciu z SC Freiburg marnował okazję za okazją. Jak wyliczyły media - Lewandowski zmarnował też najwięcej dogodnych sytuacji bramkowych ze wszystkich piłkarzy Bundesligi w całym sezonie (27), co w konsekwencji skończyło się "jedynie" drugim miejscem w klasyfikacji najlepszych strzelców. Jeśli Lewandowski chce w końcu wejść do ścisłej czołówki światowej piłkarzy i obok Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego walczyć o Złotą Piłkę - musi jeszcze trochę poprawić skuteczność.

M jak Modeste

29-letni francuski snajper był lokomotywą napędzającą nadzieje FC Koeln o grze w europejskich pucharach. Francuz do tej pory uważany był za solidnego średniaka wśród europejskich snajperów. Teraz jednak - tuż przed "30" - jego talent rozbłysł w pełni. Efektem - 25 ligowych goli (reszta jego drużyny połączona zdobyła 26 goli) w 32 spotkaniach i upragniona kwalifikacja do Ligi Europy z FC Koeln.

N jak Neuer

Golkiper Bayernu Monachium to jak zawsze solidna firma. 31-letni kapitan Bawarczyków nie schodzi poniżej światowego poziomu od czasów, gdy grał jeszcze w Schalke Gelsenkirchen. I choć dobrych bramkarzy w Bundeslidze nie brakuje - Neuerowi zawsze udaje się wygrać rywalizację z kolegami po fachu.

REKLAMA

YouTube/Goalkeeper MoviesHD

W tym sezonie wiele dobrego mówiło się o Olivierze Baumannie z Hoffenheim, ale znów to Neuer został przez internautów wybrany najlepszym piłkarzem na swojej pozycji w lidze niemieckiej. Czy słusznie? Wydaje się, że to zasługa nie tylko jego postawy, ale też całej defensywy Bayernu. Bo choć Neuer miał najwięcej czystych kont w lidze (14) to Baumann (12 czystych kont) musiał się najbardziej napracować - notując najwięcej obron spośród wszystkich golkiperów Bundesligi (113, przy zaledwie 52 Neuera, który w tej klasyfikacji był dopiero na... 17. pozycji).

Niemniej jednak - Neuer rok w rok zdobywa indywidualne nagrody dla najlepszego bramkarza na świecie i choć może część z nich przyznawana jest "za nazwisko" to jednak zachowuje on bardzo dobry poziom od lat.

O jak Ousmane Dembele

Jeden z największych talentów niemieckiej Bundesligi - z pewnością odkrycie tego sezonu. Występy 20-letniego Francuza w Borussii Dortmund zostały dostrzeżone przez kibiców, dzięki czemu trafił on do jedenastki sezonu. Choć z początku nie było tak różowo i istniały poważne obawy, czy młody piłkarz będzie mógł spokojnie skupić się na dobrej grze dla zespołu Thomasa Tuchela.

REKLAMA

Dembele przybywał bowiem ze Stade Rennais do Borussii Dortmund (za 15 mln euro) w atmosferze skandalu. Zespół z Bretanii za nic w świecie nie chciał pozbywać się swojego wychowanka za grosze, więc wywierał presje na młodym zawodniku, by ten podpisał nowy kontrakt. Chodziło o zlikwidowanie zapisanej w starej umowie - klauzuli odejścia opiewającej jedynie na 5 mln euro. I to zanim utalentowany piłkarz zostanie skuszony przez wielkie europejskie kluby. Szybko przerodziło się to w wojnę na linii - Rennes - agenci piłkarscy - doradcy Dembele. W ruch poszły telefony, prawnicy, a wszystko w atmosferze wzajemnych oskarżeń i roszczeń finansowych. Doszło do tego, że byli doradcy 20-letniego skrzydłowego pozwali francuski klub i zastanawiają się nad ciąganiem po sądach samego piłkarza.

Na szczęście Dembele zamiast przejmować się prawnymi kruczkami - przejmował się jedynie swoimi występami na boisku. Efekt? W 32 występach w Bundeslidze zdobył 6 goli i zaliczył 12 asyst.

P jak Philipp Lahm

Legenda Bayernu Monachium i niemieckiej piłki. W wieku 30 lat zakończył reprezentacyjną karierę zaraz po tym, jak z z ekipą Joachima Loewa wygrał mundial 2014 roku w Brazylii. Teraz przeszedł już na całkowitą piłkarską emeryturę w wieku lat 33. Lahm po raz ostatni schodził z boiska przy owacji na stojąco na Allianz Arena w ostatniej kolejce sezonu, w którym Bayern Monachium znów zdobył mistrzostwo kraju. Jedno jest pewne - Lahm potrafi zejść ze sceny w momencie największej chwały.

REKLAMA

Przypomnijmy, że w całej swojej karierze klubowej jako obrońca, a potem defensywny pomocnik - zawodnik ten rozegrał 652 mecze, w których zdobył 22 gole. W pierwszej drużynie Bayernu Monachium występował 517 razy (plus 64 występy w drużynie rezerw). W tym czasie z Bawarczykami zdobywał 8 tytułów mistrza Niemiec, 6 krajowych Pucharów, 3 Superpuchary Niemiec, 1 Puchar Europy, 1 Superpuchar Europy i 1 Klubowe Mistrzostwo Świata. W 2014 roku zajął swoje najwyższe - szóste miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. W międzyczasie zdobywał szereg nagród indywidualnych - pięciokrotnie znalazł się w drużynie roku UEFA.

Jednym słowem Philipp Lahm w piłce reprezentacyjnej i klubowej zdobył już wszystko, co mógł. Z czystym sumieniem może zawiesić piłkarskie buty na kołku.

R jak RB Lipsk i Ralf Ragnick

Największa rewelacja sezonu, ale i największa kontrowersja w lidze. RB Lipsk jest klubem bez specjalnych tradycji - założonym zaledwie osiem lat temu. Bardziej przypomina prężną korporację, mozolnie budowany biznesplan, niż klub piłkarski, w którym więcej jest emocji niż kalkulacji. Nic dziwnego skoro właścicielem klubu jest potężny austriacki konglomerat - Red Bull, od lat bardzo mocno zaangażowany w różne projekty sportowe (kilka klubów piłkarskich, czy zespól Formuły 1). Po wieloletnich doświadczeniach Red Bulla w tej materii - budowa silnej drużyny w Niemczech miała być wisienką na torcie wśród innych tego typu przedsięwzięć.

REKLAMA


Powiązany Artykuł

RB Lipsk 1200.jpg
RB Lipsk, niemiecki wróg publiczny numer jeden

Dopracowano więc wszystko w najdrobniejszych szczegółach - począwszy od najważniejszego, czyli wyboru Lipska na bazę tego projektu. Wschodnie Niemcy od lat cierpią na brak rozsądnej drużyny piłkarskiej, mimo potężnego zainteresowania futbolem w tym regionie. Teraz po latach posuchy - mają RB Lipsk. Brak tradycji, kontrowersje wokół układu właścicielskiego w klubie, mniejsze lub większe afery transferowe pomiędzy Lipskiem a innymi klubami zarządzanymi przez producenta słynnego napoju energetycznego (szczególnie podejrzane transakcje z mistrzem Austrii - Red Bull Salzburg), nie wpływają na popularność tej drużyny. Prawie 42 tysiące widzów szczelnie zapełnia Red Bull Arena na każdym meczu popularnych "Byków".

Do absolutnego sukcesu komercyjnego, czyli stworzeniu od podstaw marki piłkarskiej w jednej z najsilniejszych lig na świecie - doszedł od razu sukces na boiskach Bundesligi. Duża w tym zasługa obecnego dyrektora sportowego drużyny - Ralfa Ragnicka, który wcześniej współpracował przy podobnym projekcie w Hoffenheim. 58-letni były szkoleniowiec Schalke, czy VfB Stuttgart w całości poświęcił się w ostatnich latach projektom Red Bulla. Zaufano mu najpierw w Salzburgu, gdzie sprowadzeni przez niego piłkarze już czwarty rok z rzędu zdobywają mistrzostwo Austrii, potem w Nowym Jorku, gdzie zajmował stanowisko dyrektora wykonawczego w New York Red Bulls. Teraz przyszła pora na najtrudniejsze wyzwanie, z którego nie chciał zrezygnować nawet, gdy proponowano mu wstępnie objęcie reprezentacji Anglii, czy Belgii.

Ragnick w RB Lipsk wprowadził sprawdzoną formułę - spokojne budowanie drużyny od podstaw, ściąganie utalentowanych piłkarzy, najlepiej związanych z krajem, z którego pochodzi klub. Bez większego szaleństwa na rynku transferowym. Wszystko to rozpisane na lata, z pełnym poparciem konglomeratu napojów pobudzających, którego roczne przychody sięgają 5 mld dolarów. Sukces murowany. Sukces, do którego Ragnick dołożył się nawet, jako trener, gdy wprowadzał drużynę do najwyższej klasy rozgrywkowej wracając na chwilę na stanowisko szkoleniowca.

REKLAMA

Ale też i sukces, którego chyba nie spodziewali się tak szybko nawet właściciele RB Lipsk. Oto ekipa prowadzona już przez Ralpha Hasenhüttla w pierwszym swoim sezonie w Bundeslidze wywalczyła wicemistrzostwo kraju, a co za tym idzie powinna wystąpić w Lidze Mistrzów. Powinna, bo pojawia się spory problem - pierwszy taki w historii Champions League. Otóż dwa kluby, mające tego samego właściciela wywalczyły awans w swoich ligach do tych samych europejskich rozgrywek. Drugi to wspomniany wcześniej mistrz Austrii - Red Bull Salzburg. Klub utytułowany, z wielkimi tradycjami. Stąd zapewne - mający pierwszeństwo w grze o Puchar Europy, jeśli przyjdzie UEFA wykluczyć jedną z tych ekip za posiadanie tego samego właściciela (takie wykluczenie przewidziane jest w regulaminie rozgrywek).

YouTube/Bundesliga

RB Lipsk, jakby niechcący, wywołał więc kolejną kontrowersję. Jedno jest pewne - liga niemiecka bez ekipy z Saksonii była nudniejsza. Z pewnością nieraz "Byki" dadzą o sobie znać na boisku i poza nim, co tylko powinno uatrakcyjnić rozgrywki w Niemczech.

S jak Spadkowicze

FC Ingolstadt 04 i Darmstadt 98. Bez dwóch zdań spadły dwa najsłabsze kluby w lidze. Zespoły, które już od jakiegoś czasu pokazywały, że ich awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, choć w pełni zasłużony - nie miał szans powodzenia bez dodatkowych środków i pomysłu na długotrwały rozwój. Jednak zarówno młodziutki na piłkarskiej arenie - FC Ingolstadt 04 (założony dopiero 13 lat temu), jak i dużo starszy Darmstadt (założony w 1898 roku) powinny potraktować dwuletnią przygodę z Bundesligą, jako fantastyczne doświadczenie na przyszłość. Kto wie, czy jeśli wyciągną z niego wnioski to szybko nie powrócą na szczyt?

REKLAMA

T jak Tuchel

Wydawało się, że Tuchel jest niemal stworzony do prowadzenia Borussii Dortmund, jako chyba jedyny człowiek na planecie po tym, jak opuścił klub niezwykle charyzmatyczny Juergen Klopp (wybrał przygodę z angielską Premier League). Zespół z Signal Iduna Park grał ładną, ofensywną piłkę dla oka i na krajowym podwórku tylko Bayern Monachium był w lidze nie do pokonania dla zawodników z Zagłębia Ruhry. Co prawda w tym sezonie wdarł się między te wielkie firmy - RB Lipsk, ale to raczej nie przynosiło ujmy Tuchelowi, który dzielnie walczył na jeszcze kilku innych frontach z całkiem niezłymi rezultatami (ćwierćfinał Ligi Mistrzów i zdobycie Pucharu Niemiec).

YouTube/Bundesliga

Tuchel odchodzi jednak ze stanowiska, a głównym powodem nie są wyniki, a nieporozumienia między 43-letnim szkoleniowcem a większością zawodników i kierownictwem klubu. Jego następcą będzie najprawdopodobniej Szwajcar Lucien Favre. Favre jest wprawdzie związany z francuskim klubem Nice do 2019 roku, ale od kilku tygodni jego nazwisko pojawiało się w mediach w kontekście Borussii. "Jestem wdzięczny za dwa piękne, pełne wydarzeń i emocji lata. Szkoda, że to koniec. Dziękuję kibicom, piłkarzom, sztabowi i wszystkim, którzy nas wspierali. Życzę BVB wszystkiego dobrego" - napisał na Twitterze Tuchel, który rozpoczął pracę w tym klubie na początku sezonu 2015/16.

W jak Wolfsburg

"Wilki" uniknęły degradacji po nerwach w barażowym meczu z Eintrachtem Brunszwik. Dwa zwycięstwa po 1:0 wystarczyły, by klub Jakuba Błaszykowskiego w przyszłym sezonie wciąż walczył w elicie. Ale czy to dobra wiadomość dla polskiego skrzydłowego? Jeśli spojrzeć na to, jak ten sezon fatalnie rozgrywała drużyna z Volkswagen Arena - potrzebna jest tam prawdziwa rewolucja. Jedną z jej ofiar może być właśnie Kuba Błaszczykowski.

REKLAMA

YouTube/Bundesliga

X jak Xabi Alonso

Podobnie jak wspomniany tu wcześniej Philipp Lahm - Xabi Alonso postanowił zakończyć po tym sezonie swoją bogatą piłkarską karierę. Bask odgrywał kluczową rolę w każdym zespole, w jakim przyszło mu grać - począwszy od Realu Sociedad, Liverpoolu i tych największych - Realu Madryt i Bayernu Monachium. W tym ostatnim zdobył wszystko na krajowych boiskach - trzykrotnie mistrzostwo Niemiec, raz Puchar Niemiec i raz Superpuchar Niemiec. Wcześniej zasmakował też triumfu w Lidze Mistrzów - zarówno z Liverpoolem, jak i Realem Madryt. Jeśli dodamy do tego mistrzostwo świata (2010) i dwa mistrzostwa Europy (2008 i 2012) z reprezentacją Hiszpanii, nie można się specjalnie dziwić, że 35-letni piłkarz postanowił odejść w glorii chwały.

YouTube/BayernCompHD

Y jak Yann Sommer

Jedna z niewielu jasnych postaci w ekipie Borussii Moenchengladbach, która z jednej strony cieszyła się występami w fazie grupowej Ligi Mistrzów, z drugiej ciężko wiodło się jej w Bundeslidze, w której ostatecznie zajęła 9. miejsce. 28-letni Szwajcar w bramce popularnych "Źrebaków" spisywał się jednak świetnie - notując aż 95 obronionych strzałów (piąte miejsce w tej klasyfikacji) i aż 10 czystych kont (czwarte miejsce spośród bramkarzy Bundesligi). Jeśli reszta ekipy z Borussia-Park będzie w następnym sezonie spisywała się na podobnym poziomie - Moenchengladbach ponownie ma szansę powalczyć o europejskie puchary.

REKLAMA

V jak VfB Stuttgart

Mistrzowie Niemiec sprzed 10 lat przeżywają prawdziwy roller-coaster. Od zdobycia tytułu ich forma wygląda, jak równia pochyła w dół. Najpierw było kilka sezonów w okolicach środka tabeli, potem szaleńcza walka o utrzymanie, wreszcie spadek - pierwszy od ponad 42 lat w historii klubu. Na szczęście dla zespołu z Mercedes-Benz Arena rozbrat z Bundesligą potrwał jedynie rok i teraz VfB Stuttgart może odbudowywać swoją renomę w Niemczech.

YouTube/Drei&DreiZig

Więcej na blogu autora - Na Spalonym.

Marcin Nowak, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej