Luiza Złotkowska rusza w Himalaje. "Survival w nagrodę. Góry dały odpowiedź na życiowe pytania nie jednej osobie"
Luiza Złotkowska wraz z koleżankami nie wywalczyła w Pjongczangu trzeciego z rzędu olimpijskiego medalu, ale indywidualnie osiągnęła swój najlepszy wynik w karierze. Panczenistka wypoczęła już po sezonie, który dokładnie przeanalizowała. - W przyszłych latach potrzebuję zmienić grupę treningową - mówi Polskiemu Radiu łyżwiarka, która przed sobą ma wielką przygodę, bo na horyzoncie jest... Mount Everest.
2018-04-05, 10:22
Posłuchaj
- Moja najlepsza dyspozycja przyszła na igrzyska olimpijskie. Bez wątpienia to tam zajęłam najwyższe miejsca w sezonie, z tego będę się bardzo cieszyła (w PjongCzangu była 9. w biegu ze startu wspólnego - przyp.red.). Zawsze miałam zaufanie do trenera pod tym względem, że pik formy przychodzi zawsze we właściwym momencie. Na plus jest też fakt, że przez cały sezon byłam zdrowa, nie miałam kontuzji i mogłam się przygotowywać dobrze do startu w igrzyskach. Na pewno jakieś wnioski muszę sobie wyciągnąć. W przyszłych latach na pewno potrzebuję zmienić grupę treningową i też chciałabym robić trochę więcej rzeczy po prostu z takiej przyjemności, bo sport po 20 latach trenowania, 12 latach startowania w międzynarodowych imprezach, stał się dla mnie zbyt dużą rutyną i żeby kontynuować tę drogę muszę sobie troszeczkę odświeżyć pogląd na sport - mówi Złotkowska w rozmowie z Polskim Radiem.
Powiązany Artykuł
Artur Nogal "nieudacznikiem"? Dwie sekundy z życia sprintera to nie wszystko
Złotkowska od sześciu lat pracuje z trenerem Witoldem Mazurem, który od dwóch sezonów prowadzi reprezentację Polski mężczyzn. W ekipie Mazura zawodniczka z Grodziska jest jedyną kobietą. - Jestem bardzo ambitną osobą. Trenując z sześcioma facetami, chciałam im dorównać. Nigdy nie chciałam odpuścić żadnego treningu. To się jednak nie mieści w żadnych prawach fizyki, biologii, niczego, żeby kobieta mogła dorównywać w treningu mężczyznom. I myślę, że to też mnie zabijało. Nie zabijał mnie może ten trening, bo gdy już naprawdę byłam zmęczona to przestawałam, ale ambicja - bo ja nigdy na treningu nie mogłam być najlepsza, chociażbym po prostu robiła trening absolutnie na sto procent i dawała z siebie wszystko, zawsze schodziłam jako ta, która zrobiła coś najwolniej. Może nie najgorzej, ale najwolniej, a łyżwiarstwo jest jednak takim wymiernym sportem, gdzie liczy się czas i to mnie troszeczkę dołowało.
Powiązany Artykuł
Bartosz Huzarski wspomina swój himalajski rekord. "Z chęcią pojechałbym na taką wycieczkę jeszcze raz"
Czy zatem Złotkowska chciałaby znów trenować z kadrą kobiet? - Myślę, że Polska powinna iść w ślady krajów łyżwiarsko lepszych od nas. Teraz przyjmuje się model, że te kadry są łączone, gdzie ekipy kobiet i mężczyzn trenują razem. Gdzie część treningów - te które można wykonywać razem, jeździ się wspólnie. Na inne sesje te grupy są rozdzielane. Kobietom mężczyzna jest potrzebny do treningu, szczególnie w łyżwiarstwie szybkim. Żeby móc się poprawiać, trzeba trenować z lepszymi od siebie. W momencie, gdy w Polsce nie ma zbyt wielu dużo szybszych łyżwiarek ode mnie, czy od całej kadry kobiet, to musimy się podciągać, patrząc na facetów, ale nie na każdym treningu - wyjaśnia Złotkowska.
Luiza Złotkowska Będziemy mogły w spokoju pomyśleć nad tym, co już zrobiłyśmy w życiu, co jeszcze przed nami, gdzie możemy dojść. Myślę, że góry dały odpowiedź na takie życiowe pytania nie jednej osobie i może my też tam znajdziemy i jakieś odpowiedzi i spokój
Po sezonie przyszedł czas na odpoczynek i na wakacje. Luiza Złotkowska wybiera się w… Himalaje. - To będzie przygoda mojego życia. Wraz z Natalią Czerwonką przed sezonem zakładałyśmy sobie, że jakoś się wynagrodzimy za te lata treningu. Nie miałyśmy zazwyczaj czasu na to by jeździć na wakacje. Dla nas wakacje to kwiecień, czyli ten okres po sezonie. No i chciałyśmy zrobić coś takiego,
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA