W imieniu Rosji
W Europie powstało silne lobby, walczące o realizację postulatów Kremla.
2008-11-07, 16:39
W Europie powstało silne lobby, walczące o realizację postulatów Kremla.
Komisja Europejska ma podjąć decyzję o rozpoczęciu negocjacji z Rosją na temat porozumienia o partnerstwie strategicznym. Zdaniem przewodniczącej Unii Francji może się to odbyć wbrew części krajów członkowskich. Polska oraz kraje Bałtyckie sprzeciwiają się rozmowom, gdyż Rosja nadal nie respektuje porozumienia dotyczącego wojny w Gruzji. Mimo tego sprzeciwu Francja chce, by negocjacje rozpoczęły się już 14 listopada na szczycie UE-Rosja. Jeśli do tego dojdzie Wspólnota kolejny raz pokaże lekceważący stosunek do części swoich członków.
Polska oraz kraje Bałtyckie uważają, że wznawiając negocjacje Unia Europejska straci wiarygodność. Traci ją jednak już przez same apele największych krajów członkowskich i Komisji Europejskiej o jak najszybsze powrócenie do rozmów. Udają oni bowiem, że Rosja nie łamie podpisanych przez siebie porozumień dotyczących wojny w Gruzji. To właśnie agresja Kremla na Kaukazie była przyczyną zawieszenia 1 września rozmów o strategicznym partnerstwie. Wspólnota zdecydowała wtedy, że rozmowy zostaną wznowione, gdy Moskwa wycofa wojska na pozycję sprzed agresji. Do tej pory nie zrobiła tego. Nie wysłała także żadnego sygnału, świadczącego, że ma taki zamiar, nie cofnęła decyzji o uznaniu Abchazji i Osetii Południowej za niepodległe państwa oraz nie wpuszcza niezależnych obserwatorów UE do tych republik. Część przedstawicieli UE udaje, że tego nie zauważa. W ten sposób ośmieszają oni Unię w oczach opinii międzynarodowej, pokazują, że Wspólnota nie znaczy nic na politycznej scenie świata, a prezydent Nicolas Sarkozy jest politycznym nieudacznikiem. To on bowiem jest „ojcem” porozumienia Gruzji z Rosją, które systematycznie łamie Kreml. On także jeździł z misją mediacyjną do Tbilisi i Moskwy. Wynikiem podróży była zgoda Gruzji na rosyjskie warunki traktatu pokojowego. W związku z zaangażowaniem Sarkozy’ego w konflikt Rosja-Gruzja tym bardziej dziwi apel Francji o jak najszybszego rozpoczęcie prac nad nowym porozumieniem z Kremlem. Gospodarz Pałacu Elizejskiego przekreśla w ten sposób swoje i tak mierne dokonania na Kaukazie. Jak widać Francja jest już gotowa zakończyć okres ochłodzenia stosunków z Rosją, do którego doszło po agresji Moskwy na Gruzję. Gotowi na to są także Niemcy, którzy także apelują o jak najszybsze rozpoczęcie rozmów z Rosją.
Potrzebę rozmów z Rosją przedstawiciele krajów europejskich argumentują w sposób niezrozumiały. Delegacje na szczyt ambasadorów państw UE, które poparły postulaty Francji i KE, stwierdziły, że prowadząc negocjacje z Moskwą mają szanse wpłynąć na jej politykę. Z kolei komisarz ds. spraw zagranicznych Benita Ferraro-Waldner przyznała, że dzięki rokowaniom „UE najlepiej przeforsuje swoje interesy w Rosji”. Trudno o bardziej naiwne i infantylne stwierdzenia. Biorąc pod uwagę stanowczość krajów Wspólnoty w podejściu do Kremla w przeszłości wpływ UE na Rosję oraz walka o interesy Unii może skutkować przyjęciem w Europie nowej wspólnej waluty – rubla – i zgodą na poszerzenie ZBiRu o 27 nowych państw.
REKLAMA
Jeszcze bardziej kuriozalne stwierdzenia padły z ust szefa niemieckiej dyplomacji. Frank-Walter Steinmeier dał wyraz swojego zakłamania, stwierdzając, że bez Rosji nie da się rozwiązywać międzynarodowych konfliktów. – Bez niej kryzysy jak te w Afganistanie, Iranie, na Bliskim Wschodzie czy Kaukazie nie będą możliwe do rozwiązania – stwierdził. Rzeczywiście trudno przecenić rolę pokojowych działań Kremla podczas wojny w Gruzji. Niemiecki minister powiedział także, że Polska powinna przemyśleć po raz kolejny zgodę na instalację tarczy antyrakietowej na swoim terytorium. – Nie możemy dopuścić do nowego wyścigu zbrojeń – zaznaczył. Z niewiadomych przyczyn stał się on adwokatem Moskwy w Europie. W ślady Steinmeier’a poszedł jego rodak, szef komisji ds. UE w Bundestagu, Gunther Krichbaum. Stwierdził on, że Gruzja oraz Ukraina nie są gotowe na MAP i zapowiedział, że Niemcy nie zgodzą się na szybkie przyjęcie tych krajów do NATO. Zapowiedział dokończenie budowy Gazociągu Północnego.
Słowa niemieckich polityków brzmią, jakby pobierali oni diety z rosyjskiej Dumy. Ich stwierdzenia są na rękę Kremlowi, a ich autorem mógłby z powodzeniem być Dmitrij Miedwiediew czy Władimir Putin. Wygląda na to, że Niemcy są gotowi poświęcić strategiczne cele Wspólnoty na rzecz kontaktów z Rosją, z którą łączy ich wspólny biznes. Berlin wciąż udaje, że nie widzi zagrożenia jakie płynie z imperialistycznej polityki Kremla i pcha w jego łapska Europę. Skutki tego prędzej czy później okażą się tragiczne, o czym przekonał się już nie jeden kraj, w tym Polska. Powinna to także rozumieć Angela Merkel, która pochodząc z byłego NRD, musiała doświadczyła negatywnych skutków takiej polityki. Tymczasem rządzony przez nią kraj dąży do zwiększenia znaczenia Rosji w Europie i sam uzależnia się coraz bardziej od Kremla. Przykładem takiego działania jest właśnie budowa gazociągu po dnie Bałtyku. W jej wyniku monopol rosyjskich surowców w Niemczech i Europie zachodniej będzie jeszcze większy niż dziś. Inwestycja ta powinna niepokoić Polaków, szczególnie, że Moskwa dzięki niej będzie mogła odłączyć nasz kraj od dostaw gazu. Poza tym wspólne inwestycje rosyjsko-niemieckie z racji historycznych powinny nas niepokoić.
W Europie powstało silne lobby, walczące o realizację postulatów Kremla. Francja i Niemcy chcą wznowić negocjacje z Rosją, Berlin blokuje rozszerzenie NATO, a premier Włoch Silvio Berlusconi na nadzwyczajny szczyt Wspólnoty leci prosto z… Moskwy. Wygląda na to, że prezydent Dmitrij Miedwiediew już ustawił sobie przywódców największych państw Wspólnoty. Nie ulega wątpliwości, że po zmianie władzy na Kremlu, Unia nadal będzie jadła z ręki rosyjskiego przywódcy.
Stanisław Żaryn
REKLAMA
REKLAMA