Rosja 2018: Dania, Kazachstan czyli biało-czerwoni po "kampanii wrześniowej" powrócili na ziemię

To było najgorsze zgrupowanie reprezentacji Polski od lat. Czy podopieczni Nawałki rzeczywiście zasługują na miano piątego zespołu świata?

2017-09-05, 16:00

Rosja 2018: Dania, Kazachstan czyli biało-czerwoni po "kampanii wrześniowej" powrócili na ziemię
Piłkarze reprezentacji Polski cieszą się ze zwycięstwa w meczu eliminacyjnym grupy E przyszłorocznych piłkarskich mistrzostw świata z Kazachstanem rozgrywanego na Stadionie PGE Narodowym w Warszawie. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Piąte miejsce w rankingu FIFA, z realną, ale na szczęście zaprzepaszczoną szansą na trzecie - to zamieszało w głowach kibiców, ale niestety również i piłkarzy. Cała, złączona piłką ekipa naszej reprezentacji, od dziennikarzy po prezesa Bońka, zachłysnęła się przesadną pozycją w tak przecież wyśmiewanym wcześniej zestawieniu.

Do meczu z Danią przystępowaliśmy zatem jak jakaś Hiszpania, która ma przypieczętować awans pewnym zwycięstwem nad anonimowymi "ogórkami". Porównywaliśmy naszego Zielińskiego z Eriksenem i w zasadzie na tym skończyły się porównania, bo większości nazwisk Duńczyków przeciętny kibic nie kojarzy.

Powiązany Artykuł

piłka nożna 1200 F.jpg
Dział Opinii

Polska to nie kraj gwiazd futbolu

Na słowa Roberta Lewandowskiego, że to nasi rywale są faworytami, że to oni lepiej grają w piłkę, taki Grosicki, prychając, zadawał sobie pytanie: „Co on gada?” Zagłaskaliśmy naszych reprezentantów, ale problem leży gdzie indziej - oni sami zagłaskali siebie.

REKLAMA

Nie ma przypadku, że 29-letni Grosicki gra w Championship, że Linetty z Zielińskim to póki co przede wszystkim zmiennicy w swoich klubach, że Milik nie może przebić się do pierwszego składu Napoli, a Błaszczykowski jest w Wolfsburgu zapchajdziurą.

Ranking FIFA nie jest odzwierciedleniem klasy zespołu, tylko matematyczną wykładnią formy, w jakiej dany zespół ostatnio się znajdował. Duńczycy nie są anonimowymi piłkarzami, tylko regularnymi reprezentantami klubów Premier League, Bundesligi, Serie A i wszystko wskazuje na to, że pójdą drogą Belgów.

A my jesteśmy europejskim średniakiem, który przy maksymalnym zaangażowaniu, koncentracji i odpowiednim przeciwniku potrafi zagrać bardzo dobry futbol. Ale też, coraz częściej, mamy z tym problem.

REKLAMA

Nieporadne mecze, dużo szczęścia

Pomimo, iż pozycja w tabeli na to nie wskazuje, nie gramy dobrze w tych eliminacjach. Zagraliśmy tak, jak tego oczekiwaliśmy, jedynie dwumecz z Rumunią. Każde inne spotkanie to drżenie o wynik i taniec błędów z nieporadnością, do momentu kiedy nie uratuje nas kapitan (na 12 goli w tych eliminacjach Robert aż 6 strzelił po rzutach karnych).

Wnioski? Dwa kluczowe - coś się w reprezentacji Nawałki zacięło, coś przestało funkcjonować. Ale też, pomimo chwil słabości, wciąż przewodzimy stawce. A to cecha zespołów klasowych.

Klęski jak ta z Danią (fenomenalną!), zdarzają się w futbolu regularnie (choć rzadko). Ważne, w jakim momencie i w jakich okolicznościach mamy z nimi do czynienia oraz jakie niosą ze sobą skutki. Dla nas dwojakie, bo kompromitacja w Kopenhadze sprowadziła na ziemię zarówno kibiców, jak i piłkarzy. Jednocześnie, niektórym podcięła nogi (Zieliński), skrzydła (Grosicki), a także mocno obniżyła morale (Lewandowski, Glik, Piszczek).

Próżno szukać przyczyn tak fatalnej dyspozycji, bo przy całym profesjonalizmie, przygotowaniu, pracy sztabu - nie ma miejsca na takie wpadki. Mecz został przegrany po stracie pierwszej bramki, gdy z naszych chłopaków powietrze uszło szybciej niż ze starego materaca.

REKLAMA

Nie ma już słabych drużyn?

W dzisiejszej piłce nie ma słabych drużyn. Są bardzo słabe, jak np. Kazachstan. I jeżeli my chcemy być poważni, musimy z takim Kazachstanem grać spokojnie, na luzie - tak, by ręce same składały się do oklasków.

A my męczyliśmy się niemiłosiernie. Owszem, murawa wyglądała, jakby przed meczem została zorana pługiem, ale na litość - Zieliński kopiący piłką po piszczelach Kazachów; Grosicki, który wyglądał, jakby nie wiedział na którą bramkę atakuje; Piszczek, który zgrywał piłkę jakby grał w butach na obcasie; Lewandowski, szarpiący się z obrońcami; Milik, wykopujący piłkę na parking za stadionem... Źle to wyglądało, i z "pogromu" czy "rehabilitacji" po klęsce z Danią pozostały puste słowa.

Ktoś powie, że wygraliśmy przecież 3:0 - nie o wynik tu chodzi, bo kilkubramkowa przewaga była nieuchronna. Zabrakło kontroli, jakości, spokoju, realizowania schematów. Była nerwówka i przypadek.

REKLAMA

Piłkarze, w większości, są pewnie zadowoleni. Ważne, by Nawałka nie był, bo ewidentnie zaczyna tracić kontrolę nad jakością tego zespołu.

Powiązany Artykuł

kornak-glowka.jpg
Przemysław Kornak - Blog Kopnięty

Co się dzieje z ćwierćfinalistą mistrzostw Europy? Odpowiedzi są więcej, niż proste:

1. Brakuje Krychowiaka. Po Lewandowskim, z czego doskonale zdawaliśmy sobie sprawę przed pierwszym meczem EURO 2016, gdy borykał się z kontuzją, jest to druga najważniejsza postać w tej reprezentacji, jej wielki lider.

REKLAMA

2. Kontuzja i długi powrót Milika. Możemy mieć do Arka zastrzeżenia, jeśli chodzi o skuteczność, niemniej z przodu, jeśli chodzi o jakość, jest najlepszym po Robercie polskim piłkarzem. Najbardziej kreatywnym i najlepiej ustawiającym się w polu karnym.

3. Rok w futbolu to szmat czasu. W piłce nic nie trwa wiecznie i pewne formuły wyczerpują się błyskawicznie. Zespół Nawałki, tak fantastycznie zgrany i skuteczny, najzwyczajniej w świecie nie jest w stanie utrzymać (ekstremalnie dla niektórych) wysokiej formy. Pewne założenia, schematy, podejście się powoli wyczerpują i trzeba szukać czegoś nowego, świeżego.

Czego? Odpowiedzi oczekujmy od Nawałki.

Tekst przeczytać można również na blogu autora – kopnieci.wordpress.com  

REKLAMA

Przemysław Kornak, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej