Narciarstwo alpejskie: Bode Miller zakończył karierę. Uciekał lawinom, zjeżdżał na jednej narcie
Koniec pewnej epoki w narciarstwie alpejskiej - w wieku 40 lat karierę zakończył słynny Bode Miller. Wychowany przez hippisów, potrafił jeździć nawet na jednej narcie. Człowiek-legenda.
2017-11-01, 09:51
40-letni Miller to mistrz olimpijski z Vancouver w kombinacji. Jest czterokrotnym mistrzem świata, zdobywcą Kryształowej Kuli w sezonach 2005 i 2008. Wygrał 33 zawody Pucharu Świata. W ostatnich latach pracował jako komentator telewizyjny w amerykańskiej stacji NBC. Będzie także ekspertem w trakcie zimowych igrzysk w PjongCzang.
Jest najbardziej utytułowanym amerykańskim olimpijczykiem w narciarstwie alpejskim, z sześcioma medalami. Złoto wywalczył raz, do tego dołożył trzy srebra i dwa brązy - w tym ostatni krążek w supergigancie na igrzyskach w Soczi (2014).
Urodził się jako Samuel Bode Miller. Wychowywał się w północnym New Hampshire, w domu bez elektryczności i bieżącej wody. Rodzice posłali go dopiero do trzeciej klasy. Rozwiedli się gdy miał 6 lat i założyli komunę hippisowską.
Jego brat - Chelone - zmarł w wieku 29 lat. W 2005 roku uległ poważnemu wypadkowi na motocyklu.
REKLAMA
Youtube.com
Bode zaczął jeździć na nartach, gdy miał dwa lata. Cała rodzina związana była z narciarstwem - już dziadkowie poznali się na stoku. Miller jest bardzo wszechstronnym sportowcem - od małego uprawiał też tenisa i piłkę nożną. Jego zona - Morgan - jest siatkarką plażową.
Gdy miał 13 lat i zjeżdżał z Mount Washington w New Hampshire spowodował lawinę. Ledwo uszedł z życiem.
REKLAMA
Zawsze trenował się sam. Gdy z igrzysk Turynie (2006) wrócił bez medalu popadł w konflikt z federacją i na dwa lata wypadł z kadry.
Prywatnie uwielbia konie. Nie opuścił derbów Kentucky od 1999 roku. Teraz ma własną hodowle.
Najsłynniejszy przejazd zaliczył w 2005 roku. Podczas mistrzostw świata we włoskim Bormio zdobył dwa złote medale, w supergigancie i zjeździe. W tej drugiej konkurencji - ale zaliczanej do kombinacji - odpięła mu się narta. Stracił 16 sekund, ale dojechał do mety na jednej. Miejsca w historii nikt mu nie odbierze.
kbc
REKLAMA
REKLAMA