Nie ma zakazu. Kornelia Marek będzie mogła wystartować na igrzyskach w Soczi?
MKOl ani FIS nie nałożyły żadnych sankcji na Kornelię Marek, u której stwierdzono niedozwolony doping w Vancouver. Nie ma także decyzji zakazującej jej startu w Soczi w 2014 roku.
2010-03-19, 13:24
MKOl ani FIS nie nałożyły jeszcze żadnych sankcji na Kornelię Marek, u
której stwierdzono niedozwolony środek podczas igrzysk w Vancouver. Nie
ma także decyzji zakazującej jej startu w następnych, w 2014 roku w
Soczi - poinformował PAP mecenas Ludwik Żukowski.
"Sprawa jest dopiero w toku i ani Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), ani też Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), nie podjęły żadnej decyzji" - zaznaczył radca prawny, członek Trybunału Arbitrazowego ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim.
Po stwierdzeniu, że analiza próbki B dała taki sam rezultat jak badanie próbki A, sprawą polskiej zawodniczki zajmie się w pierwszej kolejności Komisja Dyscyplinarna MKOl, która czeka na wyjaśnienie Kornelii Marek.
"Ta komisja może tylko podjąć decyzję o dyskwalifikacji naszej sztafety, która z udziałem Marek zajęła szóste miejsce oraz o ewentualnej dyskwalifikacji zawodniczki w biegu na 30 km, gdzie była jedenasta. I na tym sprawę zakończy, gdyż nie ma innej mocy prawnej. Potem przekaże ją do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i dopiero ona nałoży na Polkę karę" - wyjaśnił w rozmowie z PAP Żukowski.
Dodał, że za stwierdzenie obecności w organizmie Marek niedozwolonej substancji z rodziny EPO (syntetyczna odmiana erytropoetyny), grożą dwa lata dyskwalifikacji. Komisja Dyscyplinarna MKOl może, ale nie musi, zabronić jej startu w następnej "białej olimpiadzie", za cztery lata w Soczi.
"Tu nastąpiła zmiana przepisów. O ile w regulaminie pekińskich igrzysk był zapis, że w następnych ukarany za doping sportowiec nie będzie mógł wziąć udziału, tak w regulaminie dyscyplinarnym igrzysk w Vancouver wprowadzono modyfikację i dwuletnia dyskwalifikacja nie jest jednoznaczna z zakazem startu w następnej imprezie MKOl" - poinformował mecenas.
Czy Kornelii Marek będzie przysługiwało odwołanie? "Tak, do Trybunału Sportowego w Lozannie, i to dwutorowo: od pozbawienia szóstej lokaty sztafety i ewentualnie jedenastej w biegu na 30 km, czyli dyskwalifikacji w tych zawodach, a także od wymiaru kary nałożonej przez FIS" - odpowiedział Żukowski.
Podkreślił też, że złamany został przepis mówiący o ochronie danych osobowych podejrzanej po pierwszym badaniu antydopingowym (próbka A), a przed potwierdzeniem badaniem próbki B.
"Wiadomość taka ma klauzulę poufności i może być przekazana tylko trzem osobom z danego narodowego komitetu olimpijskiego: prezesowi, sekretarzowi generalnemu lub szefowi misji olimpijskiej. Dopiero po wyniku analizy próbki B bądź też po odstąpieniu od niej na wniosek zawodnika, można ujawnić nazwisko" - przypomniał obowiązujące zasady radca prawny.
W swym oświadczeniu-wyjaśnieniu Kornelia Marek przyznała, że otrzymywała środki w postaci zastrzyków. Ujawniła też nazwisko osoby, która je wykonywała.
Badanie antydopingowe Kornelii Marek, które przeprowadzono po biegu sztafetowym 4x5 km, dało wynik pozytywny. 12 marca, na żądanie zawodniczki, w olimpijskim laboratorium w Richmond rozpoczęła się analiza próbki B. 16 marca MKOl potwierdził obecność niedozwolonej substancji w organizmie Polki.
Niezależnie od postępowania, jakie prowadzić będzie MKOl i FIS, sprawą zajął się Polski Związek Narciarski. 16 marca prezydium zarządu podjęło pierwsze decyzje o skreśleniu Marek z kadry narodowej i grupy szkolenia olimpijskiego oraz cofnięciu stypendium.
Na 22 marca zwołane zostało do Krakowa nadzwyczajne posiedzenie zarządu PZN. Wyjaśnieniem sprawy dopingu zawodniczki zajmie się Komisja Dyscyplinarna i Etyki. Nadzór zapowiedział minister sportu i turystyki.
dp, PAP
"Sprawa jest dopiero w toku i ani Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), ani też Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), nie podjęły żadnej decyzji" - zaznaczył radca prawny, członek Trybunału Arbitrazowego ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim.
Po stwierdzeniu, że analiza próbki B dała taki sam rezultat jak badanie próbki A, sprawą polskiej zawodniczki zajmie się w pierwszej kolejności Komisja Dyscyplinarna MKOl, która czeka na wyjaśnienie Kornelii Marek.
"Ta komisja może tylko podjąć decyzję o dyskwalifikacji naszej sztafety, która z udziałem Marek zajęła szóste miejsce oraz o ewentualnej dyskwalifikacji zawodniczki w biegu na 30 km, gdzie była jedenasta. I na tym sprawę zakończy, gdyż nie ma innej mocy prawnej. Potem przekaże ją do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i dopiero ona nałoży na Polkę karę" - wyjaśnił w rozmowie z PAP Żukowski.
Dodał, że za stwierdzenie obecności w organizmie Marek niedozwolonej substancji z rodziny EPO (syntetyczna odmiana erytropoetyny), grożą dwa lata dyskwalifikacji. Komisja Dyscyplinarna MKOl może, ale nie musi, zabronić jej startu w następnej "białej olimpiadzie", za cztery lata w Soczi.
"Tu nastąpiła zmiana przepisów. O ile w regulaminie pekińskich igrzysk był zapis, że w następnych ukarany za doping sportowiec nie będzie mógł wziąć udziału, tak w regulaminie dyscyplinarnym igrzysk w Vancouver wprowadzono modyfikację i dwuletnia dyskwalifikacja nie jest jednoznaczna z zakazem startu w następnej imprezie MKOl" - poinformował mecenas.
Czy Kornelii Marek będzie przysługiwało odwołanie? "Tak, do Trybunału Sportowego w Lozannie, i to dwutorowo: od pozbawienia szóstej lokaty sztafety i ewentualnie jedenastej w biegu na 30 km, czyli dyskwalifikacji w tych zawodach, a także od wymiaru kary nałożonej przez FIS" - odpowiedział Żukowski.
Podkreślił też, że złamany został przepis mówiący o ochronie danych osobowych podejrzanej po pierwszym badaniu antydopingowym (próbka A), a przed potwierdzeniem badaniem próbki B.
"Wiadomość taka ma klauzulę poufności i może być przekazana tylko trzem osobom z danego narodowego komitetu olimpijskiego: prezesowi, sekretarzowi generalnemu lub szefowi misji olimpijskiej. Dopiero po wyniku analizy próbki B bądź też po odstąpieniu od niej na wniosek zawodnika, można ujawnić nazwisko" - przypomniał obowiązujące zasady radca prawny.
W swym oświadczeniu-wyjaśnieniu Kornelia Marek przyznała, że otrzymywała środki w postaci zastrzyków. Ujawniła też nazwisko osoby, która je wykonywała.
Badanie antydopingowe Kornelii Marek, które przeprowadzono po biegu sztafetowym 4x5 km, dało wynik pozytywny. 12 marca, na żądanie zawodniczki, w olimpijskim laboratorium w Richmond rozpoczęła się analiza próbki B. 16 marca MKOl potwierdził obecność niedozwolonej substancji w organizmie Polki.
Niezależnie od postępowania, jakie prowadzić będzie MKOl i FIS, sprawą zajął się Polski Związek Narciarski. 16 marca prezydium zarządu podjęło pierwsze decyzje o skreśleniu Marek z kadry narodowej i grupy szkolenia olimpijskiego oraz cofnięciu stypendium.
Na 22 marca zwołane zostało do Krakowa nadzwyczajne posiedzenie zarządu PZN. Wyjaśnieniem sprawy dopingu zawodniczki zajmie się Komisja Dyscyplinarna i Etyki. Nadzór zapowiedział minister sportu i turystyki.
dp, PAP
REKLAMA