NCAA: Final Four z Przemysławem Karnowskim w roli głównej. Szaleństwo sięga zenitu

W życiu prawie każdego Amerykanina pewne są śmierć, podatki i to, że... ma swoje faworyta w finałowym turniej koszykówki akademickiej. W tym roku Final Four jest szczególne także dla Polaków - w roli głownej wystąpi środkowy Gonzagi Przemysław Karnowski. 

2017-04-01, 12:16

NCAA: Final Four z Przemysławem Karnowskim w roli głównej. Szaleństwo sięga zenitu
Przemysław Karnowski już wszedł do historii. Foto: gozags.com

Posłuchaj

Czy Przemysław Karnowski trafi do NBA? (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Amerykanie turniej finałowy akademickiej koszykówki nazywają "Marcowe Szaleństwo". 68 najlepszych drużyn z całych USA staje do walki o miano najlepszej.

Szaleństwo udziela się nawet prezydentom - nawet oni (jak wielokrotnie Barack Obama) próbują wytypować swoją drabinkę. W tym roku w najbardziej prestiżowym konkursie telewizji ESPN finałową czwórkę próbowało wskazać 19 milionów Amerykanów. Ostateczny skład trafiło tylko... 657.

To w NCAA rodzą się gwiazdy, które potem stanowią o sile zawodowej ligi NBA (w NCAA zabronione jest jakiekolwiek wynagrodzenie, zawodnicy utrzymują się ze stypendiów). Rekordzistą wszech czasów jest kalifornijski UCLA, gdzie rozbłysła gwiazda Lew Alcindora. Dla mniej wtajemniczonych - to Kareem Abdul-Jabbar przed przejściem na islam. Genialny center - który z rzutów hakiem uczynił swoją najmocniejsza broń - trzy razy wygrywał Final Four (1967-69). Przez ten okres jego zespół wygrał 88 spotkań, przegrał tylko trzy. W sumie "Niedźwiadki" mają 11. tytułów na koncie.

REKLAMA

Youtube.com

To w Final Four eksplodował też talent Michael Jordan, którego rzut na kilkanaście sekund przed końcem dał mistrzostwo North Carolina w 1982 roku. Za najsłynniejszą akcję uchodzi z kolei ta wykonana przez Christiana Laettnera w 1992 roku. Nie był to Final Four, ale akcję białego skrzydłowego, członka Dream Teamu z IO w Barcelonie, zna każdy kibic basketu za oceanem. 

Youtube.com

REKLAMA

Teraz do decydującej rywalizacji staje Polak, mierzący 216 cm wzrostu Przemysław Karnowski. Do NCAA trafił w 2012 roku z Siarki Tarnobrzeg. Niemal od początku stanowił o sile Gonzaga Bulldogs ze stanu Waszyngton (swoje mecze Buldogi rozgrywają w Spokane). Karierę zahamowała kontuzja pleców w zeszłym sezonie, ale "Big Mamba" wrócił jeszcze mocniejszy. - To cud - mówi krótko trener Buldogów, Mark Few.

"

Bonifacy Karnowski Tak wysokiego zawodnika, tak dzielącego się piłką, sporo drużyn będzie chciało 

W tym sezonie Przemek jest drugim strzelcem (12,4 punktu na mecz) i zbierającym (5,9) drużyny. Gra trochę w starym stylu, niczym legendarny Litwin Arvydas Sabonis po przyjściu do NBA - tyłem do kosza rozdaje piłkę do kolegów, świetnie zastawia i absorbuje obronę. Amerykanie są oczarowani świetnie wyszkolonym technicznie i "myślącym" pod koszem zawodnikiem.

Youtube.com

REKLAMA

Nie oznacza to jednak, że z automatu trafi do najlepszej zawodowej ligi świata. Przeszkodą jest wiek, bo koszykarzy 24-letnich po pełnych studiach rzadko wybiera się w drafcie. Do boju będą musieli ruszyć agenci. Wszystko jest możliwe, czego przykładem może być pierwszy Polak w NBA, Cezary Trybański. Jeśli nie za oceanem, Karnowski będzie gwiazdą w Europie - to pewne.

Powiązany Artykuł

lenbias1200.jpg
Len Bias, czyli śmiertelny lot nad koszem

- Już został zauważony. Wszyscy są pod wrażeniem, że po takim urazie, gra lepiej niż wcześniej. Tak wysokiego zawodnika, tak dzielącego się piłką, sporo drużyn będzie chciało - zapewnia ojciec polskiego centra, Bonifacy Karnowski.

Gonzaga pierwszy raz w historii znalazła się w Final Four, ekipa z jej konferencji zagra wśród czterech najlepszych drużyn pierwszy raz od 1957 roku. "Marcowe Szaleństwo" to też kibice - zupełnie inni od tych w NBA, bardzo żywiołowo dopingujący swoich kolegów z "uniwerku". Dzisiaj w nocy półfinały - Gonzaga zagra z South Carolina, w drugim meczu uniwersytet Oregonu zmierzy się z Karoliną Północną. Wielki finał w nocy z niedzielę na poniedziałek.

Karnowski jest drugim Polakiem w historii, który zagra w Final Four - po Jacku Dudzie, uczestniku turnieju z 1987 w barwach Providence (odpadł w półfinale).

REKLAMA

Kuba Czernikiewicz, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej