Jacek Saryusz-Wolski
Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski uważa, że Unia Europejska powinna skoordynować działania mające na celu walkę ze skutkami światowego kryzysu finansowego.
2008-10-04, 08:13
Posłuchaj
Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski uważa, że Unia Europejska powinna skoordynować działania mające na celu walkę ze skutkami światowego kryzysu finansowego. Gość Sygnałów Dnia w Programie Pierwszym Polskiego Radia przypomniał, że europejskie systemy finansowe są ze sobą ściśle powiązane, dlatego wspólne działania mogą się okazać bardziej skuteczne niż próby czynione przez każdy kraj członkowski z osobna.
Jacek Saryusz-Wolski przyjął z zadowoleniem informację o zaakceptowaniu przez amerykański Kongres planu ratowania rynków finansowych. Plan przewiduje przeznaczenie 700 miliardów dolarów na wykupienie z rynku "toksycznych" wkładów kapitałowych, związanych z rynkiem nieruchomości. Ma to poprawić przepływ pieniądza i obniżyć cenę kredytu.
Zdaniem eurodeputowanego wprowadzenie planu w życie może być szansą dla rynków, które mocno nadużyły zaufania opinii publicznej stosując niewystarczające środki ostrożności. Gość Sygnałów Dnia dodał, że ratowanie amerykańskich banków z publicznych pieniędzy było konieczne. "Dobrze, żeby ta lekcja przyszła wcześniej i mniej kosztowała, i żeby na przyszłość takich sytuacji uniknąć" - dodał przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
Jacek Saryusz-Wolski uważa, że wszystkie zainteresowane strony powinny wspólnie walczyć w Brukseli o polskie stocznie. Zdaniem gościa Sygnałów Dnia fakt, że pracownicy poszczególnych stoczni upominają się tylko o realizację własnych postulatów, nie świadczy o nas dobrze. "Brak jednego głosu sprawia, że naszego głosu nie słychać i jest on nieskuteczny" - dodał Jacek Saryusz-Wolski.
REKLAMA
Podkreślił on, że sytuacji w stoczniach winnych jest wiele osób a zaniedbania są wieloletnie. Przez długi czas nie było dość determinacji i odwagi, aby poddać się pewnym procedurom uzdrawiającym. W końcu te zaniedbania się skumulowały - uważa eurodeputowany. Jego zdaniem cierpliwość Unii ma swoje granice, dlatego w końcu musiała ona zareagować na naruszanie reguł.
REKLAMA