Liga Mistrzów: Tottenham podejmie Real na Wembley. Londyńczycy przed wielką szansą
Przed dwoma tygodniami byliśmy świadkami kapitalnego meczu na Santiago Bernabeu. W środę Tottenham i Real Madryt staną przed kolejną szansą na to, by dać fanom futbolu ogromne emocje. Londyńczyków stać na to, by ograć mistrza Hiszpanii i obrońcę tytułu najlepszej ekipy Ligi Mistrzów?
2017-11-01, 15:55
W czwartej kolejce pary są identyczne jak w poprzedniej, zmieniają się jedynie gospodarze meczów. Nie trzeba szczególnie się wysilać, by wskazać miejsca, w których kaliber spotkań będzie największy. Wembley i San Paolo będą kipieć od gorącej atmosfery. Tottenham i Napoli spróbują wykorzystać atut własnego boiska.
W pierwszym meczu z Manchesterem City Włosi nie wywieźli z Etihad Stadium nawet punktu, choć byli blisko remisu - nie wykorzystali rzutu karnego, skończyło się wynikiem 1:2. Trzeba jednak podkreślić fakt, że zespół Pepa Guardioli od początku sezonu prezentuje się wyśmienicie na każdym froncie.
Napoli na krajowym podwórku pozostaje niepokonane, punkty straciło zaledwie raz. W Lidze Mistrzów przytrafiła im się jednak bolesna wpadka z Szachtarem Donieck, która może mieć fatalne konsekwencje. W środę trzeba będzie poszukać kompletu punktów, nie patrząc na to, z jak silnym rywalem trzeba się zmierzyć. Porażka i ewentualne zwycięstwo Ukraińców postawi zespół Piotra Zielińskiego w bardzo trudnej sytuacji.
REKLAMA
Jeszcze ciekawiej zapowiada się pojedynek Tottenhamu z Realem Madryt. W poprzednim meczu tych drużyn kibice dostali pokaz futbolu na najwyższym poziomie. Cofnięci, ale grający spokojnie i konsekwentnie londyńczycy postawili "Królewskim" poprzeczkę bardzo wysoko i zdołali ugrać bardzo ważny w kontekście awansu punkt. Zespół Mauricio Pochettino ma na swoim koncie 7 punktów, tyle samo co Real. Wygrana na Wembley będzie praktycznie przepustką do fazy pucharowej.
Kilka miesięcy temu, kiedy losowano grupy Ligi Mistrzów, nikt nie dawał Tottenhamowi większych szans na to, by awansować. Grupa H była najbardziej wymagająca ze wszystkich, ale wicemistrz Anglii stanął na wysokości zadania, prezentując znacznie bardziej dojrzały futbol niż przed rokiem, kiedy wyprzedziły go Monaco i Bayer. Widać tu progres i ogromną pracę, którą wykonał argentyński szkoleniowiec.
Każdy kolejny sezon stoi pod znakiem progresu, rozsądnej polityki transferowej, taktycznego rozwoju. Trwa budowa nowego stadionu, Tottenham siłą rzeczy musi występować na początkowo niezbyt gościnnym Wembley. Obiekt, który w niewytłumaczalny sposób pozostawał niewygodny, udało się już odczarować na każdym froncie. Poległa tam Borussia Dortmund, rozbity został Liverpool. Real na pewno może się obawiać, zwłaszcza, że "Królewscy" mają problemy.
REKLAMA
"Nie ma już śladu imponującego Realu, który w wielkim stylu zakończył poprzedni sezon, a obecny rozpoczął od wybicia Barcelonie z głowy marzeń o Superpucharze Hiszpanii. Cristiano Ronaldo był na pierwszych stronach gazet w najlepszych czasach i tak powinno być także teraz, gdy zespół jest w tarapatach. Jeden gol w sześciu ligowych spotkaniach. Na Montilivi było niewiele CR i niewiele Madrytu, oprócz Isco - jedynego, który nie wypada źle w porównaniach z czasami, gdy Real zdobywał podwójną koronę" - oceniono w dzienniku "El Pais" po szokującej porażce z Gironą.
Zinedine Zidane musi sprawić, by zespół znów wrócił do wielkiej formy, ale zrobienie tego właśnie na Wembley będzie dla niego bardzo dużym wyzwaniem. Real jednak kocha wielkie mecze, komplet na trybunach, wysoką temperaturę. W środę nie zabraknie żadnego z tych elementów.
Źródło: TVP
Pierwszy mecz był anonsowany jako starcie dwóch snajperów, Cristiano Ronaldo i Harry'ego Kane'a. Niespodziewanie jednak show skradli... bramkarze. Hugo Lloris i Keylor Navas popisali się fenomenalną formą, wiadomo jednak, że tego drugiego zabraknie w środę. Zła wiadomość dla Tottenhamu jest zaś taka, że nie jest pewny występ Harry'ego Kane'a. Anglik opuścił ostatnie dwa mecze z powodu drobnego urazu.
REKLAMA
Decyzja zostanie podjęta tuż przed meczem, ale londyńczycy po prostu nie mogą pozwolić sobie na to, by ryzykować zdrowiem swojego najważniejszego zawodnika. Gdyby 24-letni Anglik w wyniku przedwczesnego powrotu miałby pauzować przez dłuższy czas, oznaczałoby to olbrzymie kłopoty. To zdobywca 13 goli w 12 występach od początku sezonu, człowiek, który potrafi brać na swoje barki ciężar odpowiedzialności i jest niebywale skuteczny.
Wielki mecz w Londynie? Z cała pewnością właśnie na to powinniśmy się nastawiać.
Źródło: YouTube/Nino Productions
Przed trudnym zadaniem stoi Monaco. Rewelacja ubiegłorocznych rozgrywek zmierzy się z Besiktasem, nieoczekiwanym liderem swojej grupy. Francuzi muszą poszukać tu punktów, jak dotąd mają na swoim koncie zaledwie remis i dwie porażki. Można było spodziewać się tego, że po odejściu kilku kluczowych piłkarzy ten zespół będzie miał problemy. Jednak nawet mimo tego gra piłkarzy Leonardo Jardima wygląda w Lidze Mistrzów słabo, a powtórka z poprzedniego sezonu wydaje się poza zasięgiem.
REKLAMA
Środowe mecze 4. kolejki Ligi Mistrzów:
Grupa E
Sevilla - Spartak Moskwa
Liverpool - Maribor
Grupa F
Napoli - Manchester City
Szachtar - Feyenoord
REKLAMA
Grupa G
Besiktas - Monaco
FC Porto - RB Lipsk
Grupa H
Dortmund - APOEL
Tottenham - Real Madryt
REKLAMA
ps, PolskieRadio.pl
REKLAMA