"Fajdkowe" męki, spisek i jeszcze chcieli ich wziąć głodem. Kszczot i Fajdek bez ogródek o heroicznym boju lekkoatletów
Reprezentacja Polski, która zdobyła srebrne medale Drużynowych Mistrzostw Europy w lekkoatletyce wraca z Francji z niedosytem. Splot nieszczęśliwych okoliczności odebrał biało-czerwonym złoto?
2017-06-26, 14:50
Posłuchaj
Z kapitanem naszej drużyny, Marcinem Lewandowskim rozmawiał Rafał Bała (IAR)
Dodaj do playlisty
Reprezentacja Polski wywalczyła srebrny medal w zakończonych w niedzielę drużynowych mistrzostwach Europy w lekkiej atletyce, które odbyły się we francuskiej miejscowości Villeneuve d'Ascq (metropolia Lille). To najlepszy wynik "Biało-czerwonych" w historii tych zawodów.
Polacy uzbierali 295 pkt, przegrali tylko z Niemcami - 321,5 pkt, a trzeci Francuzi mieli 270 pkt.
Reprezentanci Polski triumfowali w pięciu konkurencjach - maksymalną liczbę punktów zdobyli Kamila Lićwinko w skoku wzwyż, Paweł Fajdek w rzucie młotem, sztafeta kobiet 4x400 metrów, Sofia Ennaoui w biegu na 3000 metrów, a na 1500 metrów najlepszy był kapitan naszej drużyny Marcin Lewandowski.
Podczas trzydniowej rywalizacji nie zabrakło emocji i kontrowersyjnych werdyktów
Paweł Fajdek To jakiś absurd. 20 minut czekania na czwartą kolejkę... Można było sobie piknik rozłożyć, wziąć kanapki i poczekać
Na początek zawodów, w piatek Ewa Swoboda odpadła w eliminacjach na 100 metrów. Polka zrobiła falstart, a reprezentacyjni koledzy dostali sygnał, że w mistrzostwach pech może spotkać najlepszych.
REKLAMA
W niedzielę ciśnienie kibicom podniósł Paweł Fajdek, który dwa pierwsze podejścia spalił. Na szczęście Polak zachował zimną krew i w ostatniej próbie osiągnął 78,29. Ten wynik wystarczył na zwycięstwo, bo czwartą próbę Fajdek ponownie spalił. - Odległość nie powala, ale liczy się 11 punktów dla naszego zespołu - stwierdził po swoim występie młociarz. Fajdek nie byłby jednak sobą, aby szczerze nie wyjaśnić sytuacji. – To jakiś absurd. 20 minut czekania na czwartą kolejkę... Można było sobie piknik rozłożyć, wziąć kanapki i poczekać. Jak człowiek, czekając 20 minut, ma iść i wykonać czwartą próbę?! – pytał retorycznie w rozmowie z reporterem TVP Sport.
W ostatnim dniu mistrzostw emocji nie zabrakło także na bieżni. Niestety nie miały one tak szczęśliwego finału jak "fajdkowe" męczarnie. Adam Kszczot w biegu na 800 metrów musiał walczyć nie tylko nogami, ale także łokciami. Podczas przepychanek na prostej z reprezentantem gospodarzy, Polak wypadł za krawężnik na trawę. Natychmiast powrócił na bieżnię i objął prowadzenie i po zaciętym pojedynku z Holendrem Thijmenem Kupersem pierwszy przekroczył linię mety.
- Nie wiadomo z jakiego powodu sędziowie ustawili na bieżni jakieś czarne pudło - wyjaśniał tuż po biegu Kszczot. Zawodnik dodawał, że wydaje mu się iż nie powinien zostać zdyskwalifikowany, bo mimo iż przekroczył tor, nie skrócił sobie dystansu. - Dyskwalifikacja mogłaby być zasadna, gdybym wybiegając do środka zyskał realną przewagę nad innymi zawodnikami. Wróciłem w to samo miejsce, wyprzedziłem Francuza, więc teoretycznie nie powinni mnie zdyskwalifikować, natomiast wszystko zależy od sędziego... – komentował "na gorąco" Adam Kszczot.
REKLAMA
Niestety sędziowie uznali, że Polak faulował i go zdyskwalifikowali, dając zwycięstwo Kupersowi i odbierając Polsce cenne punkty.
Zdyskwalifikowana została także Karolina Kołeczek. Sędziowie uznali, że biegu na 100 metrów przez płotki Polka popełniła falstart (zareagowała o dwie tysięczne szybciej niż jedna z rywalek).
Kołeczek długo "walczyła" z arbitrami, ale ci pozostali nieugięci i nie dopuścili Polki do startu.
Wygrani na "zastępstwie"
Robert Urbanek, brązowy medalista ME 2014 i MŚ 2015 godnie zastąpił kontuzjowanego wicemistrza olimpijskiego Piotra Małachowskiego. Miotacz MKS Aleksandrów poprawiał się z kolejki na kolejkę (63,30 - 64,22 - 66,25 - 66,11). Urbanek minimalnie przegrał z trzykrotnym mistrzem globu Niemcem Robertem Hartingiem, który uzyskał 66,30. Z Francji Urbanek wraca także z minimum na MŚ w Londynie.
REKLAMA
Wspaniale zaprezentowała się 22-letnią oszczepniczka Marcelina Witek, która z niewiele gorszym od rekordu życiowego (61,48) wynikiem 60,98 wywalczyła trzecie miejsce. Pod nieobecność Marii Andrejczyk, która po operacji wraca do zdrowia, dowiedzieliśmy się, że drużyna może liczyć na kolejną polską oszczepniczkę.
Paweł Fajdek Nie mamy dostępu do zimnej wody, nie mamy parasoli, trzeba gdzieś łazić nie wiadomo gdzie
Ktoś Polakom przeszkadzał wygrać te zawody?
Reprezentacja Polski uzyskała najlepszy wynik w historii startów w Drużynowych Mistrzostwach Europy, choć przed startem Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki mówił w rozmowie z Polskim Radiem, że zespół będzie walczył raczej o miejsca 3-6. Zawodnicy mieli jednak apetyty na zwycięstwo w całych zawodach. Według Pawła Fajdka i Adama Kszczota we Francji wszystko jednak było pod górę.
– Kolejne zawody we Francji i kolejny raz – przy trzydziestostopniowym upale – nie mamy dostępu do zimnej wody, nie mamy parasoli, trzeba gdzieś łazić nie wiadomo gdzie... To jest jakiś dramat, to są Drużynowe Mistrzostwa Europy, to powinno być dopięte na ostatni guzik – denerwował się Fajdek. – To jest jakieś nieporozumienie. Ewidentnie ktoś nam przeszkadza, by wygrać – stwierdził młociarz.
Kszczot dodał jeszcze, że w hotelu gdzie mieszkali biało-czerwoni nie było co jeść.
REKLAMA
Do Lille z powodu kontuzji nie polecieli m.in. Anita Włodarczyk, Piotr Małachowski, Maria Andrejczyk, Sylwester Bednarek i Justyna Święty. Osłabiona drużyna oraz wiele kłód, które pojawiły się pod nogami naszych lekkoatletów we Francji nie przeszkodziły jednak naszej reprezentacji w walce o podium. Ekipa zdała sprawdzian ze swojej mocy, a to dobry prognostyk przed sierpniowymi mistrzostwami świata, które odbędą się w Londynie.
Drużynowe mistrzostwa Europy to impreza, która zastąpiła Puchar Europy. Rozgrywane są od 2009 roku. Zawody przyjęły nieco inną formułę. Nie ma podziału na klasyfikację kobiet i mężczyzn, natomiast liczy się wspólny efekt startu danej reprezentacji. W ostatniej edycji w Czeboksarach Polska zajęła czwarte miejsce. Do tej pory na podium Drużynowych Mistrzostw Europy biało-czerwoni stawali tylko raz: w 2014 roku zajęli w Brunszwiku trzecie miejsce.
Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA