PŚ w łyżwiarstwie: Bródka razem z trenerem wprowadzają plan naprawczy
Wprowadziliśmy z trenerem program naprawczy, abym za dwa miesiące na mistrzostwach świata znów był w najwyższej formie - powiedział PAP mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim na 1500 m Zbigniew Bródka. Początek sezonu w jego wykonaniu jest nieudany.
2015-12-10, 10:28
PAP: Groźnie wyglądał pana upadek podczas niedawnej rywalizacji na 1000 metrów w Pucharze Świata w Inzell. Pana obecność w Heerenveen świadczy o tym, że już z kostką jest wszystko w porządku?
Zbigniew Bródka: Zgadza się, upadek nie był najprzyjemniejszy, wpadłem pod materac i nie mogłem wyciągnąć nogi. Myślałem, że skręciłem staw skokowy. Na szczęście nic złego się nie stało, nic mi nie dolega i spokojnie przygotowuję się do rozpoczynających się w piątek kolejnych zawodów pucharowych w Holandii.
PAP: Z ilu biegów w tym sezonie jest pan zadowolony?
Z. B.: W Calgary i Salt Lake City - z żadnego. To były kiepskie występy. Jedynie bieg na 1500 m w Inzell mogę ocenić pozytywnie, dobrze wyglądało pierwsze 700 metrów na moim koronnym dystansie, zaś w dalszej części zabrakło dobrej jazdy. Cieszy jedynie fakt, że odbiłem się i idę w dobrym kierunku. Moja dyspozycja powinna już iść w górę, aż do poziomu, do którego przyzwyczaiłem wierną rzeszę kibiców.
REKLAMA
PAP: Do najważniejszej imprezy sezonu - mistrzostw świata w Kołomnie pozostały dwa miesiące...
Z. B.: Mamy sporo czasu, dlatego zachowuję spokój i pracuję nad formą. W Rosji chcę być w możliwie najlepszej dyspozycji. Wiem, że to cel, który jestem w stanie osiągnąć. Wszystko idzie w dobrym kierunku.
PAP: Na przedsezonowej konferencji prasowej zapowiadał pan zmiany w cyklu treningowym. To miało być tzw. kontrolowane ryzyko na ponad dwa lata przed kolejnymi igrzyskami.
Z. B.: Czasem trzeba eksperymentować i tym samym ryzykować. Bo gdyby te nasze zmiany wypaliły, dziś bylibyśmy niezmiernie zadowoleni. Niestety, życie pokazało, że nie dały takich efektów, jakich oczekiwaliśmy, dlatego wprowadziliśmy program naprawczy.
REKLAMA
PAP: Na czym polegały zmiany w treningu mistrza olimpijskiego?
Z. B.: Nie chciałbym ich ujawniać, bo nie wszystko było złe, poza tym, aby iść do przodu, trzeba eksperymentować. Podjęliśmy to ryzyko i wprowadziliśmy zmiany dość późno, bo tuż przed sezonem. Nie był to najlepszy moment, ale nie ma co czekać, bo igrzyska już niedaleko, a każda modyfikacja wymaga czasu i nie zawsze od razu mamy zamierzony efekt.
PAP: Zagrożony jest pana występ w MŚ na 1500 m. W tym sezonie jeździ pan tylko w słabszej grupie B.
Z. B.: Sytuacja wygląda tak, że jestem pierwszym rezerwowym i być może tak już pozostanie. Kwalifikację na podstawie Pucharu Świata zdobywa 14 zawodników, 10 kolejnych dopisywanych jest do listy startowej na podstawie czasów. Na najszybszych torach - w USA i Kanadzie - już startowaliśmy, dlatego ciężko będzie mi awansować z 25. pozycji choćby o "oczko". Ale może tak się zdarzyć, że wyjdzie mi super bieg i poprawię swój rezultat (1.46,10 w Salt Lake City). Poza tym są różne sytuacje losowe, kontuzje itd. Moim zdaniem jest bardzo duża szansa, że znajdę się wśród 24 uczestników MŚ w Rosji na 1500 m.
REKLAMA
PAP: Spadł pan w Calgary z grupy A do B. To można porównać do występów np. piłkarzy Realu Madryt w drugiej lidze hiszpańskiej.
Z. B.: Kiedyś wydawało mi się, że starty w grupie B są sportową tragedią dla łyżwiarza o ustalonej już renomie. Teraz, kiedy patrzę na poziom panczenistów, na uzyskiwane przez nich rezultaty, moja opinia się zmienia. Poza grupą A na poszczególnych dystansach jest wielu świetnych zawodników, medalistów igrzysk i mistrzostw świata. Bardzo trudno jest wrócić do elity, trzeba zająć pierwsze lub drugie miejsce w B. Najważniejsze, że jestem zdrowy. Jak mówiłem, zachowuję spokój, bo grupa B to jeszcze nie koniec świata. Zbigniew Bródka potrafi szybko jeździć na łyżwach i to jeszcze pokażę.
PAP: Program MŚ znów nie jest korzystny dla pana oraz Konrada Niedźwiedzkiego i Jana Szymańskiego. Tego samego dnia odbędzie się wyścig drużynowy i bieg na 1500 m. To wasze specjalizacje.
Z. B.: Zapewne decyzję podejmiemy w przeddzień lub nawet kilka godzin przed rozpoczęciem rywalizacji w Kołomnie. Jeśli stwierdzimy, że większe szanse na medal mamy w konkurencji zespołowej, to być może trzeba będzie zrezygnować z 1500 m. Oczywiście, ja cały czas pamiętam, że muszę się najpierw zakwalifikować do startu na tym dystansie. Znów mówimy o ryzyku, ale taki jest nasz sport.
REKLAMA
PAP: Wróćmy na koniec do Heerenveen, gdzie pan obecnie przebywa i trenuje. Jak zmienił się legendarny tor Thialf, który miał zostać poddany remontowi po lutowych MŚ na dystansach.
Z. B.: Widać, że Holendrzy ostro wzięli się za modernizację obiektu. Wymieniona została płyta lodowiska i cała aparatura odpowiedzialna za mrożenie. Duża jest też zmiana wizualna, bowiem tor ma nową zewnętrzną konstrukcję. Po prostu stary Thialf został obudowany nową halą. Wkrótce ta stara konstrukcja będzie zdejmowana. Ale jak widać, wszelkie prace nie powodują zakłóceń w treningach i przygotowaniach do Pucharu Świata.
ps
REKLAMA