K2 dla Polaków: najnowsze wieści spod K2 nie są optymistyczne. Kaczkan i Urubko idą w górę, ale zaczyna wiać
"Nie ma żadnych ustaleń odnośnie ataku szczytowego" - informuje Krzysztof Wielicki, kierownik narodowej wyprawy na niezdobyty zimą ośmiotysięcznik K2 (8611 m). Jak zaznaczył, obecnie wszelkie działania skupiają się na założeniu obozu trzeciego na wysokości ok. 6800 m.
2018-02-05, 11:14
- Zespół Marcin Kaczkan i Denis Urubko po nocy spędzonej w c1 zmierza teraz w kierunku c2. Wszyscy pozostali uczestnicy są w bazie (5150 m). Według prognozy pogody, od popołudnia ma zacząć mocniej wiać - poinformował pierwszy zdobywca Mount Everestu zimą w 1980 roku (razem z Leszkiem Cichym).
Szef komitetu organizacyjnego wyprawy Janusz Majer również potwierdził, że nie ma żadnych ustaleń, kto ma się wspinać na wierzchołek K2.
- Wszelkie medialne czy internetowe dywagacje odnośnie składu zespołu, który ma atakować szczyt, są wróżeniem z fusów. Najpierw niech powstanie obóz trzeci na wysokości ok. 6800 m. Na razie są dwa - jeden na 5950 m, drugi na około 6200 m. Jest za wcześnie, aby dziś typować jakiekolwiek osoby, które miałyby dojść do celu - podkreślił.
Jak zaznaczył, wszelkie plany, ustalenia zależeć będą przede wszystkim od pogody. Na wierzchołku można stanąć jedynie w krótkim oknie pogodowym, które w Karakorum jest rzadkością. Wiatr wieje tam średnio około 200 km/h, a temperatura odczuwalna przy 30 km/h to minus 50 stopni.
- Oprócz warunków pogodowych trzeba będzie brać pod uwagę aktualny stan zdrowia, samopoczucia czy kondycji uczestników wyprawy. Tego nie da się dziś zaplanować, więc odłóżmy ten temat. Powtórzę - niech koledzy najpierw założą obóz trzeci, czwarty - dodał Majer, co wcześniej mówił już Wielicki, zwracając uwagę, czym jest K2.
Według prognoz najbliższe dni zapowiadają się wietrznie, dlatego ekipa będzie spędzała czas w bazie. Uczestnicy wyprawy zgodnie przyznają, że mają w bazie świetne warunki i są dumni z wybudowanego "miasta" i zabezpieczeń przed "wrogiem". "Mamy liny, zamiast wojska i murów" - skomentował Rafał Fronia, którzy prowadzi "Dziennik wyprawy" i został nazwany przez kolegów naczelnym kronikarzem.
REKLAMA
Fronia tak opisuje miejsce, w którym przyszło himalaistom obecnie żyć: "Blisko centrum zbudowano magazyny techniczne, tu zdeponowane są setki kilogramów lin, haków, gazu, namiotów... Obok kuchni przykryte tarpalem są magazyny na świeżym powietrzu. Klimat panujący w bazie służy przechowywaniu, właściwie wszystkiego, nic się nie psuje. Ale niektóre rzeczy mogą odlecieć, dlatego się je chowa i wiąże. Inne, jak beczki z kerozyną, butle z gazem, czy ciężkie palniki kuchenne leżą sobie ot, po prostu przykryte tarpalem, byle blisko.
- Magazyny spożywcze są dwa: wyprawy, a więc to czym dysponuje Szef Bazy i co służy wspinaniu. Drugi, obsługi, gdzie kucharze trzymają całą żywność, zamarznięte na kość jaja, warzywa, ryż i mięso z jaka, poporcjowane i zapakowane w beczki. Obok centrum, na wzgórzu położone są domy obsługi, kucharza, pomocników i wojska; tak, wojska, tu mieszka oficer łącznikowy armii pakistańskiej, chodzą słuchy, że nawet ma, no ten... pistolet.
Marcin Kaczkan Byłem na wielu wyprawach, ale w tak ekskluzywnych warunkach jeszcze nie żyłem
- Sanitariaty, to ważna część miasta, metalowa, ciężka konstrukcja z namiocikiem chroniącym przed wiatrem... wchodzi się tam trochę jak na przykrytą mównicę. Miejskie wodociągi, to ważne miejsce na mapie miasta. Cóż z tego, że są stale zamarznięte. Do transportu wody, w naszym wypadku lodu, używa się beczki i nosidła dla nosiwody, który drepta w tę i z powrotem, a zamiast systemu pomp używa się czekanu i kilofa; uzdatnianie, to palnik, który ma wodę doprowadzić do wrzenia. Ważne jest jednak, aby ujęcie wodolodu było dokładne po drugiej stronie moreny niż sanitariaty.
- Centrum łączności to strefa zakazana, kopułka, do której ma wstęp tylko Marcin (Kaczkan - przyp. red.). Ministerstwo tajne, ale jakże skutecznie działające. Około południa zostaje do gniazdka wepchnięta odpowiednia wtyczka. I jest. Cały świat w naszej mesie. Cud. Czegoś takiego jeszcze chyba nigdy tu nie było" - opisał zdobywca dwóch ośmiotysięczników bez wspomagania tlenem z butli - Lhotse (8516 m) w ubiegłym roku i Gaszerbrum II (8035 m) w 2006. I trzeba dodać, że skomunikowani ze światem nasi himalaiści są świetnie. W ostatni weekend, Ci którzy byli w bazie, oglądali na przykład konkurs skoków narciarskich w Willingen.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
K2 dla Polaków: gdy miną "salę tronową bogów gór" zacznie się "developerka": oby Gołąb w bazie nam tylko nie odleciał
- Byłem na wielu wyprawach, ale w tak ekskluzywnych warunkach jeszcze nie żyłem. Baza, nasze miasto na trzymiesięczny pobyt, jest super - ocenił Marcin Kaczkan. - Gdyby tylko lżejszy był mróz i słabszy wiatr... - wzdychał Marcin Kaczkan, 43-letni pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zdobywca dwóch ośmiotysięczników - samotnie Nanga Parbat w 2010 roku i K2 w 2014, przed wyruszeniem w górę wraz z Denisem Urubko.
Do tej pory odnotowano 306 wejść na drugą pod względem wysokości górę Ziemi. Podczas prób jej zdobycia zginęło ponad 80 osób, co czyni K2 drugim po Annapurnie (8091 m) najbardziej niebezpiecznym i niedostępnym dla wspinaczy szczytem.
(ah, PAP, PHZ im. Artura Hajzera)
REKLAMA