Dani Alves za popis w LM zasłużył na Oscara
To co działo się w meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a FC Barceloną jeszcze przez długi czas będzie dyskutowane po tysiąckroć.
2011-04-28, 19:04
Real Madryt przegrał na własnym boisku z FC Barceloną 0:2 półfinałowe starcie w Lidze Mistrzów. Jaki byłby jednak wynik tego Gran Derbi (El Clasico), gdyby sędzia nie dał się nabrać na popis aktorski Daniego Alvesa lub przynajmniej trzymał się "ducha gry" i zamiast czerwonej kartki pokazał zawodnikowi "Królewskich" - jedynie żółty kartonik?
Co by było gdyby?
To pytanie przyćmiło nawet zachwyty nad kapitalna akcją napastnika FC Barcelony - Lionela Messiego. Bo, czy Messi minąłby pięciu zawodników Realu Madryt, gdyby na boisku był ten szósty - Pepe? Czy "Królewscy" potwornie zdenerwowani kontrowersyjną decyzją Wolfganga Starka i wyrzuceniem ich trenera - Jose Mourinho na trybuny daliby się tak łatwo ograć?
Czy wreszcie "The Special One" przygotowywał coś na koniec meczu, ale jego misterny plan legł w gruzach po stracie Pepe? Wszak Mourinho dokonał tylko jednej zmiany, a po odesłaniu go na trybuny - w drużynie "Królewskich" nie wszedł na boisko już żaden zawodnik z ławki rezerwowych.
Na te pytania nie znajdziemy już odpowiedzi. Nie znajdziemy, gdyż jeden błąd sędziego przesądził o spotkaniu. W meczach na takim poziomie strata jednego zawodnika jest bowiem kluczowa. Mógł się o tym niedawno przekonać w ćwierćfinale Ligi Mistrzów - Tottenham. Gdy londyńczycy po 15 minutach na (o ironio!) Santiago Bernabeu stracili po czerwonej kartce Petera Croucha - Real Madryt w morderczy sposób to wykorzystał, wygrywając 4:0.
REKLAMA
Ciszej nad tym meczem
Teraz to samo spotkało "Królewskich". Największego niesmaku nie budzi jednak we mnie sama decyzja arbitra o wykluczeniu Pepe, lecz zachowanie piłkarzy FC Barcelony.
Gdy za pośrednictwem hiszpańskiej telewizji okazało się, że nakładka Pepe nawet nie trafiła w Daniego Alvesa ręce mi opadły. Bo jedną stroną medalu jest to, że za tego rodzaju zagrania daje się co najwyżej żółta kartkę i rzut wolny (o czym więcej tu - Skandal w Lidze Mistrzów: Faul, którego nie było) a zupełnie inną jest udawanie na boisku, że prawie oderwało piłkarzowi nogę.
W tej sytuacji nie tylko brazylijski obrońca "Blaugrany" jest antybohaterem. Cała jego drużyna (nawet z bramkarzem Victorem Valdesem!) jak jeden mąż podbiegła do arbitra Starka gestykulując, krzycząc, żądając co najmniej ukarania Pepe spaleniem na stosie. I piłkarze "magicznej", "grającej najpiękniejszy futbol na świecie" Barcelony - dostali dokładnie to czego oczekiwali. A piłka nożna doczekała się kolejnego skandalu.
REKLAMA
Nominacja do Oscara dla Daniego Alvesa
I choć w podobny sposób reagowali piłkarze Realu przy faulach na ich kolegach z drużyny, i choć ostro wchodzili w graczy "Barcy" Marcelo czy Emmanuel Adebayor, i choć Jose Mourinho niemal prosił się o taką wojnę, i choć "Królewscy" w tym meczu grali po prostu słabo, i choć Messi wykonał magiczny rajd od połowy boiska - nie zmienia to postaci rzeczy, że Real Madryt został skrzywdzony, czerwona kartka zmieniła losy meczu, a zachwyty nad piłkarzami Barcelony należy mocno stonować, bo to nie tylko drużyna o magicznych umiejętnościach piłkarskich, ale też drużyna jeszcze większych cwaniaków i prowokatorów. A za takie popisy jak Daniego Alvesa należałoby dać Oscara, ale na pewno nie finał Ligi Mistrzów.
A fanom FC Barcelony radzę - Ciszej nad tym meczem, bo to nie było zwycięstwo godne marki tego klubu.
Zaznaczam, że jest fanem Lechii Gdańsk i Tottenhamu Hotspur, a nie Realu Madryt. A komentarz do tego meczu jest tylko i wyłącznie moim prywatnym spojrzeniem na to, co działo się na boisku.
REKLAMA
Skomentuj materiał na blogu autora komentarza - Na Spalonym
Nagranie ukazujące, że Pepe nie dotknął Daniego Alvesa:
Popis aktorskich umiejętności Daniego Alvesa:
Marcin Nowak, polskieradio.pl
REKLAMA
REKLAMA