Kto w Bundeslidze przerwie dominację Bayernu Monachium? TSG 1899 Hoffenheim rozpocznie sezon w jaskini lwa
W piątek startuje 56. sezon Bundesligi, a na inaugurację Bayern Monachium podejmie u siebie TSG 1899 Hoffenheim. Podopieczni Juliana Nagelsmanna jako pierwsi postarają się przeszkodzić aktualnemu mistrzowi Niemiec. Czy w sezonie 2018/19 znajdzie się drużyna, która dotrzyma tempa obrońcom tytułu, a przede wszystkim przerwie hegemonię Bawarczyków?
2018-08-24, 14:25
Posłuchaj
Przez ostatnie sześć lat (od sezonu 2012/13) nikt nie jest w stanie zatrzymać Bayernu Monachium. Zespół z największym budżetem, co roku główny pretendent do triumfu w Lidze Mistrzów, a przede wszystkim "bezkarnie" czujący się na niemieckim podwórku. Od dubletu Borussii Dortmund autorstwa Jurgena Kloppa, żadna z ekip nie ma pomysłu na to jak przerwać dominacją monachijczyków.
Przez chwilę pojawiła się nadzieja, gdy od 1. Bundesligi awansował mądrze budowany zespół RB Lipsk. Podobnie jak zaprawione w bojach zespoły (Borussia Dortmund, Schalke 04 czy Bayer Leverkusen), wkrótce i oni nie wytrzymali tempa narzuconego przez mistrza Niemiec. Ponadto Bawarczycy przez te wszystkie lata praktycznie przez dłuższą część rozgrywek grali na trzech frontach (Bundesliga, Puchar Niemiec i Champions League). Nawet ten fakt nie działał na korzyść ligowych rywali...
Wraz z początkiem kampanii 2018/19 kolejny raz pojawia się magiczne pytanie - czy ktoś w końcu przerwie dominację Bayernu? Już na samym wstępie większość ekspertów zarówno w Niemczech jak i w Europie twierdzi, że nic w tej materii się nie zmieni. Monachijczycy przez ostatnie lata mimo, że nie dokonali większych wzmocnień, wciąż posiadają najsilniejszą kadrę i do tego zaczynają ściągać młodych, perspektywicznych Niemców.
Prezydent klubu Uli Hoeness zaczyna realizować to o czym mówił od dawna, chce w końcu stworzyć silny "niemiecki" Bayern, w przyszłości oparty na wychowankach. To ma być klucz do sukcesu zarówno na krajowym podwórku jak i w Europie. Zobaczymy czy zespół ze stolicy Bawarii za kilka lat jeszcze bardziej zdominuje rozgrywki Bundesligi.
REKLAMA
Borussia Dortmund pójdzie ścieżką Jurgena Kloppa?
Przed początkiem rozgrywek 2018/19 to właśnie Borussia Dortmund jest klubem, który wydał najwięcej na transfery. Przed sezonem włodarze BVB wydali na nowych piłkarzy ponad 73 miliony euro. Wydaje się, że taka suma na europejskim rynku nie robi żadnego wrażenia, w Niemczech jest wręcz przeciwnie. To właśnie jeszcze ta liga broni się przed absurdami współczesnego rynku...
Po kiepskim ostatnim sezonie, zespół z Signal Iduna Park ponownie stanie do walki z Bawarczykami. Tym razem drużyna będzie prowadzona przez Luciena Favre'a, który w przeszłości notował bardzo dobre wyniki z Borussią Monchengladbach. Po nieudanej próbie z Peterem Boszem i Peterem Stoegerem, włodarze drużyny z Zagłębia Ruhry postanowili postawić na doświadczonego Szwajcara, który ma za sobą doświadczenie na boiskach niemieckiej ekstraklasy.
REKLAMA
"Borussen" kupili m.in. Francuza senegalskiego pochodzenia Abdou Diallo (z Mainz 05 za 28 mln). Ponadto do drużyny BVB dołączyli Belg Axel Witsel oraz Duńczyk Thomas Delaney (obaj po 20 mln euro).
W minionym sezonie dortmundczycy bardzo dobrze zaczęli kampanię, prowadzili w tabeli i wydawało się, że Bayern ustąpi z tronu... nic z tych rzeczy. Zespół Carlo Ancelottiego również nie notował najlepszych wyników, ale po zmianie trenera monachijczycy odżyli, z kolei BVB przestało punktować. Mistrzowie Niemiec dogonili swoich rywali i już nie odpuścili pozycji lidera.
Kibice z Dortmundu wciąż czekają na nawiązanie do sukcesów z okresu pracy Jurgena Kloppa. W Niemczech już wszyscy liczą na to, żeby dla dobra Bundesligi Bayern po prostu przegrał te rozgrywki. Wygrana jakiejkolwiek innej drużyny "sformatowałaby" ostatnie sześć lat w wykonaniu "Dumy Bawari".
Powiązany Artykuł
30-stka "Lewego". Kiedy Polska wyda takiego piłkarza?
"Oszczędność" niemieckich klubów wyjątkiem w Europie
Jeśli popatrzeć na kluby Bundesligi to w porównaniu z europejską czołówką sumy wydane na transfery mogą budzić uśmiech na twarzy. Od lat zespoły niemieckiej ekstraklasy nie uczestniczą w obłędzie współczesnego rynku, o czym m.in. dumnie mówi prezydent Bayernu Monachium Uli Hoeness.
REKLAMA
Borussia Dortmund pozostaje liderem jeśli chodzi o letnie zakupy. Włodarze BVB wydali przed sezonem 73 mln euro.
Najwięksi ligi Bayern nie wydał ani jednego euro... Do zespołu z Allianz Arena dołączyli Leon Goretzka z Schalke (wygaśnięcie umowy) oraz powrócili z wypożyczenia Serge Gnabry (1899 Hoffenheim) i Renato Sanches (Swansea City). To by było na tyle jeśli chodzi o uzupełnienia kadry Nico Kovaca.
Dla porównania sam Juventus Turyn wydał na tegoroczne wzmocnienia ponad 250 mln euro. W tym za największą gwiazdę Portugalczyka Cristiano Ronaldo (z Realu Madryt za 112 mln). Ogółem kluby włoskiej Serie A zamknęły swoje wydatki na transfery w granicach... miliarda euro.
Nie od dzisiaj wiadomo, że niemiecka piłka to oaza rozsądku i trudno spodziewać się wielkiego transferu za kwotę 100-200 milionów euro za jednego piłkarza. Zobaczymy ile jeszcze taka sytuacja potrwa? Wydaje się, że pierwszym klubem, który złamałby granicę 100 mln będzie zapewne Bayern Monachium, ale na to jeszcze zapewne trzeba będzie poczekać...
REKLAMA
Bawarczycy bezkonkurencyjni?
Sezon jeszcze się nie zaczął, a już mówi się że Bayern ponownie sięgnie po siódmy z rzędu tytułu mistrzowski. Totalna hegemonia monachijczyków czy słaba postawa ligowych rywali? Mistrzowie Niemiec nawet mimo kryzysów są w stanie przetrwać trudne momenty i szybko odrobić starty. Ostatni sezon jest tego dobrym przykładem.
Uli Hoeness przyznał, że głównym celem zawsze jest Bundesliga, ale chciałby też wygrać Ligę Mistrzów. Wg prezydenta "Dumy Bawarii" nie chcą tego osiągnąć bezwzględnym kosztem... W jednym z ostatnich wywiadów 66-latek podkreślił, że zespół "dopiero" przygotuje się na spektakularny transfer i wtedy postara się wydać duże pieniądze na jednego piłkarza.
Tymczasem Bawarczycy przystąpią do kolejnej kampanii pod wodzą nowego szkoleniowca Chorwata Nico Kovaca. To były opiekun Eintrachtu Frankfurt, z którym Bayern przegrał w finale Pucharu Niemiec. Ex-Bawarczyk ma już na swoim koncie jedno trofeum. W ostatnich dniach monachijczycy zdobyli Superpuchar... przeciwko ekipie "SGE".
Szefostwo klubu postawiło na "swojego" człowieka i tym razem ekipa "Die Roten" spróbuje sił z trenerem bez większych sukcesów. Wcześniej zatrudniano takie gwiazdy jak Hiszpan Pep Guardiola czy Włoch Carlo Ancelotti. Pierwszy zdominował krajowe podwórko, stanowił świetny zabieg marketingowy, ale na arenie europejskiej Bayern zawsze odpadał z drużynami z La Liga.
REKLAMA
W przypadku drugiego skończyło się m.in. na kolejnym mistrzostwie, ale szybko pożegnano się z byłym opiekunem m.in. Realu Madryt, po tym jak monachijczycy zaliczyli blamaż w grupowym meczu przeciwko Paris Saint-Germain. Sezon musiał kończyć Jupp Heynckes.
Czyżby Chorwat okazał się tym, który mimo niskich nakładów na wzmocnienia utrzyma Bayern na europejskim topie? Bundesliga to obowiązek i tutaj raczej nikt nie ma wątpliwości, że liczy się wyłącznie siódmy tytuł z rzędu. Ponadto mistrzowie celują w Puchar Niemiec, dlatego dublet wydaje się być minimum jakiego oczekują kibice.
Na początek "małe" Hoffenheim
W piątek 24 sierpnia o godzinie 20.30 na Allianz Arena w Monachium gospodarze podejmą TSG 1899 Hoffenheim. Dla podopiecznych Juliana Nagelsmanna będzie to nie lada wyzwanie, gdyż jego zespół jako jedyny w stawce jest wciąż bez zwycięstwa w stolicy Bawarii... Ekipa "Wieśniaków" w dotychczasowych 10 meczach w Monachium straciła... 32 bramki. Oczywiście nie jest tak, że Hoffenheim nigdy nie pokonało Bawarczyków, gdyż na własnym podwórku dwa razy udało im się przeciwko FCB zainkasować komplet punktów.
Drużyna gości ma za sobą najlepszy sezon w historii. Podopieczni Nagelsmanna znaleźli się na podium rozgrywek przez co w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów zagrają w fazie pucharowej. Kibice na Rhein-Neckar-Arena będą mogli podziwiać czołowe europejskie ekipy, w zależności od tego na kogo trafią "Wieśniaki". Problemem dla nich może okazać równoczesna rywalizacja na trzech frontach.
REKLAMA
W piątkowy wieczór nie zobaczymy już w koszulce Bayernu Chilijczyka Arturo Vidala, który przeniósł się do FC Barcelony. Fani "Die Roten" czekają na to jak będzie wyglądał zespół pod dowództwem Nico Kovaca. W końcu nie poradził sobie tutaj taki szkoleniowiec jak Carlo Ancelotii.. powtórka z Jupppem Heynckesem chyba nie wchodzi już w grę.
Póki co Bayern w tym sezonie ma już na swoim koncie Superpuchar Niemiec i "wymęczony" awans do kolejnej fazy DFB-Pokal. W pierwszej rundzie Bawarczycy pokonali czwartoligowy SV Drochtersen/Assel dopiero po bramce Roberta Lewandowskiego.
***
56. sezon Bundesligi wydaje się być przewidywalny i bez emocji. Będzie to jednak mocno eksperymentalna kampania w wykonaniu obrońców tytułu. Nie ma trenera z wielkim nazwiskiem - największym sukcesem Kovaca jest Puchar Niemiec z Eintrachtem. Jak na warunki ligowe robi wrażenie, ale w europejskich rozgrywkach niekoniecznie. Bayern celuje we wszystkie możliwe trofea.
Zespół z Dortmundu ma w końcu dobrego szkoleniowca, który może stworzyć naprawdę solidną ekipę będącą w stanie zagrozić rywalowi z Monachium. Ponadto zespół z Zagłębia Ruhry dokonał wzmocnień co może wpłynąć na jakość kadry i zadecydować o ostatecznym sukcesie. Również podopiecznych Luciena Favre'a czeka ciężkie zadanie, gdyż już w 1. kolejce zmierzą się z RB Lipsk.
REKLAMA
"Byki" to czwarta, a być może nawet trzecia siła w niemieckiej piłce. W tym sezonie podopieczni Ralfa Rangnicka będą zapewne ponownie walczyć o europejskie puchary. Niemiec będzie przygotowywał grunt pod nowego trenera - Juliana Nagelsmanna, który od następnego sezonu przejmie ekipę z Lipska. Ostatni sezon to dla RB dopiero szósta pozycja, a zespół nie raz pokazał że ich aspiracje sięgają znacznie wyżej.
Mateusz Brożyna, PolskieRadio.pl, PR24
REKLAMA